Mój syn jest gejem
EDYTA LITWINIUK • dawno temuGdybyś na dnie szafy syna znalazła stertę czasopism z nagimi mężczyznami lub przyłapała córkę na całowaniu się z koleżanką, jak byś zareagowała? Jesteśmy tolerancyjni póki homoseksualizm nas nie dotyczy. Kiedy przestępuje próg naszego domu, kiedy odmiennej orientacji seksualnej okazuje się ktoś bliski, komunały o tolerancji można rozbić o kant stołu. Zaskoczenie, niesmak, agresja - zamiast tolerancji.
Maciek (26 lat, polonista z Łodzi):
— Moja mama wybrała sobie sposób dosyć ciekawy, lecz na dłuższą metę karkołomny: udawanie, że nic się nie dzieje. Puszczanie mimo uszu i oczu faktu, że zamiast dziewczyny przyprowadzam do domu kolegów. Tak, jakby problem nie istniał. Nie jest tak głupia, żeby nie zauważyć. Musiała wyczuć to intuicyjnie — zawsze to przecież matka. A może znalazła w szafie moje czasopisma gejowskie. Nie obchodzi mnie to. Nie żyliśmy ze sobą dobrze. Można powiedzieć, że od kiedy zacząłem dorastać, mieliśmy na pieńku i sytuacja nigdy nie wróciła do normy.
Gdy uświadomiłem sobie — a raczej przyznałem sam przed sobą — że „wolę chłopców”, moją ostatnią myślą było, żeby powiedzieć o tym matce. Nigdy nie liczyłem się z jej zdaniem, więc i w tym wypadku była ostatnią osobą, na opinii której mogłoby mi zależeć. Nie miałem też zamiaru się przed nią kryć. Kiedy odwiedzali mnie najpierw Michał, a potem Arek, Tomek, drugi Tomek i znowu Michał, oświadczałem matce lakonicznie, że to koledzy. Ona zachowywała się, jakby to faktycznie byli koledzy. Ale dawała mi odczuć, że wie, iż tak nie jest. Byliśmy dla siebie wredni. Docinaliśmy sobie nawzajem. Nigdy jednak nie wyprosiła żadnego z moich „kolegów”. Nigdy też na ten temat nie rozmawialiśmy. To była dziwna sytuacja. To ona wybrała sobie taki sposób na przemilczenie tego, że jestem homoseksualistą, a ja byłem zbyt dumny, żeby z nią porozmawiać na ten temat. Tak zostało do dziś.
Kiedy poszedłem na studia, odetchnąłem z ulgą, zresztą ona pewnie też. Specjalnie wybrałem uczelnię na drugim końcu Polski, a potem tutaj zostałem. Jeżdżę do domu od święta i jest jak na obrazku: rozmowy o niczym, coś w stylu: „podaj sól, dziękuję”. Czy ojciec się domyśla? Nie wiem, czy mu powiedziała. Podejrzewam, że do dziś nic nie wie. Nie zamierzam tego zmieniać.
Iga ( 27 lat, pracownik socjalny z Lublina):
— Nigdy nie chciałam skrzywdzić moich rodziców. Kiedy uświadomiłam sobie, że nie jestem taka jak inni, starałam się ich przygotować na tę wiadomość. Nie miałam zamiaru kryć się przed nimi. Zawsze byliśmy ze sobą szczerzy. Ale miałam świadomość, że nie będzie łatwo, że muszę oswajać ich stopniowo.
Niestety, wszystko diabli wzięli. Wystarczyło, że mama nakryła mnie z moją dziewczyną podczas całowania, żeby w domu rozpętało się piekło. To było jeszcze na studiach, dziewczynę miałam od ponad roku. Fakt, może zbyt długo zwlekałam (do tej pory udawało nam się zachować w tajemnicy nasz związek), może po prostu mniej uważałyśmy. I stało się. Całus przerodził się w Armageddon.
Wcześniej nie pomyślałabym nawet, że mama tak zareaguje. Nawet nigdy wcześniej nie widziałam jej takiej. Była wściekła. Chodziła po domu i krzyczała na mnie. Rzucała brednie typu: -My z ojcem cię wychowaliśmy, a ty nam się tak odwdzięczasz. Tak jakby to, że jestem homoseksualistką, było moją winą. Potem kazała mi wybierać: dziewczyna albo rodzina. Wyszłam wtedy z domu z Anią i pojechałyśmy do akademika. To nie był wybór ona — rodzina. Miałam wybierać pomiędzy byciem „normalną” a tym, kim jestem. Nie mogłam tego zrobić. Do matki nie odzywałam się prawie dwa lata. Zupełny brak kontaktu. Próbowała nas pogodzić jej siostra. Ale chyba nie miała wiedzy, gdzie tkwi sedno problemu. Myślała, że się pokłóciłyśmy o jakąś głupotę.
Moja mam jest uparta, ja też. Niełatwo było nam dojść do porozumienia. Do złożenia broni zmusił nas pogrzeb ojca. Poinformowała mnie o nim ciotka. W czasie uroczystości matka w ogóle się nie odzywała. Na końcu podeszła do mnie i powiedziała, że więcej nie będziemy poruszać „tego” tematu. Że mogę przyjeżdżać do domu, ale bez moich „tak zwanych partnerek”. Wkurzyła mnie tym, ale w gruncie rzeczy zrobiło mi się jej żal. Zawsze miała kogoś, kto był obok niej, po śmierci ojca została sama. Zgodziłam się — co miałam robić? I tak moje prawdziwe życie toczyło się kilkaset kilometrów dalej.
Alicja (48 lat, pracownik banku z Ostródy):
— Mój syn ma 21 lat. Kilka dni temu powiedział mi, że jest gejem. Dla mnie to słowo brzmiało jak abstrakcja. Myślałam, że „tacy” zdarzają się gdzieś, ale nie w moim mieście. Ale Radek sprowadził mnie na ziemię. Powiedział, żebym się nie przejmowała, że to jest normalne i nie ma się czego wstydzić. Łatwo mu mówić. Nie jest matką. Nie widzi, jak rozbija się w gruz wizja jego przyszłej szczęśliwej rodziny z gromadką wnucząt. Nie zastanawia się nad tym, co robi twój syn, kiedy spóźnia się w piątkową noc. Może dobrze „zabawia się” z jakimś chłopcem, a może właśnie dorwała go banda łobuzów, która nie toleruje takich jak on?
Przyznaję, że kiedy poszedł na studia, odetchnęłam z ulgą. Myślałam sobie: - duże miasto, może tam będzie bezpieczniejszy. A potem gdzieś przeczytałam, że grupa młodych mężczyzn skatowała dwóch homoseksualistów i znowu zaczęłam się bać. W dużym mieście może jest bardziej anonimowy, ale też szybciej może stać mu się krzywda.
Dlaczego się nie przejęłam, kiedy mi o sobie powiedział? Nie wiem. Pewnie dlatego, że wychowywałam go sama, mąż odszedł ode nas, gdy syn miał dwa lata. Od dziecka na więcej mu pozwalałam. Może za bardzo się nad nim trzęsłam, za bardzo go rozpieszczałam, ale miałam tylko jego. Teraz nadal mam z nim dobry kontakt. Dzwoni codziennie. Często mnie odwiedza. Czasem z jakiś chłopakiem, czasem sam. Nie chcę tego stracić. Przecież nie mogę mu powiedzieć: synu zmień się, bądź taki jak inni. Świadomość, że jest homoseksualistą, boli, ale bardziej dlatego, że nigdy nie doczekam się wnuków, niż dlatego, że to coś złego. To moje dziecko. Jakbym mogła go odrzucić?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze