„Ulica Marzeń 31”, Lisa Jewell
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuKsiążka poprawia humor, pokazując nam, że na świecie liczy się jeszcze coś innego niż pieniądze, kariera, piękny dom i władza. Lisa Jewell zaproponowała nam wizję świata, w którym lepiej jest odpoczywać, czytać książki, słuchać muzykę niż non stop pracować, odkładając na konto kolejny grosz.
Są wokół nas miejsca magiczne, które kojarzą nam się z niezwykłymi historiami. Czasami jest to plac miejski, park, las, a czasami dom, w którym mieszkała kiedyś znana osoba. Ale naszą uwagę potrafią przyciągnąć także rozpadające się domostwa, nadgryzione przez ząb czasu, zasiedlone przez dziwnych mieszkańców, trochę nieprzystosowanych do życia. O takim miejscu, jakby z innej planety, pisze Lisa Jewell, autorka powieści „Ulica Marzeń 31”. Ta książka to potężny ładunek życiowego optymizmu. Jej bohaterami są ludzie żyjący w starym domu w Londynie: niezrealizowany poeta, piosenkarka, początkująca aktorka oraz syn z rozwiedzioną matką. Wszyscy oni, chociaż los nigdy się do nich nie uśmiechnął, żyją w świecie swoich marzeń i fantazji, uodpornieni na to, co mówią i myślą o nich inni. Mówiąc w skrócie: zwariowani nieudacznicy zamieszkujący przedziwną willę Dom Pawia, którą kiedyś zbudowali bogaci londyńscy złotnicy.
Właścicielem domu jest Toby, trzydziestokilkuletni mężczyzna, który od zawsze marzył o byciu poetą. Niestety natura nie obdarzyła go talentem, ale mimo wszystko Toby nie poddaje się i – mimo że nigdy nie miał okazji zapłacić rachunków na czas – wciąż trzyma się swoich marzeń. I aby mieć na czynsz, wynajmuje kilka pokoi równie ciekawym nieudacznikom. Ruby to piosenkarka-nimfomanka, w której Toby się kocha, ale wstydzi się jej o tym powiedzieć, więc kobieta nieustannie rani jego serce śpiąc co noc z innym mężczyzną. Jest jeszcze Con — młody człowiek, który właśnie podjął pracę jako pomocnik w redakcji „Vouge'a” i jest zagubiony wśród pięknych, inteligentnych dziewcząt. W jednym pokoju mieszka z nim jego matka, która kiedyś porzuciła Cona, wyjeżdżając za granicę z obcym mężczyzną, a później — kiedy zabrakło jej pieniędzy — wprowadziła się do syna. Całą tę gromadę poznajemy w chwili, kiedy umiera najstarszy lokator domu – tajemniczy staruszek, który kiedyś napisał książkę, a później przez całe życie odkładał pieniądze do materaca. Po jego śmierci majątek otrzymuje Toby, który – dzięki namowom agenta nieruchomości — postanawia sprzedać swoją rezydencję, wcześniej odnawiając w niej meble i próbując się pozbyć niezbyt wygodnych lokatorów. Tylko jak to zrobić, skoro Toby ze wszystkimi się zaprzyjaźnił, a mimo wszystko chciałby im jakoś pomóc? Jego problem pomoże mu rozwiązać kobieta o imieniu Leah. To ona będzie przyglądała się lokatorom, poznawała ich potrzeby i marzenia, a później zasugeruje mu, w jaki sposób można im pomóc. Ich znajomość wkrótce przerodzi się w coś poważnego, więc Toby nie będzie mógł wyobrazić sobie życia bez Leah. Czy zwariowani lokatorzy wyprowadzą się z Domu Pawia? Czy Toby znajdzie prawdziwą miłość? Czy sprzeda dom i opublikuje swój pierwszy wiersz? Odpowiedź na te pytania niech pozostanie tajemnicą.
Książka „Ulica Marzeń 31” naprawdę poprawia humor, pokazując nam, że na świecie liczy się jeszcze coś innego niż pieniądze, kariera, piękny dom i władza. Lisa Jewell zaproponowała nam wizję świata, w którym lepiej jest odpoczywać, czytać książki, słuchać muzykę niż non stop pracować, odkładając na konto kolejny grosz. Przecież praca powinna być wyłącznie dodatkiem do życia, a nie odwrotnie. Fajnie jest też wiedzieć, że Lisa Jewell kiedyś została zwolniona z pracy i żeby się utrzymać, zaczęła pisać książki. A one okazały się bestsellerami. Genialna sprawa: móc robić to, co się kocha i mieć z tego frajdę oraz pieniądze. We właściwej kolejności: miłość, frajda i… wynagrodzenie (gdyby Jewell pisała z myślą o pieniądzach, nie stworzyłaby tak dobrej literatury). Może w postaci Toby'ego jest coś z autorki książki? Warto się o tym przekonać! I przeczytać inne powieści Lisy Jewell - „Vince i Joy. Opowieść o prawdziwej miłości”, „Prawdziwa historia Melody Browne” i „Po imprezie”. Mam nadzieję, że są równie dobre, co „Ulica marzeń 31”.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze