Kobieca intuicja i męski instynkt
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuPowszechnie się sądzi, że kobiety mają intuicję, a mężczyźni instynkt. Praktyczna różnica jest taka, że nie da się dogadać między płciami. W pewien sposób rozumiem homoseksualistów i sądzę, że część gejów i lesbijek kieruje się czymś innym niż pociąg do tej samej płci. Facet łatwiej znajdzie punkt wspólny z facetem, odkryją więcej tematów do rozmów, skończą się awantury o niepozmywane gary, obsikaną deskę klozetową i powroty z knajpy o czwartej nad ranem.
Powszechnie się sądzi, że kobiety mają intuicję, a mężczyźni instynkt. Praktyczna różnica jest taka, że nie da się dogadać między płciami.
W pewien sposób rozumiem homoseksualistów i sądzę, że część gejów i lesbijek kieruje się czymś innym niż pociąg do tej samej płci. Facet łatwiej znajdzie punkt wspólny z facetem, odkryją więcej tematów do rozmów, skończą się awantury o niepozmywane gary, obsikaną deskę klozetową i powroty z knajpy o czwartej nad ranem (tylko po gitarę, rzecz jasna). Seks w pewnym wieku traci na znaczeniu, do wielu rzeczy można przywyknąć, jeśli nawet nie polubić to znosić z godnością, w konsekwencji czego liczba homoseksualistów będzie wzrastać, zwłaszcza, że tolerancja na tę odmienność stała się oczkiem w głowie większości społeczności.
Jestem człowiekiem prostym i w prostocie rozmiłowanym: jeśli, na przykład, oświadczam, że nie lubię Kasi, oznacza to tylko tyle, że Kasia nie zdobyła mojego upodobania. Narzekając na obiad, który mi nie smakuje, zżymam się raczej na świństwa zaśmiecające mi talerz (warzywa na przykład), a nie na osobę, która podsunęła go pod pysk mój paskudny. Wreszcie, gdy porozumiewam się monosylabami lub zgoła mruknięciami, oznacza to tyle tylko, że Bóg w swej nieskończonej roztropności doświadczył mnie kataklizmem kaca. Facet zrozumie.
Obcowanie z kobietą w takich właśnie sytuacjach powinno mi się w sumie podobać: wszystko co powiem i co zrobię zyskuje bowiem niesamowite znaczenie: jakbym stał się nagle centrum widzialnego wszechświata, moje słowo wzniecało pożary, a podłubanie w nosie przelewało oceany z jednego w drugi.
Otóż moja niechęć do Kasi nie wynika z tego, że Kasia, na przykład ma piskliwy głos i śmierdzi, lecz czegoś strasznie jej zazdroszczę: dobrej pracy, urody wstrząsającej i łatwości pozyskiwania sobie bliźnich. Jeśli zaś Kasia jest szarą myszką na bezrobociu, do tego samotną jak bociek pośrodku Sahary, moją niechęć wzbudzi spokój, z którym Kasia godzi się z tymi wszystkimi nieszczęściami. Krzywiąc się na warzywa lekceważę trud ich przygotowania, do tego mam wszystkiego dosyć i pragnę umrzeć – jestem więc egoistą, który myśli tylko o sobie. Moje mruknięcia przestają być wynikiem kaca, lecz ogólnego zaniku sympatii do partnerki, lekceważeniem jej wewnętrznego świata, potrzeb oraz nieśmiałą próbą pogodzenia się ze zdradą, której niezawodnie dopuściłem się, rzekomo balując z kolegami. Zakup kwiatów jeszcze sprawę pogorszy. Dlaczego tak jest, pytam. Odpowiedź jest zawsze ta sama:
— Bo tak czuję.
Wszelkie próby obrony mojego stanowiska skazane są na porażkę, koniec końców dziewczyna ma rację i nie zdołam jej przekonać, że powinna czuć coś zupełnie innego, prędzej już sobie wkręcę, jak to czegoś tam Kasi zazdroszczę. Na upartego mógłbym zastosować kobiecą metodę względem płci przeciwnej, to znaczy, długo i cierpliwie tłumaczyć ich zachowania wedle własnego widzimisie. Tu wkradłoby się kłamstwo, zabójca każdego związku, co jeszcze nie jest takim kłopotem – związki mają to do siebie, że zdychają i zawsze można wystarać się o nowy. Dramat w tym, że nie dam rady, nie posiadam bowiem intuicji, musiałbym koncypować na zimno i jeszcze się tego trzymać (czytaj: pamiętać). To zadanie pozostaje niewykonalne ze względu na przymioty męskiego charakteru: pamięć mamy krótką i trudno być konsekwentnym wobec czegoś, co się natychmiast zapomniało (kogo, u diabła, obchodzi nasza Kasia?). Tłumaczenie, że jest zupełnie inaczej nie ma żadnego sensu, bo kobieta wierzy w swą intuicję bardziej niż mnich w święty obraz. Pozostaje odpuścić. Zgodzić się. Przytaknąć. Inaczej stanę do walki z bestią, która odgryzie mi głowę.
W ten sposób, kobieta przeobraża faceta zgodnie ze swoim widzeniem świata: tak długo powtarza swoje wytłumaczenie dla określonych zachowań i zdarzeń, że chłop nieszczęsny wreszcie jej uwierzy. Przyzna: Kasi nie lubię bo jej zazdroszczę i wcale nie chodzi o zapach. Obiad był pyszny, tylko ty mnie złościsz. Tak, chodziłem na dziewczyny, ale już więcej nie będę.
Tkwi w tym jakiś element szczerości, kobieca konsekwencja ma przecież siłę kropli, co w końcu górę przepołowi. Zwłaszcza, gdy niewiasta jest ładna i ciepła, zdoła mi wmówić, że przyleciałem z Saturna.
Pewnym pocieszeniem w tej sytuacji jest fakt, że zwycięstwo odniesione przez kobietę ma charakter krótkotrwały, czyli pozorny. Intuicja to nerwowe zwierzątko, wierci się, szpera i nieustannie wsadza nosek w kąty tak nowe, jak i znajome, a wszelki bezruch wprawia ją w rozdrażnienie. Nacieszywszy się niełatwym przecież sukcesem zacznie rozpoznawać znaki rozpadu, coś przestanie się zgadzać, aż nie zgadzać zacznie się wszystko. Jaskółką zmiany okażą się pytania:
— Czy ty na pewno Kasi zazdrościsz? Może ty ją lubisz tak naprawdę, co? Jak mogłeś uwierzyć, że ona jest od ciebie lepsza?
Aż wreszcie, kiedy zagadnienie Kasi i mojego do niej stosunku nabrzmieje i podejdzie ropą, usłyszę coś takiego:
— Wstydziłbyś się. Nie masz za grosz wyrozumiałości. Nie lubisz Kasi, bo ma piskliwy głos i śmierdzi.
Co zabawne, informację tę odbiorę jako nowość, dopiero potem pojmę, że tak właśnie sądziłem na początku i ucieszę się ze wspólnego zrozumienia. Na krótko.
Karuzela z intuicją rozkręci się na nowo.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze