Przyjaciółka z jadem
KATARZYNA PIÓRKOWSKA • dawno temuZ przyjaźnią bywa tak samo jak z miłością. Zdarza się, że nim trafimy na odpowiedniego człowieka, spotykamy ludzi, którzy nas ranią. Toksyczna przyjaźń uwiera, powoduje frustrację i fatalne samopoczucie. Jak ją rozpoznać i jak zerwać taką relację?
Danuta (27 lat, prowadzi zajęcia z tańca brzucha we Wrocławiu):
— Wszystko było w najlepszym porządku, kiedy byłyśmy tylko we dwie. Rozumiałyśmy się w oka mgnieniu, to samo nas bawiło, śmieszyło i to samo wyciskało łzy z oczu. Gorzej, kiedy pojawiał się między nami ktoś z zewnątrz: moja współpracowniczka, koleżanka, którą zaprosiłam na zajęcia, lub chłopak. W Sylwię wtedy jakby wstępował zły duch. Niby żartem mówiła, że powinnam troszkę schudnąć, zmienić fryzurę, styl ubierania się. Kiedy zdarzyło mi się popełnić jakiś słowny lapsus, poprawiała mnie mówiąc specjalnie tak głośno, żeby wszyscy słyszeli, czym nieraz sprawiała, że czułam się okropnie zawstydzona i o mało nie zapadałam się pod ziemię. Tak samo bywało, kiedy organizowałam jakieś przyjęcie w domu. Moja przyjaciółka nie zostawiała na mnie suchej nitki, a to krytykując za brak odpowiednich sztućców, a to za niezbyt dokładnie umyte jej zdaniem kieliszki czy za mocno doprawioną potrawę. Doszło do tego, że nim się z kimś spotkałyśmy, zaklinałam, żeby powstrzymała się od ośmieszania mnie. Upominałam się o coś, co w przyjaźni należy się chyba z definicji. Niestety moje prośby nie przynosiły skutku.
Sylwia z uporem wpędzała mnie w kompleksy i pluła w moją stronę jadem. Przy niej czułam się głupia, gruba, po prostu nic nie warta. Pozbawiała mnie energii i wykańczała psychicznie. W końcu wygarnęłam jej prosto w oczy wszystko to, co tak długo dusiłam w sobie, i raz na zawsze zakończyłam tę „przyjaźń”. Cena, jaką przychodziło mi płacić za tę znajomość, była zbyt wysoka.
Barbara (31 lat, prawniczka z Torunia):
— Zawsze lubiłam ładnie i modnie się ubierać i nigdy nie oszczędzałam na ciuchach i kosmetykach. Na szczęście stać mnie było na dobre marki i gatunki. I chociaż nigdy nie byłam zwolenniczką wymieniania się ubraniami ani pożyczania sobie ich, odkąd zaprzyjaźniłam się z Beatą, stało się to dla mnie czymś zupełnie naturalnym. Tym bardziej, że obie fascynowałyśmy się modą. Bywało, że zakładałam jej słomkowy kapelusz, a ona moją bluzkę.
Kłopot pojawiał się w momencie, kiedy upominałam się o swoją rzecz, której Beata nie oddawała mi przez parę dobrych tygodni. Zupełnie nie speszona zakładała ją po parę razy, chociaż pożyczała tylko na tę jedną, jedyną imprezę. Irytowało mnie to, bo w taki sposób straciłam jedwabną bluzkę, a chwilę potem drogą sukienkę z żorżety. Beata nie tylko nosiła je po parę razy, ale też, nie patrząc na metki, prała, lekceważąc wytyczne producenta i zwyczajnie w świecie niszczyła tak moje drogie ciuchy! Czułam się wykorzystana, bo ona dobrze bawiła się moim kosztem.
W dodatku „moja przyjaciółka” z uwielbieniem kopiowała mój styl, wzorując się na mnie. Malowała się i czesała niemal identycznie, używała tych samych perfum. Kiedy zwracałam jej na to uwagę, mówiła, że coś sobie wymyślam. Denerwowało mnie to tak, że odsunęłam się od niej.
Anita (32 lata, nauczycielka biologii z Tychów):
— Zanim sobie uświadomiłam, że to co mnie łączy z Kaśką to po prostu toksyczna relacja, upłynęło sporo czasu. Długo myślałam, że oto mnie kobiecie bądź co bądź już dorosłej zdarzyło się coś wyjątkowego, co przecież nie zdarza się często w takim wieku – prawdziwa przyjaźń. Byłam przekonana, że Kaśka, którą przypadkiem poznałam na forum kosmetycznym, gdzie rozmawiałam o naturalnych kosmetykach, to osoba szczera, wrażliwa, oddana mi całym sercem. Byłam nią zachwycona i oczarowana. Oto w moim nudnym życiu wreszcie pojawił się ktoś, kto potrafił mnie rozweselić, tak o niej wtedy myślałam.
Miała charyzmę i dar zjednywania sobie ludzi. Podobało mi się to tym bardziej, że szybko zaakceptowali ją też moi znajomi. Wprowadziłam ją do swojej paczki. Po pewnym czasie jednak zaczęły mi się otwierać oczy. Spostrzegłam, że Kaśka uczestniczy w moim życiu na każdym nieomal kroku, nie dając przerwy na oddech i że ostro protestuje, kiedy na przykład chcę iść gdzieś sama. Zwyczajnie szantażowała mnie emocjonalnie. Doszło do tego, że funkcjonowałyśmy niczym papużki nierozłączki. Nic nie działo się bez jej wiedzy, ingerowała w niemal wszystkie sfery mojego życia, pytała kto dzwonił i po co, a także o to kim jest osoba, którą zaprosiłam do grona swoich znajomych na portalu. To stawało się dla mnie coraz bardziej męczące, a w końcu doprowadziło do ostrej wymiany zdań.
Nie spotykamy się od pewnego czasu, ale doszły mnie słuchy jak „odpłaciłam” Kaśce za jej troskę. Żali się wszystkim moim znajomym, jak okropnie ją potraktowałam i jak to ona bardzo się zawsze o mnie martwiła.
Sabina (30 lat, urzędniczka z Krakowa):
— Moje małżeństwo rozpadło się z hukiem po kilku latach. Powodem rozwodu była inna kobieta, dziewczyna którą mój mąż poznał w pracy i która gwałtownie wywróciła jego dotychczasowe życie do góry nogami. Trudno to znosiłam i sama nie wiem, jakbym przez to wszystko przeszła, gdyby nie Anka. To ona spędzała ze mną długie godziny, wysłuchiwała żali i cierpliwie pozwalała, żebym wypłakiwała się w jej rękaw. Miałam ją za swoją prawdziwą przyjaciółkę i szczerze zwierzałam ze wszystkiego. Psioczyłam na byłego męża, czując, że przynosi mi to dużą ulgę. Ona potakiwała, mówiąc jaki to drań z niego i kobieciarz. Czułam, że trzymamy wspólny front. Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy przypadkiem dowiedziałam się, że pewnego dnia widziano ją na mieście z moim eksmężem! Kiedy zapytałam wprost, odpowiedziała, że po prostu na niego wpadła w supermarkecie, że tak się przecież zdarza. Uwierzyłam. Jednak kiedy ponownie ktoś zobaczył ich razem, tym razem w parku, nie dałam się tak łatwo zwieść. Byłam stanowcza. Anka przyznała, że od pewnego czasu, a dokładnie od dnia, w którym Marcin rozstał się z tamtą dziewczyną, spotyka się z nim! Nigdy nie podejrzewałam ją o taką nielojalność.
Czułam, jak świat usuwa mi się spod nóg. Do dziś nie mogę zrozumieć, jak mogła bez mrugnięcia okiem tak mydlić mi oczy! Wygadywała na niego takie okropne rzeczy, a potem jakby nigdy nic biegła się z nim spotkać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze