Hormonia babskiej przyjaźni
MARGOLA&KAZA • dawno temuZ tą babską przyjaźnią to wiemy, jak jest. Spotkają się dwie takie i się polubią. Wbrew obiegowej opinii kobiety lubią się nawzajem i nie jest bynajmniej tak, że ta zazdrości tamtej biustu, a oważ kolejnej paznokci oraz bogatego męża. Nie, nie. Kobiety wobec siebie są serdeczne (bardziej lub mniej szczerze) i bezkrytyczne (ach, och, jak ślicznie dziś wyglądasz, nawet mimo tych pryszczy). I nic tego nie zmieni.
Nawet te chrzanione fazy Księżyca. Choć powiem Ci Kazo szczerze, są chwile, gdy nienawidzę kobiet. A raczej kobiecości moich przyjaciółek. Z grubsza jest tak: każda z bliskich mi osób płci damskiej jest w jakiś sposób wyjątkowa. Wyjątkowo mądra, wyjątkowo błyskotliwa, wyjątkowo złośliwa, wyjątkowo wyjątkowa. Podziwiam je i wielbię, a niekiedy po prostu lubię, a innym razem wzburzają mi krew, a zależy to, jak przypuszczam, od chrzanionych faz Księżyca. I to zarówno jeśli idzie o mój poziom tolerancji na tzw. inszą inszość, jak i ich stopień tolerancji na moje humory i ich pochodne.
Z grubsza rzecz biorąc, Kaza, to jest tak. Baby się poznają i zaprzyjaźniają. Pałają do siebie sympatią w sposób zaiste niewytłumaczalny. Początki niektórych przyjaźni przypominają jako żywo miłości od pierwszego wejrzenia. Każda z nich uzupełnia moje życie i moją, że się tak górnolotnie wyrażę, duszę, w sposób absolutny i doskonały. Spotkałam i okazało się, że jesteśmy sobie w jakiś sposób niezbędne. No i jesteśmy. Zbędne czy nie – za to po prostu zawsze. Znaczy, przynajmniej dla mnie zawsze, bo dla nich, to już niestety różnie bywa. Może ja mam więcej testosteronu, a może one są jakoś bardziej podatne na chrzanione fazy Księżyca, ale wiesz, tak się jakoś składa, że co jakiś czas któraś się obraża o bliżej niewyjaśnioną zbrodnię. Ja to jestem prosta kobieta: przyjaźń dla mnie nie podlega dyskusji. Jest i już. Jest dla mnie naturalne, że człowiek przeżywa różne chwile, raz ma większą ochotę na kontakt, raz mniejszą, a innym razem po prostu nie ma czasu. Przyjaciel to dla mnie człowiek, do którego zadzwonię po długiej przerwie, a on pogada ze mną, jakbyśmy się wczoraj widzieli. Nadal będzie wszystko rozumiał, nadal będzie przy mnie murem stał. To ktoś taki, kto widząc, że znikam mu z pola widzenia, zaniepokoi się, że może się coś złego ze mną dzieje. Kto nie zareaguje pretensją na moje czasowe milczenie wynikające a to z kłopotów osobistych, a to z czarnej, zasysającej mnie depresji, lecz stanie w milczeniu obok mnie i uściśnie mi dłoń. Takim oto jawi mi się przyjaciel i uparcie próbuję zastosować tę definicję do przyjaźni damskiej. A tu, moja Droga, niespodzianka: albo psiapsióła, albo przyjaciel w spódnicy i nie ma uproś: nic pośrodku. Przyjaciel w spódnicy to już wiesz, jak wyżej.
A psiapsióła? Dzwoni taka do Ciebie w sobotni ranek, nie zważając na to, że prowadzisz intensywne życie, a to zawodowe, a to towarzyskie (w ramach odskoczni od zawodowego postanawiasz np. przepić cały piątek w towarzystwie i w sobotę jesteś po pierwsze zmęczona, po drugie masz, dajmy na to, kaca) i plepla, świdrując obolały mózg i nie zważając na nieśmiałe sugestie, że oddzwonisz już za chwileczkę, już za momencik, tylko doprowadzisz się do porządku. Albo nie dzwoni i fuma się na śmierć, że Ty nie zadzwoniłaś. Albo fuma się na wspomnianą śmierć z bliżej niewyjaśnionych przyczyn, grobowym milczeniem dając Ci do zrozumienia, że dopuściłaś się jakiegoś haniebnego czynu względem niej. Albo napiera na Ciebie przez cały tydzień, że już, natychmiast masz rzucić wszystko i gnać na łeb na szyję pić kawę i omawiać najnowsze trendy w modzie światowej, gdyż ona właśnie studiuje w szkole krawiectwa artystycznego i z gorliwością neofitki wtajemnicza Cię w tafty i hafty. Ty idziesz w sobotę na zajęcia, bo z mozołem postanawiasz uzupełnić wykształcenie w zakresie szkolnictwa wyższego, ale przecież możesz sobie raz odpuścić zajęcia. Dla niej jej szpilki i igiełki to najcięższa praca pod słońcem i nie ma nic od niej bardziej odpowiedzialnego i energochłonnego i ona jest cały czas zmęczona, ona jest cały czas niewyspana, bo marszczyła i fałdowała całą noc kreację wieczorową na ostatni pokaz. No i pięknie. Rzecz w tym, że wymuszane na Tobie zachwyty nawet dla Ciebie samej brzmią niezbyt przekonująco. Mam taką teorię sprężyny: jak naciśniesz, to musi odskoczyć. Stosuję ją z powodzeniem w różnych dziedzinach życia i zauważam z dumą, że działa. Nie naciskam, nie wymuszam i prędzej czy później efekty przychodzą same. Wiem po sobie, że im większe jest – już nawet nie oczekiwanie, a przymus – kontaktu z mojej strony, tym trudniej zadzwonić.
Psiapsióła urodziła się na pępek świata i choćbyś kijem mieszała w Wiśle, nie zawrócisz jej z raz obranego kierunku. Psiapsióła napiera, wysysa, poznaje Twoje słabe strony i bez pardonu z nich korzysta, aby zmusić Cię do działań, które jej w danej chwili odpowiadają. Psiapsióła jest wampirem energetycznym, emocjonalnym i intelektualnym i Twoje życie powoli zmienia się w rozgrywkę uników, odskoków i nagłych przykucnięć za krzakiem.
Co Cię zatem trzyma przy psiapsióle?
To bardzo skomplikowane. Może jest wyjątkowo mądra. A może wyjątkowo nieszczęśliwa. Może czujesz się za nią odpowiedzialna. A może po prostu na swój pokrętny, babski sposób kochasz ją w głębi ducha, bo tak jest podobna do Ciebie….
Spójrz, pępku świata numer dwa, w lustro, i rzuć kamieniem, jeśli starczy Ci odwagi. I nie nalegaj, żebym pisała do Ciebie częściej, szybciej i dłużej. Zważ na sprężyny, zważ na sprężyny….
Margola
* * *
Aha, widzę, że palec Twój wyraźnie w moim kierunku wycelowany. Skąd wiedziałaś? Może nie wiedziałaś, może odezwałam się jak przysłowiowe nożyce, ale faktycznie – Taktyka Pępka jest mi znana i to nawet z autopsji. Tak, fumam się na śmierć, nie odzywam, milczeniem daję do zrozumienia to i owo, a czasem nawet wszystko naraz. Nie tylko sprężynę, ale śrubę kontaktów przykręcam! Komplementów żądam, a i wydusić mi się nieraz zdarzyło. Ale nie z przyjaciółki… po kiego grzyba??? Takie paskudne rzeczy robi się zwykle mężczyznom pozostającym z nami w stosunkach, nazwijmy to, erotycznych. Tylko oni są w stanie w pełni docenić nasze starania i sprostać takim wyzwaniom.
Niepokoi mnie Margolu, że Ty tak za tymi krzakami unikasz i odskakujesz, wyduszasz komplementy, zamiast z otwartą przyłbicą kawę na ławę wyłożyć przy jakiejś kawie. Wiesz, jak baba babie, przyjaciółka przyjaciółce, może być przy świetle księżyca…Jest taka rzecz, którą w przyjaciołach uwielbiam. Nie serdeczność i bezkrytyczność, ale szczerość i trzeźwe spojrzenie. Nie trzeźwe, bo akurat racjonalnie patrzą na świat, ale trzeźwe, bo jest to spojrzenie drugiej osoby, z boku. Ile razy z kłębowiska moich własnych zapętleń wyciągała mnie prostująca rzeczywistość uwaga przyjaciół – nie wiem już, ale jestem im wdzięczna za tą odrobinę surowości.
Może ta koleżanka sądzi, że haftowanie i zaszywanie fałdek to Twoje ulubione zajęcie, skoro godzisz się wysłuchiwać jej wielogodzinnych tyrad na temat krawiectwa, może jej się wydaje, że zabawianie jej osoby to Twoje życiowe posłannictwo i pasja. Że cel masz taki szczytny, bo ją uwielbiasz prawie tak samo, jak ona sama się uwielbia i ona ten sobotni, rześki poranek poświęci właśnie Tobie, żebyś mogła, smakując jej relacje opowiadane w skali 1:1, wracać do zdrowia nadwyrężonego rozpustą wszelaką dnia poprzedniego. Może to jest tak, jak z leniwymi, co to je żona mężowi robiła całe życie, bo myślała, że on lubi, a on je zjadał, mimo że nie znosił, bo nie chciał zrobić przykrości żonie, która lubiła je robić. Trzeba by się było przekonać. Trzeba by było koleżance szczerze powiedzieć, że krawiectwo opanowałaś na poziomie podstawowym. Reszta Cię nie obchodzi, trendy światowe masz w nosie, a jedyne fałdki, o których możesz ewentualnie porozmawiać, to te, które zauważyłaś na własnym brzuchu. I zobaczyć, co ona na to. Możesz się dowiedzieć o sobie tego czy owego przy okazji takiej rozmowy, np. że jesteś samolubną egoistką, którą interesują wyłącznie jej własne problemy i uważasz się za pępek świata. Może… W najgorszym razie masz psiapsiółowe sobotnie telefony z głowy na parę ładnych miesięcy. Może nawet na zawsze, ale co to za przyjaźń, której szkodzi szczera rozmowa? Ani chybi jest to przyjaźń toksyczna, nie polecana przez poradniki zdrowego życia psychicznego.
Gdyby punkt, w którym leży pępek świata, przyjąć za środek ciężkości związku, to okazuje się, że przyjaciółka nie szuka przyjaźni, a bezgranicznego uwielbienia. A Ty na swój skomplikowany sposób to właśnie jej dajesz. Kochać bez wzajemności można, ale przyjaźnić się – raczej niezbyt.
Żeby wszystko było jasne i uporządkowane, przełóż proszę swoja koleżankę z szufladki z napisem PRZYJAŹŃ, do tej z napisem SPRAWY, DLA KTÓRYCH LUBIĘ SIĘ POŚWIĘCAĆ. BO LUBIĘ. Jakiś porządek musi być.
Kaza
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze