Czy jestem zbyt sztywna?
CEGŁA • dawno temuJestem zdenerwowana zbliżającym się spotkaniem w szerszym gronie znajomych chłopaka, z którym widuję się od dwóch miesięcy. Boję się powtórki z historii, zawsze przegrywam takie konfrontacje. To już moja piąta nieudana próba w ostatnich latach, a zbliżam się do trzydziestki. Myślę, że jestem wyobcowana mimo woli. Inna...
Droga Cegło!
Jestem zdenerwowana zbliżającym się spotkaniem w szerszym gronie znajomych chłopaka, z którym widuję się od dwóch miesięcy. Boję się powtórki z historii, zawsze przegrywam takie konfrontacje. To już moja piąta nieudana próba w ostatnich latach, a zbliżam się do trzydziestki.
Myślę, że jestem wyobcowana mimo woli. Babciny podrzutek, wychowana z miłością, ale bez rodziców, którzy mnie olali, każde z osobna, po rozwodzie. Babcia już odeszła. Nie mam rodziny, nie jeżdżę na śluby, chrzciny czy komunie jak większość znanych mi ludzi. Ich to z kolei dziwi – że nie mam z kim spędzić świąt, dla kogo wyprawić imienin. Podobnie ma się sytuacja z poznawanymi przeze mnie mężczyznami. Jakieś niezręczne milczenie na obiedzie u rodziców, nieudany występ na imprezie firmowej, pretensje drugiej strony, znaki zapytania. Jestem podobno dzika, nieprzystępna, zamknięta, a przecież umiem zachować się przy stole, prowadzić normalną rozmowę i nie strzelam gaf… Jestem człowiekiem, tyle że samotnym i pragnącym to zmienić. Podobno też kobietą, która może się podobać. Na początku. Niestety, nie dostaję szansy po towarzyskich wpadkach.
Inna sprawa, czy nie jestem za sztywna. Co poradzić. Nigdy nie uważałam, że kobieta dorosła, samotna, samodzielna to koniecznie taka na luzie, która z niejednego pieca chleb jadła, bo przecież nic jej nie hamuje, nie krępują żadne zobowiązania. Jestem inna, nie kalkuluję, ile randek ma upłynąć przed pójściem do łóżka, żeby było ok. Potrzebuję bardzo dużo czasu, szacunku i zaufania, a ten czas ucina druga strona. Wyznaję tradycyjne wartości. Mam czasem wrażenie, że obcasy czy lekki dekolt mogą mylić. Dla mężczyzn kobiecość to otwartość, szybkie zaproszenie. Nie dla mnie. Gdzie jest miejsce na zaloty, kokieterię? Czy mam chodzić w worku, żeby być rozumianą właściwie?
Nie wieszam się też na nikim, nie wymagam nadmiernej uwagi, nie dążę do spoufalania się szybko, nie palę się wcale do poznawania rodzin i przyjaciół, zawłaszczania, co, wydawałoby się, nie powinno mężczyzn płoszyć, tylko wręcz przeciwnie. W moim przypadku teoria trudnego łupu jednak się nie sprawdza. Pozornie się nie wyróżniam, ale to, co u innych kobiet stanowi o klasie i niezależności, u mnie wychodzi na dziwactwo.
W pracy pomagam, doradzam zwykłym ludziom w codziennych sprawach. Czuję się potrzebna i mam sygnały, że tak jest. Ale to nie przekłada się na życie prywatne. Chciałabym, żeby tym razem mi wyszło. Z doświadczenia wiem już, że wypadam tym gorzej, im bardziej mi zależy. Mogłabym może powiedzieć, że nie jestem gotowa i nie chcę jeszcze „iść między ludzi”. Oczywiście, znów okazałabym się dzika. A kiedy będę gotowa i czy w ogóle – nie wiadomo.
Kajka
***
Droga Kaju!
Widzę wielkie zagubienie, a jego początek – w nieutulonym żalu do rodziców. Domyślam się, że nie rozmawiałaś o tym szczerze ani z nimi, ani z psychologiem, by, mówiąc brzydko, rozliczyć dzieciństwo. Zawsze można i warto zrobić jedno i/lub drugie, rozważ to, niby nigdy nie jest za późno, ale metrykalnie chyba najwyższy czas. Rodziców niestety nie wybieramy, mają swoje wcześniejsze życia i osobowości, z reguły odległe od ideału. Partner życiowy natomiast to nasza decyzja i efekt solidnej pracy nad… sobą.
Często tak bywa, że w wyniku głębokiego urazu kompletnie rozjeżdżają nam się dwa światy: naszych najgłębszych pragnień i tego, co komunikujemy na zewnątrz. To chyba Twój największy problem. Blokada emocjonalna. Plus – nie zawsze trafna i mimo wszystko niezbyt wyrozumiała ocena siebie i (zwłaszcza!) innych. Podejrzewam, że ta zasadniczość utrudnia Ci relacje, przeszkadza zbudować najprostszą bliskość.
Zauważyłaś, jak dużo napisałaś o sobie, a jak mało o swoich potencjalnych partnerach? Człowiek, z którym teraz się spotykasz, również pozostaje kompletnie anonimowy, nie ma indywidualnych rysów. Nie wiem, co do niego czujesz ani ile o nim wiesz, czy go w ogóle lubisz. Wiem tylko, że a priori się boisz, zakładasz porażkę. Nie lekceważ tego, czego TY chcesz o tej znajomości. Samotności nie da się przełamać teoretycznie – trzeba to zrobić z konkretnym, niepowtarzalnym człowiekiem, co do którego mamy wewnętrzne przekonanie (nawet mylne), że to „ten”. Stawianie wymagań nie oznacza, że jesteśmy odmieńcami. Zanim zaczniemy się z kimś spotykać i uprzedzać niefortunne wypadki, powinniśmy sobie powiedzieć, czemu w ogóle zaczęliśmy.
I stąd druga opcja — może przedwcześnie go skreślasz? Jesteś pewna jego nierealistycznych oczekiwań wobec Ciebie, tego, że pasuje do Twojej nieprzychylnej definicji mężczyzn? Piszesz, że żaden nie dał Ci szansy… A jeśli Ty również jej nie dajesz? Wydaje mi się, że troszkę mieszają Ci się niektóre pojęcia, na przykład zaufanie i spoufalanie się… Fajnie, że nie jesteś bluszczem, ale druga skrajność — nadmiar rezerwy – na pewno nie sprzyja tworzeniu więzi. Jeśli przez długi, długi czas nie możesz przełamać bariery i przejść na głębszy poziom znajomości, być może znajomość jest zwyczajnie nietrafiona i to Ty powinnaś się wycofać, a nie czekać na „egzekucję”. Poszukaj w sobie odrobiny odwagi w stawianiu czoła takim sytuacjom.
Widzę też pewne niebezpieczeństwo w czynionych przez Ciebie uogólnieniach, nie tylko zresztą na temat mężczyzn. Istnieją myśliwi płci obojga, tak jak istnieje swoboda obyczajowa. Nie każdy ceni wysoko nieprzystępność, pogódź się z tym. Nie jest to Twoja bajka, masz święte prawo do własnych poglądów i czynów, jak do dekoltu. Ale inni ludzie również je mają. Zacznij raczej szukać planowo, w miejscach, gdzie możesz znaleźć osobę, o jaką Ci chodzi, zamiast zdawać się na przypadek i narażać na grube nieporozumienia. Oczywiście, nie wszyscy szufladkują i nawet w pubie nad samotnym piwem można spotkać miłość, ale prawdopodobieństwo w Twoim wypadku jest mniejsze :).
I ważna chyba rzecz: to, co łatwo Ci przychodzi w pracy – dobry kontakt z ludźmi – niesłusznie spychasz na margines. To Twój wielki potencjał. Szczerze mówiąc, aż trudno uwierzyć, że właśnie w życiu zawodowym nie napotkałaś nigdy ludzi wartych, jeśli nie miłości, to serdecznej przyjaźni… Obiecaj, że wytężysz wzrok!
Trzymam za Ciebie mocno palce.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze