Niezerwane jabłko
CEGŁA • dawno temuMam dylemat: nie potrafię ocenić swoich uczuć. Spotkałam niedawno kogoś, w kim kochałam się platonicznie i w sekrecie dwa lata temu, spędziliśmy około godziny rozmawiając w większym towarzystwie. Byłam na imprezie ze swoim chłopakiem, niczego nie zauważył. Przez kilka ostatnich dni patrzę na niego trochę innymi oczami, jakby z oddali, i nie lubię siebie za to.
Droga Cegło!
Z tamtym facetem studiowałam półtora roku. Nie był z tych wystrzałowych, dla mnie miał jednak to coś. Podobnie jak ja, był raczej nieśmiały. Zmieniał się nie do poznania, kiedy… grał kogo innego. Miał niesamowity, samorodny talent naśladowczy. W kafejce, na ulicy, na imprezie – nagle coś w niego wstępowało i robił nam „kabaretony”, przedrzeźniając znanych ludzi, profesorów, znajomych, a każdy, kto patrzył, natychmiast siusiał po nogach ze śmiechu. Teraz myślę, że był to nie tylko talent, dla niego też sposób na wyjście z cienia – bycie w centrum, zabawianie innych do łez.
Ja nie miałam nikogo, wzdychałam do niego po kryjomu. Raz jeden w parku między wykładami odważyłam się i powiedziałam mu, jaki jest według mnie dobry, że się marnuje na tym naszym zarządzaniu, co to w ogóle za zawód dla niego? Rozmowa była miła… Reszta już nie. Poderwała go koleżanka z roku, miałam do niej idiotyczny żal, bo przecież nie zwierzałam się jej, nic nie wiedziała o moim uczuciu, miała prawo.
Trudno powiedzieć, ile dokładnie trwał ich związek, ponieważ po wakacjach on rzucił nasz wydział. Wrócił do swojej Łodzi i zaczął studiować aktorstwo. Powiodło mu się. Nie byłam z tego dumna jak ze swojej zasługi, byłam pewna, że mnóstwo innych osób na każdym kroku namawiało go do tego, co ja, chwaliło go. Trochę śledziłam go w necie, sprawdzałam, co tam słychać. Nie było to z mojej strony obsesyjne, z czasem zblakło, jak to podobno bywa, gdy kogoś nie widujemy bez przerwy.
Koleżanka studiuje z nami dalej, chyba jednak im nie wyszło, może z powodu jego wyjazdu. Ja trochę się otworzyłam, chodziłam na rehabilitację kręgosłupa i poznałam ludzi szczęśliwych, pogodnych, miłych pomimo cierpienia dużo większego niż moje. Na tych zajęciach poznałam mojego chłopaka, z którym jestem już dość długo. Jest człowiekiem uczynnym, dobrym, nie upaja go perspektywa zarabiania fortuny, nie przeraża groźba ubóstwa. Ma w sobie spokój, równowagę, cechy przeze mnie pożądane. Czuję się przy nim ważna i bezpieczna.
Teraz koleżanka, która ukradła mi (żartuję:)) moją wielką miłość, urządziła imprezę i zaprosiła także jego, przyjechał z Łodzi. Jak pisałam, nie jest to moja bliska przyjaciółka, dlatego nie wiem, czy zrobiła to np. z nadzieją na odnowienie znajomości. Z obserwacji wnioskuję, że nic z tych rzeczy, nie trzymali się razem, a już na pewno to ja wgapiałam się w niego nachalniej i częściej niż ona. Zmienił się, ale niewiele. Jest bardziej pewny siebie, nawet bez gry. Tym razem nie było atmosfery skeczowej, chociaż kilka osób namawiało go na występ parodystyczny, ale do tego nie doszło. Może głupio by się teraz czuł, popisując się jako prawdziwy student aktorstwa?
Zatańczyliśmy parę razy. Chyba nieświadomie popełnił błąd, rozbudzając wspomnienia. Powiedział mi, że posłuchał kiedyś mojej rady i że dziękuje mi za to. Że nie wierzył, jak jedna rozmowa przy jedzeniu kanapek może zmienić całe życie. To walnęło we mnie jak piorunem, naprawdę.
Rozmawiałam o tym spotkaniu z mamą. W latach 80., jeszcze jako uczennica, pracowała ciężko przy jakichś blachach. Opowiedziała mi z uśmiechem o swoim koledze, który codziennie przynosił jej do pracy jabłko. Jedz jabłka, nie nabawisz się ołowicy - mówił. Mama twierdzi, że myśli o nim przynajmniej raz w tygodniu, czasem codziennie. Nigdy do niczego nie doszło. Ale kochasz tatę? – spytałam. Rozśmieszyłam ją. Oczywiście, a co to ma do rzeczy?.
Nic więcej nie powiedziała i nie wiem, czy chciała. Pewnie moje zachowanie jest niedojrzałe. Koleżanki ze studiów miały pierwszych chłopaków jako 13- lub 14-latki, może dzięki temu umieją rozpoznać prawdziwą miłość, odróżnić od dziecinady. Ja się zakochałam mając lat 20, a teraz jestem z chłopakiem i nie wiem, czy czuję do niego to, co powinnam, czy siebie i jego oszukuję. O tamtym myślę teraz codziennie, jak mama o tych nieszczęsnych jabłkach…
Tracey
***
Droga Tracey!
Na prawdziwą, dojrzałą, jak byś chciała, miłość składa się wiele różnych rzeczy: pierwsze wejrzenie i oczarowanie, wspólne przeżycia i zainteresowania, sprawdziany tego, co dobre i złe, fascynacja erotyczna, podobieństwo celów życiowych. Twój list mówi mi jasno i wyraźnie, że jeszcze swojego jabłka nie zerwałaś.
Nie zamartwiaj się tym, nie dramatyzuj. Nie ma określonego wieku metrykalnego, liczby partnerów ani innych czynników, które gwarantowałyby sukces. Wskaźnikiem miłości jest raczej poziom odczuwanych emocji i natężenie chwil satysfakcji w różnych dziedzinach. To daje jako taką pewność. Moim zdaniem swojej pełni jeszcze nie przeżyłaś.
Z pierwszym kolegą były z Twojej strony wielkie emocje, zachwyt nad jego darem, bezinteresowna życzliwość. Nigdy nie odważyłaś się sprawdzić, czy można poza to wyjść – zwyczajnie zaproponować kawę, wymienić telefony… Żeby mieć lepszy ogląd sytuacji, zbadać swoje szanse. Twoja i jego nieśmiałość zderzyły się bezszelestnie i poszły sobie, każda w swoją stronę. Nie wiem — może koleżance było łatwiej go zaczepić, bo nie omdlewała na jego widok? Jej strata, Twoje przeżycia są bezcenne:). Serio. Ale czy to była miłość, a to, co masz obecnie, nią nie jest? Ba!
Nie napisałaś tego wprost, ale rozumiem, że ponowne spotkanie nie zaowocowało konkretem czy choćby uchyleniem furtki. Nie było flirtu, umawiania się na przyszły kontakt. I szczerze powiem – bardzo dobrze! Nie warto pochopnie rujnować fajnego związku z powodu sentymentów. Warto natomiast wykorzystać sentymenty do autoanalizy. Fajny związek zasługuje na to, by go starannie przemyśleć. I odpowiedzieć sobie na pytanie, czy… rzeczywiście jest fajny.
Nie jest ważne, czy mogłabyś cofnąć się w czasie i zrealizować tamto marzenie. Ważne, żebyś zmobilizowała teraz całą siłę woli i skoncentrowała myśli na swoim obecnym chłopaku. Czy na którymkolwiek etapie znajomości z nim czułaś zauroczenie, spełnienie, przeczucie, że to jest właśnie to? Pytam, ponieważ zastanowiła mnie wzmianka o „cechach, których pożądasz”. Ciekawy dobór słów. I trochę niepokojący. Namiętność i rozum rzadko spotykają się w tym samym momencie. Przeświadczenie, że charakter partnera zapewni nam stabilność życiową, jest oczywiście kuszące. Może jednak, po pierwsze, być złudne, po drugie, sygnalizować, że nie odwzajemniamy jego uczuć, a jedynie budujemy na nich bliżej nieokreśloną przyszłość.
I tu przyznaję Ci rację – swoje intencje powinnaś starannie przebadać, jeśli ważna jest dla Ciebie uczciwość. Jesteś idealistką, nigdy nie zadowoli Cię związek, w którym jedno kocha bardziej. Miej to w pamięci — nie tylko teraz, gdy zarzucasz sobie spadek zainteresowania wobec Twojego chłopaka. Także wówczas, gdy dopadną Cię rozważania, co by było, gdyby…
Przyszłość jest nieobliczalna. Nie kalkuluj, tylko żyj w zgodzie ze sobą.
Pozdrawiam bardzo mocno.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze