Współczesne nastolatki. Jakie są?
EWA PODSIADŁY • dawno temuGdy patrzę na współczesne nastolatki, nie mogę uwierzyć, że między mną a nimi jest zaledwie kilka lat różnicy. Jak to możliwe, że ani ja, ani żadna moja koleżanka nie nosiłyśmy skąpych ubrań, o seksie czytałyśmy wyłącznie w Bravo (i to po kryjomu!), a komórka była szczytem naszych marzeń? Doprawdy, ubogie było nasze dojrzewanie.
Gdy patrzę na współczesne nastolatki, nie mogę uwierzyć, że między mną a nimi jest zaledwie kilka lat różnicy. Jak to możliwe, że ani ja, ani żadna moja koleżanka nie nosiłyśmy skąpych ubrań, o seksie czytałyśmy wyłącznie w Bravo (i to po kryjomu!), a komórka była szczytem naszych marzeń? Doprawdy, ubogie było nasze dojrzewanie.
Do niedawna mieszkałam w sąsiedztwie szkoły podstawowej. Pewnie gdyby nie tabliczka umieszczona przed wejściem do budynku, nie wiedziałabym, że uczą się tutaj dzieci. Smukłe, wysokie dziewczęta w butach na obcasach, z farbowanymi włosami i mocno umalowanymi oczami kojarzą się bardziej z sobotnim wyjściem na dyskotekę niż z nauką w szkolnej ławce. Wielokrotnie przecierałam oczy ze zdumienia, gdy mijałam grupkę roześmianych dziewczynek, z których więcej niż połowa z całą pewnością nie wkroczyła jeszcze w okres dojrzewania. Za to w ich mniemaniu były na tyle dorosłe, żeby rzucać przekleństwami i malować usta zaraz po skończeniu zajęć. Aż trudno uwierzyć, że właśnie dla podstawówek stworzono takie akcje, jak „Owoce w szkole” czy „Szklanka mleka”. Wątpię, by któraś z wymalowanych jak kapliczka dziewczyn pałaszowała grzecznie jabłka i marchewki podane przez nauczycielkę lub piła mleko?
Współczesne nastolatki to nie tylko dobre kosmetyki, modnie uczesane włosy czy rozmowy o chłopakach (zwykle znacznie od nich starszych). Wiele z nich ma zainteresowania szersze niż ich starsze koleżanki. Są aktywne – zamiast siedzieć w domu i pilnie odrabiać lekcje, wychodzą do galerii czy centrów handlowych i tam polują. Nie tylko na ubrania, ale również na mężczyzn. Dowód? Proszę bardzo: galerianki. To przecież nastoletnie dziewczynki, które w zamian za seks dostają ciuchy, telefony komórkowe czy po prostu pieniądze. Jakie to przedsiębiorcze! Gdy miałam naście lat, ja i moje rówieśnice dorabiałyśmy sobie wakacyjnym zbieraniem owoców czy roznoszeniem ulotek. Ta, której udało się znaleźć dorywczą pracę, np. w sklepie, była prawdziwą szczęściarą. Pracowała przez dwa miesiące w miłym miejscu, a płacono jej najwięcej. Wtedy wszystkie, bez wyjątków, byłyśmy z siebie dumne, gdy udało nam się zarobić jakiekolwiek pieniądze. Dziś wstyd mi, że się tym chełpiłyśmy. Przy współczesnych galeriankach, nasze wakacyjne zbieranie owoców to po prostu… obciach. Naprawdę, powinnyśmy się wstydzić.
Jeśli mowa o seksie, to byłam jedną z nielicznych dziewczyn, która regularnie czytała Bravo Girl. Dlatego zawsze byłam w „tym temacie” o krok przed koleżankami. Z wypiekami na twarzy czytałyśmy pikantne fragmenty seks-opowiadań czy seks-porad. Pozostałe dziewczyny wiedzę czerpały głównie z Bravo, w którym co prawda więcej pisano o muzyce, ale jedna erotyczna strona w zupełności im wystarczała. Seks nas interesował, ale był to temat tak odległy, że wręcz abstrakcyjny. Bardziej nas chyba śmieszył niż faktycznie frapował. Gdy w podstawówce jedna z uczennic zaszła w ciążę, każdy ją kojarzył i znał jej imię. Dzisiaj błogosławiony stan w młodym wieku nikogo już nie dziwi. Cóż, wypadałoby westchnąć i uderzyć się w pierś, mówiąc, że byłyśmy rozbrykanymi dziewczynkami, podczas gdy dzisiejsze nastolatki to dojrzałe kobiety. Co my sobie do licha myślałyśmy? Że okres dojrzewania to czas na zabawę, błądzenie, niewinny bunt? Współczesne nastolatki – one wiedzą, co to znaczy wkraczać w dorosłość pełną gębą.
Nieodłącznym atrybutem dzisiejszych nastolatek jest telefon komórkowy. Ciągle mają do kogo pisać, dzwonić. A ich komórki… Są obłędne. Nowoczesne, kolorowe, rozsuwane, z ekranem dotykowym, Internetem. Istne cudeńka. Czasem wydaje mi się, że wśród młodych posiadanie telefonu komórkowego to takie „być albo nie być”. I tutaj kolejny powód do wstydu. Pierwszy telefon komórkowy, z czarno-białym wyświetlaczem, dziwacznymi dzwonkami i pokrętłem z boku dostałam na 14. urodziny. To dopiero było szaleństwo. SMS-a pisałam kilka minut. Ale to uczucie, gdy przyszła odpowiedź, było wyjątkowe, po prostu nie do opisania. Nam wszystkim, po raz pierwszy SMS-ującym, towarzyszyło wtedy nieskomplikowane uczucie radości. Po prostu. I w tym tkwiła cała siła. Dzisiaj mam wrażenie (a momentami jestem tego pewna), że młodzież traktuje komórkę jako must have, którym nie do końca wie, jak się posługiwać. W sumie dobrze, że telefon służy dziś bardziej do zabawy niż do rozmowy. Kto by tam zawracał sobie głowę pisaniem czy dzwonieniem? Lepsze jest nakręcenie niegrzecznego filmu i puszczenie go do Internetu.
Im dłużej przyglądam się współczesnym nastolatkom, tym bardziej przeraża mnie przemiana pokoleniowa, jaka nastąpiła w ciągu ostatnich… kilku lat! Tak, kilku. Przykłady można mnożyć. My mając 15 czy 16 lat nosiłyśmy ogrodniczki, luźne koszule i zabawne bluzki – i wydawało nam się, że jesteśmy największymi modnisiami. A buty Vansy? Och, każdy chciał je mieć. Na szkolną dyskotekę zakładałyśmy sztruksy i bluzki przed pępek. Dzisiaj każda nastolatka wolałaby przez miesiąc się nie malować, niż ubrać się w coś takiego.
Kolejny obciach. Zanim tata pozwolił mi przekłuć uszy (około 13. urodzin), parę razy wygłosił wykład, jak bardzo kolczyki są złe i że uszy sobie można od nich rozerwać.
Powinnam zazdrościć dzisiejszym młodym dziewczynom, że są świadome swojej seksualności, odważne, przebojowe, modne, wyzwolone, atrakcyjne. Ale z jakichś powodów zazdrość jest mi obca. Jedyne uczucie, jakie mi towarzyszy, to zdziwienie. Zdziwienie, że zmiany są tak ogromne, że nastąpiły tak szybko. Strach pomyśleć, co będzie za jakiś – niedługi – czas.
Mam 24 lata.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze