To cholerne poczucie bezpieczeństwa!
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuPoczucie bezpieczeństwa robi ostatnio zawrotną karierę.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułem się bezpiecznie. W gruncie rzeczy wiodę życie dość niebezpieczne, przynajmniej jak na warunki polskie. Nie pracuję. Właściwie nie wiem, z czego będę żył za pół roku i nie mam ubezpieczenia emerytalnego. Piję i palę, więc nie dożyję. Do tego nieustannie gdzieś jeżdżę, albo chociaż włóczę się po nocy. Czysta statystyka podpowiada, że powinienem zginąć w katastrofie lotniczej albo wypadku samochodowym. Właśnie siedzę w autobusie. Kto wie, może słowa, które właśnie piszę, okażą się tymi ostatnimi?
Oczywiście, z mojego niebezpiecznego życia uśmiałby się pierwszy lepszy zawodowy żołnierz. Co mają powiedzieć nieszczęśnicy z Syrii, na ten przykład? Nie ulega wątpliwości, że nasze czasy są wyjątkowe pod względem bezpieczeństwa życia. Jeszcze ćwierć wieku temu (od biedy) milicjanci mogliby mi spuścić łomot jeno za poglądy. Siedemdziesiąt lat temu hitlerowcy zabiliby mnie w obozie. Wcześniej jeszcze? Zabory, wojny jakieś, zbójcy na rozstaju dróg oraz, nade wszystko – syfilis jako śmiertelna choroba przenoszona drogą rozrywkową.
Naprawdę. Tak dobrze, tak bezpiecznie jeszcze nie było. A teraz zabierzmy się za danie główne.
Ostatnio jestem świadkiem wielu rozstań. Wszystkim się sypie. Ludzie rozchodzą się jak kontynenty i jakoś tak wybierają mnie, aby się pozwierzać. Co mówią faceci stanowi temat osobnego felietonu (Suka! Szmata! Tak ją kocham!), natomiast dziewczęta powtarzają mniej więcej to samo: Nie dawał mi poczucia bezpieczeństwa.
Słuchałem tego spokojnie, ale to parszywe poczucie bezpieczeństwa powracało w kolejnych rozmowach jak ponury refren. Zacząłem więc dopytywać. Co to właściwie znaczy? Zostawiał drzwi otwarte na noc? Przyprowadził do domu niedźwiedzia spod samiuśkich Tater? Zadzwonił do Putina, żeby najechał Polskę? Może ty powinnaś związać się z ochroniarzem, albo jeszcze lepiej, elektrykiem? Wymieni bezpieczniki i będzie po krzyku.
Odpowiedzi były mniej więcej podobne. Dziewczyny mówiły, że facet był nieuważny, albo nie słuchał, co się do niego mówi. Wysiadł z taksówki bez płacenia. Zamiast po godzinie wrócił po sześciu, nawalony jak szpadel i nie odbierał komórki. Bez przerwy pracował. Wiercił się w łóżku i puszczał wiatry cuchnące jak rozkopana mogiła. Grał w karty na pieniądze. Bez przerwy siedział na sieci. Nie chciał uprawiać seksu. Bez przerwy chciał uprawiać seks. I tak dalej i tak dalej.
Co te zarzuty mają wspólnego z poszukiwaniem bezpieczeństwa. Pojęcia nie mam.
Prowadzi to do wniosku, że „poczucie bezpieczeństwa” jest terminem sztucznym, który nie mówi nic. Spełnia funkcję maskującą, zakrywając prawdziwe przyczyny rozstania. W końcu łatwiej powiedzieć „nie dajesz mi poczucia bezpieczeństwa” niż „zakochałam się w listonoszu”, prawda? Jednocześnie jest to zarzut, z którym facet nie może nic zrobić. W jaki sposób mam zapewnić bezpieczeństwo? Zmienić zamki w drzwiach? Kupić karabin i psa obronnego?
Gdy dziewczyna mówi mi, że za dużo chleję, mogę wstąpić na ciernistą drogę trzeźwości lub przykry trakt umiarkowanego spożycia. Gdy słyszę, że poświęcam jej za mało czasu, mogę zrezygnować z innych czynności na rzecz wspólnych wieczorów czy czegoś podobnego. Przeszkadza jej moje siedzenie na sieci? Wyłączam komputer, odkładam komórkę. Cuchnę? Zrezygnowany sięgam po mydło i markotny człapię pod prysznic. I tak dalej. Zarzuty tego rodzaju są konkretne ale i uczciwe. Zawierają w sobie zapowiedź rozwiązania problemu.
Z brakiem poczucia bezpieczeństwa jest inaczej. Nie potrafię nic z tym zrobić. To nic więcej, jak tylko abstrakcyjne pojęcie, słowo – wytrych, płaszczyk przykrywający prawdziwą przyczynę. Bardziej puste ale i bardziej nikczemne jest chyba tylko oskarżenie o nieokazywanie szacunku. Gdy dziewczyna mówi „ty mnie nie szanujesz!”, każdy rozsądny facet daje nogę. Rozmowa o braku poczucia bezpieczeństwa również zwiastuje rozstanie. Oznacza, że to ona chce odejść.
Zastanawiam się tylko, czy doszło do sytuacji odwrotnej. Czy jakiś jeden facet w całej historii ludzkości powiedział do swojej kobiety „nie czuję się przy tobie bezpiecznie”. Założę się, że nie.
Doskonale rozumiem potrzebę bezpieczeństwa, lecz nie zamierzam jej spełniać, choćby z powodów które wyłuszczyłem powyżej. Odradzam też wszystkim kobietom tego rodzaju fanaberię. Cała historia ludzkości jest jednym wielkim niebezpieczeństwem. To samo dotyczy romansowania. Czy Julia oczekiwała bezpieczeństwa od swojego Romea? Izolda od Tristana? Basia od Baczyńskiego? Wręcz przeciwnie! One leciały ku niebezpieczeństwu jak ćmy do światła. Dlaczego? Bo niebezpieczeństwo jest czymś pięknym i wartościowym. Należy żyć niebezpiecznie, albo nie żyć wcale.
Chciałbym, aby kiedyś jakaś miła dziewczyna rzuciła mi się na szyję ze słowami: Łukasz! Z tobą jest tak wspaniale! Nie dajesz mi ani odrobiny poczucia bezpieczeństwa!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze