Czego zazdrościmy innym?
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuZabawnie układa się zazdrość międzyludzka. Mężczyzna wyzwolony z wszelkich uwikłań, niebieski ptak skaczący od ciała do ciała, niekiedy tęskni do rodzinności. Żonaci w oczywisty sposób zazdroszczą niebieskim ptakom i rozwodnikom, że wyrwali się na wolność. Nawet ludzie trwający w dobrych związkach zwykli zerkać na drugą stronę rzeki. Bo trawa po drugiej stronie jest bardziej zielona...
Trawa po drugiej stronie rzeki, wiadomo, jest bardziej zielona.
Zabawnie układa się zazdrość międzyludzka. Mężczyzna wyzwolony z wszelkich uwikłań, niebieski ptak (ewentualnie ćma barowa) skaczący od ciała do ciała, niekiedy tęskni do rodzinności. Sam, w chwilach swego największego upadku, czułem dziwny rodzaj żalu, gdy odwiedzałem domy pełne okropnych, lecz szczęśliwych brzdąców, nad którymi z trudem panowała umęczona, roztyta, a jednak piękna żona.
Żonaci w oczywisty sposób zazdroszczą niebieskim ptakom. Jak fajnie byłoby jeszcze raz pofruwać! Wydaje im się, że takie śmiganie od ciała do ciała to sama frajda, a nie kłótnie, niechciane telefony i ogromne rozczarowanie, zwłaszcza, kiedy numer dwa z numerem czternastym spotkają się w jednym barze. O wyczerpaniu nawet nie chce mi się tutaj pisać.
Przyjaciele – jak mi się wydaje – zazdroszczą mi życia bez zobowiązań. Ot, wstanie se chłop o której sobie zamarzy, poklepie jakieś androny (na przykład takie oto), książkę przeczyta, film zobaczy i jeszcze za to zainkasuje. Na kieliszek chleba takiemu raczej nie zabraknie. Wieczorem, skurczybyk jeden, zrobi akurat to, na co będzie miał ochotę, nie przejmując się rannym wstawaniem, które, łajdaka skończonego, w ogóle nie dotyczy. Będzie chciał gdzieś pojechać, pojedzie, zażyczy sobie zostać – posiedzi, aż mchem obrośnie. Tak, skurczybyk, ma.
Na taką gadkę odpowiadam, że chętnie oddam wszelkie luksusy, ale w pakiecie, razem z ciemną stroną, jak i drogą, którą dotarłem aż tutaj, do tego wątpliwego raju. Rzedną miny interlokutorów. Ale i ja tęsknie spoglądam na drugi brzeg rzeki, gdzie żyją sobie ludzie porządni, z pracą na etacie, gromadką brzdąców, wakacjami w Egipcie i co tu kryć, kredytem zmieniającym wszystkie dobra materialne w ślady na piasku.
Bywa i inaczej. Weźmy związki. Jedną z najśmieszniejszych figur społecznych jest mężczyzna trawiony kryzysem wieku średniego, taki co kupuje porszaka, farbuje włosy i biega po potańcówkach licząc, że jakaś młódka życzliwie zareaguje na jego podrygi. W razie czego podeprze się portfelem. Cóż, taki człowieczyna jest niewątpliwie śmieszny, lecz najgłośniej nabijają się z niego wierni mężowie kłótliwych żon, posiadacze opli oraz wielkich brzuchów. Z identycznego powodu rozwodnik, nominalnie potępiany, spotyka się z podskórną, męską solidarnością. Zaobrączkowane chłopy po cichu zazdroszczą takiemu, że wyrwał się na wolność, łamiąc kraty, a przy okazji skrzydła własne oraz cudze.
Nie mówię, że to dobrze. Mówię, że tak po prostu jest.
Nawet ludzie trwający w dobrych związkach zwykli zerkać na drugą stronę rzeki. W gruncie rzeczy, kawał czasu schodzi im na to zerkanie (sam niekiedy oczy wytrzeszczam). Nie przypominam sobie, żeby patrzenie zrobiło komukolwiek krzywdę, gorzej, gdy idą za nim myśli niepokojące, a nawet lubieżne. Jak byłoby z nim? A jak z nią? A gdyby tak spróbować? Właściwie, co szkodzi…
I znów – nie mam nic przeciwko temu, że ludzie się rozstają, więcej nawet, uprawiałem proceder rozstaniowy w najbardziej krwawych jego odmianach. Ale rozpad związku powinien wynikać z samego związku, pominąwszy ingerencje z zewnątrz. Porzucam Kasię, gdyż jest kłótliwa, zazdrosna, okrutna, bezmyślna i nie skrzy pomiędzy nami, a nie dlatego, że po drugiej stronie rzeki upatrzyłem sobie Basię czy też Stefana. Co zaczęło się między dwojgiem, niech między dwojgiem dobiegnie końca. Potem można sobie poskakać.
Ludzie najczęściej tak nie myślą i znam wielu, którzy wiodą życie w systemie czwórkowym. Taki poznaje kobietę. Zakochują się w sobie, motylki w brzuszkach niosą ich po kurortach, sushi-barach i obracają nimi w pościeli. Po roku entuzjazm opada, po dwóch pojawia się rutyna, która przechodzi w rutynę nużącą. Rok czwarty to napięcia i kłótnie, zakończone pojawieniem się osoby nadliczbowej, konkretnie dziewczyny, ku której umęczony związkiem facet zwraca się z entuzjazmem, tylko po to, aby rozpocząć cykl od nowa.
Ten sam entuzjazm, to samo rozczarowanie i tak w koło Macieju, jeśli zdrowie pozwoli. Bo przecież trawa po drugiej stronie rzeki jest dokładnie taką samą trawą.
A jeśli jest tam tak samo, to prędzej czy później zetkniemy się z tymi samymi problemami. Nowy partner, partnerka odkryją swoje wady, pojawi się znużenie, może nawet rozczarowanie drugim człowiekiem. Zabawa zacznie męczyć, aż w końcu stanie się nieznośna i odwrotnie, niedawny utracjusz umęczy się rodziną i zapragnie powrócić na stare śmieci. Wyobraźnia podsuwa mi taki obraz. Idzie człowiek koło rzeki. Wielkim wysiłkiem przeskakuje na drugą stronę. Przez chwilę mu się podoba, ale zaraz skacze tam, skąd przyszedł. W końcu brakuje mu sił, wpada do wody i tonie. Być może dlatego tę rzekę zwą Kanałem Niezdecydowanych.
Po drugiej stronie rzeki nie jest lepiej. Problem leży w nas, we mnie i w Tobie. Człowiek szczęśliwy bywa, lecz nigdy nie jest, choćby wpadł na miłość życia, do tego objuczoną złotem. Tak niestety zostaliśmy skonstruowani i próżno się o to złościć. Równie dobrze garbus mógłby przeklinać niewdzięczny ciężar na własnych plecach. Co mu to da? Przecież garb nie zniknie.
Wykonując proste ruchy, zmiany dla samej zmiany, nazbyt pośpiesznie oszukujemy samych siebie. Szukamy problemu tam, gdzie go nie ma i zwyczajnie tracimy czas, o czyjejś krzywdzie nie wspomniawszy.
Nie warto kombinować. Tam jest naprawdę tak samo.
Choć, słyszałem ostatnio, że pewna firma z kapitałem zagranicznym organizuje jednodniowe wyprawy na drugi brzeg. Rano wyruszasz, rano wracasz. Dyskrecja zapewniona. Dają ubezpieczenie oraz jeden ciepły posiłek i drinka. Hotel jest opłacany od godziny. Możliwe promocje na wszystkie możliwe odmiany trawy, a także chwasty i oset. Plus konkursy z cennymi nagrodami. W tej sprawie należy zgłosić się do kapitana.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze