„Godzina szakala”, Bernhard Jaumann
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuDość prosta opowieść o korupcji, niesprawiedliwości, zemście i śledztwie prowadzonym przez upartą panią policjant. „Godzina szakala” ma ambicje bycia czymś więcej niż powieścią sensacyjną, broni się jednak scenerią Namibii, egzotyczną przynajmniej z perspektywy polskiego czytelnika.
Anton Lubowski był prawnikiem z Namibii. W latach osiemdziesiątych zaangażował się w obronę czarnoskórych mieszkańców Republiki Południowej Afryki i dostarczał wsparcia prawnego dla zwolenników Mandeli. Był biały, przez co środowiska związane z aparheidem okrzyknęły go zdrajcą. Inni widzieli w Lubowskim nadzieję na porozumienie między białymi i czarnymi. Stało się inaczej. Lubowskiego zabito w 1989 roku, zaledwie pięć lat przed pierwszymi demoktatycznymi wyborami w RPA. Zabójców wykryto, ale nigdy nie ponieśli oni kary. Tyle historii. Teraz zaczyna się fikcja.
Czasy współczesne, Namibia. Nieznany nikomu mściciel bierze kałacha i samemu wymierza sprawiedliwość, zdejmując ludzi odpowiedzialnych za śmierć Lubowskiego. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Clemencia, młoda policjantka. Nikt nie kwapi się do tego, aby jej pomóc, komenda przeżarta jest korupcją, a funkcjonariusze – nieskuteczni. Dziewczyna dość szybko odkrywa, że w całej sprawie chodzi o pomszczenie Lubowskiego, ale dręczą ją inne pytania.
Dlaczego morderca zwlekał tak długo? Od śmierci adwokata minęło ponad dwadzieścia lat, czyli dość czasu, żeby wymierzyć sprawiedliwość. Skąd tak gwałtowny sposób zabijania? Gdyby tych drani sprzątnąć po cichu, nikt nie zwróciłby na nich uwagi. I wreszcie – czy zabójca powinien zostać zatrzymany? Clemencia jest Afrykanką, mieszka w townshipie (osiedla biedoty, ciągnące się całymi kilometrami przez przedmieścia Afryki południowej) dzieląc dwupokojowe mieszkanie z hałaśliwą i, co tu kryć, dość bezmyślną rodziną. W jakiś sposób, Lubowski walczył także za nią. No, ale Clemencia jest przede wszystkim policjantką. Powinna łapać przestępców, bez względu na ich motywy. W drodze skomplikowanego, dramatycznego śledztwa odkryje, jak bardzo korupcja przeżarła Namibię, niemal straci odznakę i odkryje, że w życiu nic nie jest czarne albo białe.
„Godzina szakala” jest w pewien sposób kryminałem rozliczeniowym, rozmywającym granicę pomiędzy fikcją a prawdą historyczną. Jaumann konsekwentnie zmienia losy prawdziwych ludzi ze wskazaniem na adwokata. W rzeczywistości, mordercy adwokata żyją i mają się dobrze. Jeden prowadzi plantację trzciny cukrowej, inny znalazł zatrudnienie jako prywatny detektyw w Namibii. Nie grozi im żadna kara. W „Godzinie szakala” giną z ręki skrytobójcy, wymierzającego zemstę poza granicami nieskutecznego prawa. Autor nie pisze więc o tym, co nastąpiło, lecz o tym, co w jego opinii powinno nastąpić i, jak się wydaje, czerpie z tego satysfakcję. Mamy więc do czynienia ze specyficznym rodzajem zemsty, mianowicie zemstą literacką, gdzie słowo spełnia tę rolę, co snajperka. Zabieg sam w sobie jest interesujący. Ale pomieszanie prawdy i fikcji pociąga za sobą także zatarcie rozróżnienia pomiędzy literaturą i publicystyką polityczną. Z analogicznym wyzwaniem dużo lepiej poradził sobie Forsythe w „Dniu szakala”, do której to powieści Jaumann wyraźnie nawiązuje.
Jeśli odrzucimy konteksty, co pozostanie?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze