Czy to siodełko jest wolne?
CEGŁA • dawno temuNie będzie chyba raczej ze mnie materiału na dobrego dziennikarza, ponieważ przy jednej z pierwszych podjętych prób wykazałam całkowity brak etyki zawodowej. Gdy robiłam zdjęcie życia, nagle usłyszałam: Co Pani robi?! Czy ja mam na czole wypisane: można fotografować? Czy ja jestem małpa w cyrku? A może umówiliśmy się na pozowanie, tylko ja zapomniałem?! A to nie koniec historii.
Kochana Cegło!
Nie będzie chyba raczej ze mnie materiału na dobrego dziennikarza, ponieważ przy jednej z pierwszych podjętych prób wykazałam całkowity brak etyki zawodowej:). A było to tak:
W moim mieście darmowa gazeta przez całe lato ogłasza konkurs na zabawne/ciekawe zdjęcie z ulicy. Wygrywa jedno zdjęcie dziennie. Musi wyróżnić się dowcipem, ujęciem, podpatrzeniem czegoś niezwykłego oraz odpowiednio inteligentnym komentarzem. Ja za namową chłopaka wszystkie pieniądze wydałam przed wakacjami na wypasioną cyfrówkę lustrzankę (dziadek uczył mnie na lustrzance tradycyjnej). Mieliśmy fotografować drzewa w lesie… Potem mnie rzucił – chłopak, nie dziadek – i zostałam z tą lustrzanką jak nie powiem kto, bez kasy na wakacje.
Kiedy znudziło mi się śledzenie gołębi i wypróżniających się psów – jedynych przedstawicieli natury w moim mieście – z niechęcią przeniosłam wzrok i obiektyw na ludzi (po ostatnim „ludziu” miałam drobny uraz). I nagle, nie wiedzieć kiedy, zaczęłam patrzeć na moje miasto pod kątem konkursu. Zaznaczam, że talentu to ja jeszcze żadnego nie mam w tym kierunku, ale jestem uparta, zwłaszcza, kiedy zła:).
Znalazłam sobie kawiarnię oszkloną do samego chodnika. Siadałam codziennie o 7.30 rano z herbatą i się gapiłam na ulicę. Stwierdziłam, że to bardziej ekonomiczne obserwować cały czas jedno miejsce, niż uganiać się po mieście i spóźniać się o minutę na każde fajne zdarzenie. Codziennie wieczorem zanosiłam zrobione zdjęcia do redakcji – bez sukcesu, nie umiałam nawet sama wyselekcjonować, które trzy uważam za najlepsze z całego dnia…
Aż tu raz… Widzę za oknem MOJE zdjęcie, TO zdjęcie! Na pewno! Z bramy wyszedł facet? chłopak? W papuzim, profesjonalnym kolarskim rynsztunku, łącznie z goglami, i dalej wsiadać na… tandem! Pomarańczowy, śmieszny, przypominający składaczka sprzed 30 lat. Coś tam przy nim grzebie, sprawdza, wreszcie mozolnie rusza z krawężnika. Ja już dawno jednym susem przed kawiarnią, on po drugiej stronie ulicy. Jedzie sam, siodełko tylne jest puste. Wygląda to… zabawnie i zarazem smutno, nie wiem, czemu. Szybko robię zdjęcia. Nagle… on patrzy w moją stronę. Ściąga gogle, widzi aparat. Rzuca rower na ziemię niedbale, pół na chodnik, pół na jezdnię, i rusza na mnie biegiem po skosie, nie zwracając uwagi na auta – na szczęście u nas to nie metropolia.
Jest już przy mnie. Co Pani robi?! (ma z 18–19 lat, nie więcej niż ja). Czy ja mam na czole wypisane: można fotografować? Czy ja jestem małpa w cyrku? A może umówiliśmy się na pozowanie, tylko ja zapomniałem?! Jezu, ale się najeżył! Taki śmieszny był w tej złości, że się odwinęłam: A co, rowerek kradziony? A może tylko kask?
No to się roześmiał i było po problemie. Zaprosiłam go do kawiarni, przyprowadził rower. Wytłumaczyłam zasady konkursu, i że taki mam pomysł na lato. Słuchał, uśmiechał się. Przeprosił za swój wybuch. Popłakał się ze śmiechu, oglądając moje fotki „podpatrzonych” gołębi w kałużach. Potem pokazałam zdjęcia jego na tandemie. Że to takie paradoksalne i wzruszające – samotny facet na rowerze dla dwóch osób… Spoważniał i spytał, czy jestem pewna, że to fajny temat do żartów, a tym bardziej do zamieszczenia w gazecie… Przecież nic o nim nie wiem. Zawstydził mnie. Przyznałam mu rację, choć fotek było mi szkoda jak cholera, były świetne i stwarzały mnóstwo możliwości podpisania. Na dodatek, w okularach nikt by go przecież nie rozpoznał…
Nagle wyrwał mi aparat, wstał z krzesła i błyskiem zrobił mi zdjęcie – moja mina przeszła wszelkie oczekiwania. Nabazgrał coś na serwetce. Zanieś im to zdjęcie, z moim podpisem. Na pewno wezmą - powiedział. Spojrzałam: „Wścibska baba”. Idealnie pasowało do mojej głupkowato zaskoczonej, oburzonej, naburmuszonej miny i wybałuszonych oczu. Musiałam się roześmiać.
Potem się pożegnał i odjechał. Ma na imię Kuba. Na odwrocie serwetki zostawił numer komórkowy! Jestem Ci winien herbatę – dopisał też. Z poprzednim chłopakiem skończyło się półtora miesiąca temu, czy w ogóle jest sens dzwonić?
A mój portret też się nie ukazał!
Polcia
***
Kochana Polciu!
Bardzo ładna historyjka. Najładniejsze w niej jest oczywiście to, że zdjęcie samotnika na tandemie mogło zostać zdjęciem dnia, a jednak zrezygnowałaś z tego pomysłu. Jesteś więc niezłym materiałem na dziennikarkę, mówię Ci…Co do Twojego pytania – niby proste, a jedno z najtrudniejszych, bo odwieczne… Dzwonić czy nie?
Rozważmy możliwe warianty.
Kuba chce Ci „odstawić” herbatę i to wszystko. Polubił Cię jednak szybko – wścibskim babom nie rozdaje się telefonów, to instynkt samozachowawczy…
Kuba może mieć dziewczynę (to nie przekreśla herbacianego rewanżu) – wyobraź sobie, że w tym obrazku samotnego faceta na tandemie nie było nic śmiesznego ani symbolicznego, jak chciałaś, po prostu właśnie jechał po nią, bo wybierali się na wycieczkę…
Hm. Gdyby jednak umówił się z dziewczyną, nie siedziałby z Tobą w kawiarni, nie oglądał zdjęć i nie popijał herbatki, ryzykując spóźnienie, grubo przekraczające akademicki kwadrans, jak sadzę. Może zatem dziewczyna Kuby nie istnieje…
Ale… Wybuch Kuby mógł być sprytną inscenizacją z elementami improwizacji. On zawsze podrywa dziewczyny na ten intrygujący numer z dwuosobowym rowerem, dostosowując oczywiście zachowanie do konkretnego przypadku. Poza tym, nie prosi o telefon, tylko daje swój, a zatem – jest zarozumiały. Nie funduj sobie kolejnego rozstania…
Ewentualnie… Kuba jest narcystycznym pozerem, który celowo Cię sprowokował, bo w głębi duszy marzy, by jego zdjęcie ukazało się w gazecie…To może na razie tyle w kwestii zgadywania:).
Pewniki są następujące: chłopak Ci się podoba i chcesz zadzwonić, ale boisz się, czy to nie za wcześnie po poprzednim zranieniu. W mojej ocenie – nie za wcześnie, a wręcz w sam raz. Znalazłaś sobie hobby, tryskasz humorem, jesteś ciekawa świata i ludzi. Nie dostrzegam śladów depresji, zatem – czym ryzykujesz? Widzę też podobieństwa między Tobą i Kubą: wrażliwość, poczucie humoru, lekkie zamknięcie w sobie… Łap za telefon, umów się na herbatę i nie zapomnij spytać, czy masz wziąć ze sobą rower. Reszta wyjaśni się w następnym zdaniu.
Kciuki zaciskam!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze