Przyznaję: uwierzyłem w „Disco Polo”. Przekonały mnie zapewnienia aktorów (Kot, Ogrodnik), że będzie to „dobre” kino. Pogłoski, że to celna parodia i udana analiza (co by nie mówić: jedynego w swoim rodzaju) fenomenu kulturowego. Tymczasem prawda o „Disco Polo” wygląda nieco inaczej. CZYTAJ WIĘCEJ
Rzemieślniczo jest to bez wątpienia dobre, chwilami bardzo dobre kino. Z dość irytującą wymową w tle. Całość bez wahania mogę polecić entuzjastom kina wojennego. Pozostałym… to już kwestia poglądów. CZYTAJ WIĘCEJ
Chłodny, beznamiętny, bazujący na znajomości potrzeb targetu produkt. I w tym sensie – paradoksalnie – produkt udany. Obejrzą go z przyjemnością fani i fanki powieści, nastolatki wychowane na „Sadze Zmierzch” itd. CZYTAJ WIĘCEJ
Film zaskakuje. Przykuwa uwagę niezwykłą energią, łamie zasady tradycyjnej narracji, miesza ze sobą gatunki i estetyki. To musical pożeniony z dokumentem muzycznym, gorzką komedią, psychodelicznym kolażem, wszechobecną zgrywą. Oniryczny, chaotyczny, odlotowy. CZYTAJ WIĘCEJ
Bezwzględny faworyt. Zgarnął 2 Złote Globy (za scenariusz i dla najlepszego aktora), ma dziewięć oscarowych nominacji, obsada to prawdziwa „rewia gwiazd” (Michael Keaton, Naomi Watts, Edward Norton, Emma Stone, Zach Galifianakis). Mówić tu o kinie „grzecznym i bezpiecznym” naprawdę nie sposób. CZYTAJ WIĘCEJ
To klasyczny film „czterogwiazdkowy”. Hołduje gustom tzw. szerokiego odbiorcy, ale i tak ogląda się go dobrze. Ugrzeczniony charakter rekompensuje wspomniany finał, nie sposób dyskutować z przesłaniem całości. Kawał dobrego i godnego polecenia kina. CZYTAJ WIĘCEJ
Jeden z najgłośniejszych, najczęściej nagradzanych filmów 2014 roku. Faworyt krytyków, który przekonał też publiczność. Co cieszy, zwłaszcza, że pierwsze informacje o „Whiplash” (np. streszczenie) mogą odstraszać. Choćby dość hermetyczną tematyką. Powiedzmy to od razu: nie trzeba być fanem muzyki (czy w szczególności jazzu), by zachwycić się filmem Chazelle’a. CZYTAJ WIĘCEJ
Bardzo ciekawy, zdecydowanie wygrywa w konfrontacji z filmem Lesperta. A jednak: w drugiej połowie męczy, gubi się we własnych eksperymentach i zdecydowanie pozostawia niedosyt. CZYTAJ WIĘCEJ
Jeżeli ktoś pragnie przełamać przedświąteczną zawieruchę ciepłym, pokrzepiającym, wywołującym uśmiech seansem kinowym „Mów mi Vincent” powinien te oczekiwania spełnić. CZYTAJ WIĘCEJ
Pierwsze slogany reklamowe krzyczały (ile razy już to słyszeliśmy?) o następcy „Matrixa”. Pierwsze, amerykańskie recenzje o „bezwstydnie i z premedytacją głupawej zabawie kliszami kina akcji klasy B i C”. O „Matrixie” możecie zapomnieć: nie ma tu choćby kropli science fiction, nie wspominając nawet o owszem popowej i uproszczonej, ale jednak „filozofii” Wachowskich. Cytat o „bezwstydności i premedytacji” jest z kolei bezbłędny. CZYTAJ WIĘCEJ
Kino na miarę „Nagiego Lunchu” to może nie jest, ale obejrzeć „Mapy gwiazd” bez wątpienia warto. Cronenberg udowadnia, że nawet jeżeli najlepsze lata ma już za sobą, wciąż warto śledzić jego poczynania. CZYTAJ WIĘCEJ
Dystrybutor próbuje nas przekonać, że to „zwykły” halloweenowy horror. Ale nie dajcie się oszukać: kina grozy jest tu akurat najmniej. „Rogi” to (powtórzę: dziwaczna) mieszanka teenage love cinema, jadowitej satyry społecznej, komedii, melodramatu, psychodelicznej wizji. Wszystko ekscentryczne, chaotyczne, nie do końca udane, ale bez wątpienia (na swój sposób) intrygujące. CZYTAJ WIĘCEJ
Liczyłem na znakomite kino. Bo za kamerą stanął tu David Ayer. A więc specjalista od mrocznego, ambitnego, stylizowanego na para-dokument i programowo „brzydkiego” kina („Bogowie ulicy”, „Ciężkie czasy”). I rzeczywiście: piekło wojny jest tu ukazane nad wyraz dosłownie. Tylko czy owa „dosłowność” wystarcza, by zachwycać się „Furią”? CZYTAJ WIĘCEJ
Ogląda się to świetnie. Na tle filmografii reżysera odrobinę słabszy i tak okazuje się najzręczniejszym thrillerem 2014 roku. Obraz jest rewelacyjnie sfotografowany, świetnie zagrany, że kapitalnie współgra z muzyką oscarowego duetu Reznor/Ross. Hollywoodzkie kino z najwyższej półki. CZYTAJ WIĘCEJ
Ten film już zawsze kojarzył mi się będzie z radością. Bo owszem, to „zwycięzca festiwalu w Gdyni” (najlepsze: film, scenariusz, główna rola męska, scenografia i charakteryzacja). Ale ilu (by wspomnieć lata 90. i tzw. „dwutysięczne”) z owych zwycięzców okazywało się filmami pretensjonalnymi, pół-amatorskimi, nieudanymi? Pamiętacie powracające wtedy pytanie: jak długo jeszcze termin „polskie kino” kojarzyć się będzie ze wstydliwą katastrofą? Otóż wydaje mi się, że najgorsze już za nami. Że krajowa kinematografia wychodzi „na prostą”. I, że „Bogowie” będą jednym z symboli tego przełomu. CZYTAJ WIĘCEJ
Syn kultowego aktora debiutuje po drugiej stronie kamery. Podpierać się gwiazdorską popularnością taty zwyczajnie nie musi: wyreżyserowany przez niego film to rzecz świeża, oryginalna, przewrotna, zabawna. CZYTAJ WIĘCEJ