Dziwi mnie rozdział na damskie i męskie, szczególnie wśród kosmetyków tego typu. Cel widzę tylko jeden – marketingowy, bo zapewne gdyby nie było adnotacji, że maseczka jest „męska”, żaden pan nie sięgnąłby po nią. Mnie do jej wypróbowania skłoniła czysta ciekawość.
Maseczka mieści się w saszetce (20 g), zawartość wystarcza na 3 – 4 użycia. Podstawą jej składu jest zielona glinka kambryjska z dodatkiem kolagenu, kwasu hialuronowego, aloesu i oczaru wirginijskiego. Producent obiecuje działanie energetyzujące, wygładzanie zmarszczek, odżywianie i wzmacnianie skóry, wygładzanie jej i nawilżanie.
Kosmetyk ma wyjątkowo gęstą, nieco tłustawą konsystencję, dzięki czemu łatwo jest go rozprowadzić na skórze równomierną warstwą. Najlepiej nie pozwolić mu wyschnąć na skórze, by uniknąć zbyt silnego, bolesnego wręcz jej napięcia. Ja takie maseczki stosuję najczęściej w kąpieli i raz na jakiś czas zwilżam glinkę (można użyć też wody termalnej w sprayu), a po 20 minutach spłukuję całość. Ze spłukiwaniem nie ma większego problemu, ale mimo wszystko najwygodniej jest robić to pod prysznicem.
Po takim zabiegu cera jest dobrze oczyszczona, ale nie przesuszona, pory zwężone, nadmiar sebum usunięty, a skóra lekko napięta. Nie zauważyłam jednak jakiegoś spektakularnego działania przeciwzmarszczkowego, czy pielęgnującego.
To dobra maseczka, działająca identycznie jak „damskie” odpowiedniki, jednak jest to preparat bardziej oczyszczający niż przeciwzmarszczkowy.
Skład: kaolin clay, aqua, simmondsia chinensis (jojoba) seed oil, soluble collagen, hydrolyzed elastin, aloe barbadensis, hamamelis virginiana, dehydroacetic acid
Producent | Dermaglin |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Maseczki: przeciwzmarszczkowe |
Przybliżona cena | 8.00 PLN |