Czy mięso jest męskie?
MONIKA SZYMANOWSKA • dawno temuChoroby układu krążenia zajmują pierwsze miejsce pod względem przyczyny zgonów w Polsce. Niektórzy specjaliści zwracają uwagę, że im więcej tłuszczów nasyconych i cholesterolu w diecie, tym większe ryzyko rozwoju choroby serca. Ich zdaniem zastąpienie białka zwierzęcego białkiem sojowym wyraźnie obniża poziom cholesterolu. Polacy jednak robią to raczej powoli i z dużą niechęcią. Podświadomość czy zew krwi?
Naukowcy biją na alarm, że spożywanie pokarmów odzwierzęcych, zwłaszcza tłuszczów, to pomaganie największym cywilizacyjnym zabójcom – chorobom układu krążenia. Zdania są jednak podzielone. Nie wykazano prostego przełożenia pomiędzy jedzeniem mięsa a zawałem czy udarem. Nie ma też stuprocentowych dowodów na to, że epizody kardiologiczne, częstsze u mężczyzn, wynikają właśnie z mięsnej diety. A jednak w pewnych kręgach mięso nadal uważa się za… atrybut męskości.
Mięso dla mężczyzn?
Opinie takie ukształtowała (wybiórczo zresztą) historia ludzkości. Kultura. Tradycja. Mimowolnie tym czynnikom ulegamy, tworząc kolejne mity i podtrzymując je. Mamy żywotny południowy kult temperamentnych macho, mamy walki byków, mamy społeczeństwa bazujące do dziś na myślistwie – zwłaszcza w najzimniejszych rejonach świata… A na polowanie zwykle chodzi mężczyzna.
Potwierdzają to najnowsze badania Briana Wansinka z Cornell University Food and Brand — w trakcie analizy wyników okazało się, że mięso budzi najwięcej skojarzeń z siłą i męskością, podczas gdy warzywa są kojarzone z cechami kobiecymi.
Pokutują też schematy myślowe, np. związane z pracą fizyczną czy aktywnością sportową. W polskiej rodzinie ojciec górnik czy syn koszykarz zawsze dostawał największy kotlet. Dzisiejszy kulturysta amator nie bardzo wierzy, że zbuduje „rzeźbę” na sojowym serku i makaronie. O zgrozo, tak szkodliwe podobno mięso zastępuje coraz częściej odżywkami.
Potrzebne, smaczne, drogie
Mięso tymczasem jest… ludzkie, i męskie, i kobiece. Ponieważ człowiek to wszystkożerca. Jego uzębienie, pojemność żołądka, budowa całego układu trawiennego oraz metabolizm predestynują go do jedzenia mięsa jako jednego ze składników diety, ważnego budulca organizmu.
Dla odróżnienia — duże stworzenie roślinożerne posiada wole i 100-litrowy żołądek, cały dzień poświęca jedzeniu, by zaspokoić swoje zapotrzebowanie na energię i składniki odżywcze. Ma na to czas. Człowiek prowadzi inny tryb życia, znajduje się na odmiennym poziomie ewolucji.
Tyle, że na przestrzeni owej ewolucji proporcje naszych posiłków ulegały zmianie. U zarania dziejów człowiek musiał dużo biegać i polować, być silny fizycznie, by upolować zwierza i zjeść go dla nabrania kolejnych sił. To rodzaj błędnego koła.
Dziś, w erze aut i foteli, nasze organizmy wysilają się dużo mniej i mniej białka zwierzęcego im wystarcza. Co nie znaczy, że każdy bez wyjątku organizm – męski czy damski — może się bez niego obejść i zachować zdrowie. Ani że każdy winien rezygnować z mięsa z przyczyn ideologicznych.
Niestety, nie znaczy to również, że prowadząc siedzący tryb życia, potrafimy zachować umiar w jedzeniu w ogóle, np. spożycie mięsa ograniczyć do porcji, jaka jest nam niezbędna – choćby przez wzgląd na równowagę w przyrodzie i zachowanie prawidłowej wagi ciała.
Dylemat moralny i płciowy
Masowy chów zwierząt ubojnych, sposoby ich uśmiercania – to kwestie budzące mnóstwo kontrowersji, nawet wśród osób nie będących wegetarianami. Wciąż trwa równolegle odwieczny spór o łowiectwo, które w świecie cywilizowanym przestało być walką o byt, ale nie przestaje być popularnym zawodem ani… hobby.
Odsetek kobiet-myśliwych w istocie jest niewielki, ale czy na pewno z powodu gorszych parametrów fizycznych i większej wrażliwości? Raczej za sprawą mocno trzymającego się w kulturze patriarchatu. A już w arystokratycznej i barbarzyńskiej rozrywce: konnych pogoniach za lisem kobiet nie brakowało nigdy. Czemu więc dziś postrzega się panie jako kruche istoty, które z powodzeniem zadowolą się listkiem sałaty i gotowaną marchewką? Co by na to powiedziała bogini Diana albo wojownicze Amazonki? Oto jest pytanie.
Do soi z taką pewną nieufnością…
Niedoceniane przyczyny mięsnego apetytu człowieka to, po pierwsze, ukształtowane kubki smakowe, które przekazują do mózgu informację, że mięso jest po prostu smaczne. Po drugie, utożsamianie mięsa z dobrobytem i zamożnością.
Nie bez powodu producenci pragnący zbić kokosy na modzie wege starają się upodobnić swoje smakołyki do mięsa, oferując parówki sojowe, steki, befsztyki czy kotlety z soi a la schabowy. Wychodzą oni z założenia, że człowiek „woli” myśleć, iż jednak je mięso. Piotr Poniński z firmy Polsoja podkreśla:
— Wielu naszych klientów, którzy w ogóle nie jedzą mięsa, ma nam za złe, że tworzymy produkty nuggety, sznycle czy pasztety z soi — produkty, które odwołują się, w smaku i nazewnictwie, do swoich mięsnych odpowiedników. Wierzę jednak, że taka strategia ma głęboki sens, ponieważ dzięki temu nasze produkty są łatwiej dostępne i bardziej zrozumiałe dla osób, które chcą spróbować przejść na zdrowszą dietę. Łatwiej też komponować z nich posiłki.
Zakładając nawet, że soja dorównuje mięsu pod każdym względem, a nawet je przewyższa, pamiętać warto, że kuchnia wegetariańska to finezyjna, pracochłonna i wcale nietania sztuka, której filarem są odpowiednie przyprawy. A skoro mężczyźni tak się palą do gotowania, nie ma powodu, by i na polu soi nie udowodnili swych mistrzowskich talentów. I może za 100 lat wyniki badań pokażą, że to soja jest macho!
Źródło: informacja prasowa Katarzyna Florczyk
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze