“John Wick”, David Leitch, Chad Stahelski
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuPierwsze slogany reklamowe krzyczały (ile razy już to słyszeliśmy?) o następcy „Matrixa”. Pierwsze, amerykańskie recenzje o „bezwstydnie i z premedytacją głupawej zabawie kliszami kina akcji klasy B i C”. O „Matrixie” możecie zapomnieć: nie ma tu choćby kropli science fiction, nie wspominając nawet o owszem popowej i uproszczonej, ale jednak „filozofii” Wachowskich. Cytat o „bezwstydności i premedytacji” jest z kolei bezbłędny.
„John Wick” od początku budził we mnie niepokój. Pierwsze slogany reklamowe krzyczały (ile razy już to słyszeliśmy?) o następcy „Matrixa”. Pierwsze, amerykańskie recenzje o „bezwstydnie i z premedytacją głupawej zabawie kliszami kina akcji klasy B i C”. O „Matrixie” możecie zapomnieć: nie ma tu choćby kropli science fiction, nie wspominając nawet o owszem popowej i uproszczonej, ale jednak „filozofii” Wachowskich. Cytat o „bezwstydności i premedytacji” jest z kolei bezbłędny: właściwie mógłby mi posłużyć za całą recenzję filmu. Kogo takie podejście nie odstrasza, ten być może będzie zadowolony. Ale jeśli odstrasza… nawet nie próbujcie zbliżać się do kin.
John Wick (Keanu Reeves) jest legendarnym, chociaż obecnie emerytowanym, płatnym zabójcą. Powrót na „jasną stronę mocy” umożliwiła mu miłość, ale niestety: poznajemy go w trakcie (twórcy nie wytłumaczą nam, co się stało) pogrzebu ukochanej żony. John popada w depresję, włóczy się po mieście w swoim zabytkowym Mustangu. Auto wpada w oko synowi (znany m.in. z „Gry o tron” Alfie Allen) dawnego kompana i zleceniodawcy Wicka, szefa rosyjskiej mafii, Viggo (Michael Nyqvist, m.in. cykl „Millenium”). Małoletni gangsterzy zaskakują naszego bohatera, kradną jego samochód, zabijają (będącego pamiątką po zmarłej) psa. Dalej to już klasyczne kino zemsty: John wydobywa z zamurowanego schowka imponujący arsenał wszelakiej broni i rozpoczyna systematyczną eksterminację członków sowieckiego kartelu. Ci ostatni próbują bronić się zatrudniając innych, słynnych kontraktowych zabójców (m.in. Willem Dafoe).
Znudzeni wszechobecnymi (choćby na facebooku) zdjęciami wystylizowanych potraw mówimy „food porn”. I takim właśnie „porn” jest cały „John Wick”. Tyle, że nie idzie tu o smakołyki, a o strzelaniny, kopaniny, pościgi, eksplozje, góry trupów itd. Jako reżyserzy debiutują tu doświadczeni hollywoodzcy kaskaderzy. I rzeczywiście: sceny akcji zrealizowane są perfekcyjnie. I z założenia „bajkowo”, nierealistycznie. To (wyraźnie wzorowane na kinie Johna Woo) balety śmierci. Główny bohater mordując szwadrony wrogów zachowuje się niczym tancerz, kolejne kadry to właściwie ociekające krwią quasi musicalowe (w tle huczy przesterowana elektronika) choreografie. Efektowne, ale…
Ale wypada ostrzec, że to w ogóle nie jest film. Raczej ożywiona gra komputerowa. Ze szczątkowym scenariuszem, drewnianymi dialogami. Z dziwacznym upajaniem się własną słabością. Owa wspomniana już bezwstydność i premedytacja ma być metodą na uczynienie „Johna Wicka” zwariowanym, fajnym, przekornym. Z założenia nierealistycznym, nielogicznym, potwornie tandetnym… ale przecież chodzi tu jedynie o zabawę. O jedno wielkie przymrużenie oka. Być może fani oldskulowego kina akcji będą zadowoleni (zyski ze sprzedaży biletów trzykrotnie przerosły koszty produkcji). Ja przyznaję, że wynudziłem się potwornie. Nie jako jajogłowy recenzent pragnący jedynie „festiwalowych” wzruszeń. Przeciwnie: dorastałem w czasach szału na VHS, ubawiły mnie podobne (ale milion razy lepsze) wygłupy Rodrigueza („Maczeta”), czy Stallone („Niezniszczalni”). Tutaj zabrakło reżyserii, scenariusza, pomysłu, odrobiny (wyjąwszy ten kaskaderski) profesjonalizmu. Sytuacje próbują ratować znakomici i znakomicie ogrywający owe wysilone „przymrużenie oka” aktorzy (jak zawsze cudowni Willem Dafoe i Ian McShane, zaskakująco dobry Nyqvist). Do tego z morza drewnianych, żenujących „joke’ów” da się wyłowić ze dwa rzeczywiście zgrabne żarty. I tyle. Czyli zdecydowanie nie dość, by cieszyć się blisko dwugodzinną projekcją „Johna Wicka”.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze