Poczekajmy z tą legalizacją marihuany!
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuPrzy rocznej sprzedaży 350 ton marihuany i akcyzie analogicznej do tej, którą teraz obłożone są papierosy, budżet naszego kraju wzbogaciłby się o 7,6 miliarda złotych. Ta liczba robi wrażenie. W tej chwili trwa zbieranie podpisów pod petycją legalizacji zioła w całej Unii Europejskiej. Co na to Polska?
Pozieleniał nam stan Kolorado. Z legalizacji marihuany cieszą się nie tylko jej użytkownicy, ale i obywatele niechętni tego rodzaju odurzeniu: raduje ich spadek przestępczości i wzrost budżetu. W ciągu czterech miesięcy od legalizacji do stanowej kasy wpłynęło dziesięć milionów dolarów, prognostycy mówią nawet o 130 milionach na rok przyszły, plus kilkanaście milionów ocalonych kosztów policji. Jakby tego było mało, spadła ilość przestępstw. W styczniu bieżącego roku na terenie Denver popełniono o połowę mniej morderstw. Związek pomiędzy tym akurat wynikiem statystycznym a depenalizacją zioła wypada uznać za wątpliwy choć niekoniecznie przypadkowy.
Marek Rabij, dziennikarz ekonomiczny „Newsweeka” sporządził prognozę ekonomiczną dla Polski na wypadek, gdyby nasz kraj zdecydował się na legalizację marychy. Zrezygnował z dyskusji na temat społecznych aspektów takiego posunięcia, koncentrując się na liczbach. Przy rocznej sprzedaży 350 ton i akcyzie analogicznej do tej, którą teraz obłożone są papierosy, budżet naszego nieszczęsnego kraju wzbogaciłby się o 7,6 miliarda złotych. Ta liczba robi wrażenie. Szczegółowe wyliczenie Rabija znajduje się tutaj.
W tej chwili trwa zbieranie podpisów pod petycją legalizacji zioła w całej Unii Europejskiej. Co na to Polska? Trudno przewidzieć. Nasz obecny rząd (jak i wszystkie poprzednie) najpewniej zalegalizowałby nawet karę śmierci tylko po to, by pobierać akcyzę od stryczka.
Póki co, szpitale w Kolorado zarejestrowały dwa zgony bezpośrednio związane z marihuaną, konkretnie, spożyciem „kosmicznych ciasteczek” z substancją psychoaktywną. Aż za dobrze wiem co to takiego. Dziewiętnastoletni chłopak wyskoczył oknem. Inny facet doświadczył halunów, lecz żonę zastrzelił naprawdę. Szpitale w całym stanie notują również wzrost zatruć spowodowanych konsumpcją tego rodzaju frykasów. Właśnie „kosmiczne ciasteczka”, a także czekoladki, cukierki i żelki budzą najwięcej kontrowersji. Tradycyjny sposób przyjmowania THC, w skręcie, zakłada pewne ograniczenie. Trudno jest wypalić ponad miarę. Tymczasem ciastkami można się opychać jak u babci na przyjęciu. Potem – zatrucie, halucynacje i skok z balkonu.
Szkodliwość marihuany jest niezaprzeczalna. Zdaniem psychiatry Reinera Thomasiusa 5–7% niemieckich nastolatków cierpi na zaburzenia związane z przyjmowaniem tego narkotyku. Długotrwałe palenie powoduje abulię, czyli zanik motywacji, który trudno potem odwrócić. Dorzućmy do tego zwiększone ryzyko zachorowania na schizofrenię, deregulację uczuć wyższych, ryzyko nowotworu, bezpłodność, osłabienie systemu odpornościowego i wiele innych radości. Raport WHO, skądinąd życzliwy omawianej używce stwierdza:
Sugestywne dowody wskazują, że duże dawki THC mogą wywołać ostrą psychozę z przewagą takich objawów, jak splątanie, amnezja, złudzenia, halucynacje, lęki, pobudzenie i hipomania.
Fajnie, czyż nie?
Mój stosunek do zioła jest umiarkowanie życzliwy, a pogląd na legalizację niespójny. Pora się przyznać. Wypaliłem swoje, ale nigdy nie załapałem marihuanowego bakcyla. Po prostu ten rodzaj odurzenia mi nie odpowiadał. Z tępej wesołości przechodziłem w bezbrzeżny smutek, wydawałem się sobie śmieciem i siedziałem w kącie z nosem zwieszonym na kwintę. Zjarany wpadłem na kilka świetnych pomysłów, które później zrealizowałem w swoich książkach. Coś więc zawdzięczam marihuanie. Wolę jednak wódę. Narkotyk, dodajmy, o wiele bardziej szkodliwy dla zdrowia.
Jestem przeciwny pełnej legalizacji. Podoba mi się zakaz handlu przy jednoczesnej depenalizacji posiadania niewielkich ilości. W Danii, gdzie do niedawna mieszkałem, mają Christianię, post-hippisowską komunę działającą na mocy zasiedzenia się. Jeśli chcesz legalnie kupić zioło, udajesz się właśnie tam. Inaczej, musisz zadzwonić do dealera. To także dobre rozwiązanie. Niestety, w Polsce tradycja komun hippisowskich nie została zachowana.
Marihuana jest moim zdaniem narkotykiem bardziej niebezpiecznym niż zwykliśmy sądzić. Aby to uzasadnić, przedstawię najpierw własny podział używek. Z reguły, dzielimy je na przyspieszacze i spowolniacze, uzależniające bądź nieuzależniające. Ja chcę inaczej i wyróżniam narkotyki funkcjonalne i niefunkcjonalne. Narkotyk funkcjonalny to taki, pod którego wpływem jestem w stanie wieść normalne życie jakiego oczekujemy od człowieka nieodurzonego.
Do narkotyków funkcjonalnych zaliczamy, między innymi, marihuanę, amfetaminę i kokainę. Do niefunkcjonalnych alkohol, grzyby, heroinę oraz kwasy. Narkotyki funkcjonalne są bardziej niebezpieczne od niefunkcjonalnych, co nie oznacza, że joint w parku szkodzi bardziej niż kompot prosto w żyłę.
Wypiwszy litra z kolegą nie pójdę do pracy ani szkoły, gdyż mnie stamtąd wyrzucą. Nie odbiorę dziecka z przedszkola i nie wpadnę na wizytę do przyszłych teściów. Wszystko to mogę zrobić zjarawszy się jak dekoracje na planie polskiej superprodukcji. Więcej nawet. Mogę przejść przez życie jarając non stop. Do pewnego czasu, gdyż później nie będę szedł tylko leżał. Wódka daje pewne ograniczenia, marihuana nie ma żadnych. Tego felietonu nie napisałbym po pijaku. Po joincie mógłbym. Podejrzewam nawet, że felieton by na tym skorzystał.
Powtórzę: najbardziej na świecie kocham wódkę. Powtórzę: wypaliłem swoje i pewno jeszcze sobie nie raz zapalę. Ale jestem przeciwnikiem legalizacji marihuany. Po prostu, widziałem ich zbyt wielu: fajnych, błyskotliwych niegdyś gości z masą pomysłów na życie. Palili przez dziesięć, piętnaście lat od rana do wieczora. Teraz są grubi, ospali, a każde, najprostsze nawet zajęcie – wyjście do sklepu, załatwienie czegoś w urzędzie – wydaje się być ponad ich siły. Z dawnej inteligencji zostały powidoki. Błyskotliwość skurczyła się do umiejętności opowiadania kawałów. Cholernie przykre to wszystko.
Nie chcę brzmieć jak jakiś ciul z Monaru, debil od antynarkotycznych pogadanek, były ćpun nawrócony na wodę mineralną. Nie. Mam mnóstwo wątpliwości. Ale póki co, nie spieszyłbym się z legalizacją z wyżej wymienionych powodów, chyba że chcemy stać się głupsi, powolniejsi i niechętni wszystkiemu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze