Droga do samodzielności
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuUstalmy jedno: mieszkanie z mamą, choćby najukochańszą, to zamknięcie sobie drogi do samodzielności. Nie ma sposobu na to, by mama traktowała Cię jak zwykłego, równego sobie współmieszkańca. Dla mamy zawsze będziesz córeczką. Zawsze będzie chciała wiedzieć, gdzie idziesz, o której wrócisz i będzie z niepokojem czekała na Ciebie.
Droga Margolu,
Chcę poprosić o poradę w sprawie zgoła innej niż damsko-męskie. Mam bowiem problem ze swoją mamą. Może zacznę od początku. Od kilkunastu miesięcy, po tym, jak skończyłam studia, mieszkam u cioci. Przez całe studia mieszkałam w akademiku, nie było problemów z poszukiwaniem lokum. Ale kiedy skończyłam studia i postanowiłam na miejscu znaleźć pracę (bo w moim rodzinnym mieście nie byłoby to raczej możliwe), bardzo się ucieszyłam, że ciocia zaproponowała mi to rozwiązanie. Ciocia ma duże mieszkanie, jest sama, mamy dobre relacje. Nie mam poczucia, że przeszkadzam, jestem ciężarem, ani nic podobnego. Ale przecież taka sytuacja nie może trwać wiecznie. Umówiłyśmy się na „jakiś czas”, dopóki nie znajdę pracy. Od niedawna zaczęłam pracę, nie jest super płatna, ale powinnam sobie poradzić. No, i właśnie teraz wkracza do akcji mama. Wpadła na pomysł, że sprzeda swoje mieszkanie i kupimy mniejsze w stolicy. I zamieszkamy tam razem, rzecz jasna. Pomysł sam w sobie może i nie najgorszy, ale… ja nie chcę mieszkać z mamą. Owszem, teraz mieszkam z ciocią, ale to „na tymczasem”, wiem, że to okres przejściowy. Jak zamieszkam z mamą, to prawdopodobnie już na zawsze. A ja bym chciała ułożyć sobie życie samodzielnie, to chyba całkiem naturalne i zrozumiałe. Jak usłyszałam o tym pomyśle, przed oczami stanęła mi, nazwę ją tak, Jadzia, znajoma mojej mamy, która mieszka z matką przez całe życie. Moją mamę bardzo kocham, jest wspaniałym człowiekiem, ale bardzo trudnym. Poza tym jednak odwykłam od kontroli rodzicielskiej przez kilkuletni okres studiów. Problem w tym, że kredytu ma mieszkanie mogę nie dostać ze względu na zbyt niskie zarobki. Wiem, że mama chce dobrze, ale uważam, że to mogłoby być szkodliwe dla nas obu. Nie bardzo jednak wiem, jak z nią o tym porozmawiać. Obie jesteśmy dość emocjonalne i impulsywne, a moje wszelkie próby podjęcia tematu kończą się oskarżeniami, że nie doceniam tego, co ona chce dla mnie zrobić, że chcę, „żeby umarła w tej pipidówce” itp. Mnie wtedy ręce opadają i już całkiem nie wiem, jak rozmawiać. Proszę, daj mi jakąś radę, jak rozmawiać z trudnymi rodzicami na trudne tematy. Przecież musi być jakieś inne wyjście z tej sytuacji.
Klaudia
***
Droga Klaudio,
To oczywiście może mieć różne oblicza, może nawet być tak, że to Ty będziesz czuła się zobowiązana po prostu ją informować, bo jesteś dobrze wychowana, będziesz żyła, patrząc na zegarek, czy mama się już zaczęła niepokoić, czy dopiero za chwilę zacznie… Mama pewnie na emeryturze. Dysponując sporą ilością wolnego czasu, będzie Ci gotowała obiady, a Ty będziesz się czuła obowiązana je zjadać. I tak dalej. A nie daj Boże wpadnie Ci w oko jakiś chłopak, zdecydujecie się układać sobie razem życie… i? Gdzie? Z mamą za ścianą…?
Tego wszystkiego nie muszę Ci pisać, bo sama sobie zdajesz sprawę z „zagrożeń”. Osobiście polecam mieszkanie przynajmniej w pewnej odległości. Ty jesteś u siebie, a mama jest blisko i może w każdej chwili liczyć na Twoją pomoc. U mnie świetnie sprawdziły się dwa piętra, a później nieodległa klatka schodowa. No, ale moja Mama, zainspirowana rozmową sprzed wielu, wielu lat, doskonale rozróżnia wizytę od wizytacji. Też musiałam odbyć z nią trudną rozmowę. A wiesz, na czym dość często polega trudność takich rozmów? Na naszych obawach, że kogoś urazimy, zranimy uczucia, obrazimy dobre chęci… Tymczasem reakcja może nas zaskoczyć (nastolatki buntując się przez kilka dobrych lat, nie mają raczej wielu okazji do tego, by poznać swoich rodziców). Może się okazać, ze wyrażając wprost swoją opinię, zostaniemy zrozumiani bez większych problemów. Oczywiście, to sytuacja idealna. Może być i tak, że mama się obrazi, że nie będzie z Tobą chciała utrzymywać kontaktów, uzna Cię za wyrodną córkę… To bolesny dość koszt naszej dorosłości. Nauczeni jesteśmy liczyć się ze zdaniem rodziców, a nauka ta też była trudna i bolesna (niekiedy dosłownie). Kiedy człowiek dorasta, role się odwracają… Teraz Twoja kolej, by nauczyć mamę liczenia się z Twoim zdaniem. Nie ma lepszej metody niż spokojna rozmowa. Wiem, emocje niewątpliwie się pojawią, ale można je trzymać na wodzy i przerwać rozmowę, gdy zboczy w złym kierunku. Przypuszczam, że u Ciebie sytuację pogarsza fakt, że mama jest sama – nic nie wspominasz o ojcu, ale skoro mama gotowa jest sprzedać własne mieszkanie i zamieszkać z Tobą, to raczej nie mieszkają razem. Istnieje niebezpieczeństwo, że mama – nazwijmy rzecz po imieniu – obciąży Cię scentralizowaniem całości swoich uczuć na Tobie.
A sprawa jest tak prosta, jaką ją widzisz: chcesz zacząć własne życie. Pewnie będzie to trudne bez wsparcia finansowego ze strony rodziców. Ta pomoc finansowa nie może się jednak wiązać z „kupieniem” zobowiązań z Twojej strony (a inaczej trudno mi interpretować zdanie, że nie doceniasz tego, co ona chce dla Ciebie zrobić). Niestety, będziesz musiała być przygotowana także i na to, że nie uzyskasz, w związku z odmową wspólnego zamieszkania, żadnego wsparcia ze strony mamy. U cioci też nie można przebywać w nieskończoność. Co zatem można uczynić?
Jednym z rozwiązań na samodzielność, acz nie na własność, jest wspólne wynajmowanie mieszkania z kimś znajomym. W stolicy nie jest to ogromnie trudne. W takiej sytuacji, gdy koszty są współdzielone, ma się jakieś szanse na odkładanie co miesiąc niewielkiej sumy na cele mieszkaniowe, która być może nie wystarczy nawet na pokrycie części ceny mieszkania, ale może ci ułatwić uzyskanie kredytu mieszkaniowego. Obecnie oferty kredytowe są coraz bardziej “dla ludzi” – w tej dziedzinie, którą pilnie śledzę, idzie ku lepszemu, łatwiej będzie o uzyskanie środków. Bankom zaczyna zależeć na klientach i złagodniały, oceniając zdolność kredytową, którą w Polsce nieliczni osiągają na takim pułapie, by bez cienia ryzyka udzielać im kredytu na horrendalnie drogie własne “M”. W tej sytuacji warto również rozważyć zamieszkanie w jednej z podwarszawskich miejscowości i dojazd WKD lub komunikacją podmiejską. To pozwala jeszcze obniżyć koszty mieszkania. Oszczędzanie wymagać będzie od Ciebie żelaznej dyscypliny i nie licz na moje rady w tej sprawie… Nie czuję się na siłach. Jednak celem, który Ci może przyświecać, niechaj będzie myśl, że banki łaskawiej patrzą na kogoś, kto na wstępie dysponuje pewną sumą, a jeśli będzie to Twój bank, który pilnie prześledzi historię Twoich wydatków i z uznaniem stwierdzi, że potrafisz gospodarować pieniędzmi, jesteś na dobrej pozycji w blokach startowych. Podejrzewam zresztą, że łatwiej Ci będzie o kredyt niż o harmonijną samodzielność pod jednym dachem z mamą. To też może podziałać mobilizująco.
Tyle o finansach. To wydaje się sprawą najprostszą do rozwiązania, bo rozmowy z mamą, prowadzone zwłaszcza w retoryce, o której wspomniałaś, będą bardzo trudne i nadwerężające nerwy. I niestety nieuniknione… Jedyne, co zalecam, to ośli, spokojny upór w kwestii podstawowej. Tak, żeby mama wyczerpała arsenał środków i uznała, że NAPRAWDĘ nie chcesz z nią zamieszkać. Obiecaj jej, że zanim zacznie „umierać w pipidówie”, zabierzesz ją do siebie. Teraz jednak jest kobietą samodzielną i dopóki zdrowie jej dopisuje, takie obustronne ubezwłasnowolnienie byłoby rzeczą zupełnie niemądrą. Wspólne mieszkanie zawsze powoduje sytuacje konfliktowe, a przecież żadnej z Was nie zależy na pogorszeniu relacji. Jeżeli mama bardzo chce Ci pomagać, to traktuj to jak dar. Ale… musi być jasno określone, że jeżeli darowizna jest obwarowana zobowiązaniem, nie jest darem serca, ale uciążliwym długiem. Długów lepiej jest unikać. Bądź klarowna, stanowcza, ale serdeczna. Nie zapomnij powiedzieć mamie, jak ją cenisz, dlaczego uważasz, ze jest wspaniała (tak napisałaś)… Ona może się po prostu obawiać, że jest Ci już niepotrzebna, i odrzucenie oferty wspólnego zamieszkania traktować jako potwierdzenie swoich domysłów. Zapewnij ją, że się myli. Jeśli w rozmowę włożysz serce i nie pozwolisz eskalować konfliktu (a taka rozmowa to może być długofalowy proces złożony z rozmów przerwanych, zawieszonych, zamkniętych na daną chwilę…) - w końcu osiągniecie porozumienie. Głęboko w to wierzę. W moim idealistycznym widzeniu świata nie ma miejsca na wyobrażenie sobie sytuacji, w której ktoś może wybrać źle pojętą ambicję czy dumę nad kontakt ze swym dzieckiem. Prędzej czy później mama zrozumie, dlaczego jej pomysł jest dla Ciebie tak nieatrakcyjny.
Życzę wiele dyplomacji i wytrwałości!
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze