Dwór jednego króla
CASTORP • dawno temuCastorpa przykre refleksje, owoc mimowolnych przemyśleń, które zrodziły się w jego głowie w trakcie seansu "Pokoju syna". Co redakcja ma począc z tym facetem?
Jakiś czas temu byłem na projekcji "Pokoju syna", włoskiego filmu, który pochwalić możnaza solidną grę aktorską i wyważenie form wyrazu, a zganić za powierzchownośći fałszywe pozory głębi (sam temat nie wystarczy!). Obraz pozostawił mnie obojętnym.Reżyserowi i realizatorom nie powiodła się próba wciągnięcia widza w "zabawę", czyliwspółprzeżywanie i naśladowanie emocji zaobserwowanych na ekranie. Niepełnezaangażowanie mojego umysłu w śledzenie rozwoju wydarzeń zaowocowałoza to mimowolnymi przemyśleniami, które w tym kontekście (śmierć syna) wprawićmogą czytelnika w zmieszanie czy też osłupienie.
Refleksje, które zrodziły się w mojej głowie w trakcie seansu dotykają zagadnieniaojcostwa — tej naznaczonej potem, znojem i poświęceniami drogi, na końcu którejczekać ma — ciągle dla mnie niejasna — nagroda.
Jakie właściwie zadanie stoi przed rodzicami? Nasze dzieci wykształcić mamyna zaradnych, samodzielnie myślących ludzi, zdolnych prowadzić życie zgodniez nakazami rozumu i własnego "ja" - tutaj panuje pełen konsensus. Czyżby?Jak głębokie jest to przekonanie? Czy tak naprawdę życzymy sobie wychować jena równoprawnych partnerów?
Trudno mi sobie dziś wyobrazić, żebym do życia, które skroiłem dla własnejwygody i poczucia pełnej kontroli, miał dopuścić osobnika, który zadziała destabilizująco- zaneguje wzorce i będzie szydzić z mojej nieuchronnej staroświeckości, niedostosowania,mylnego pojmowania realiów. Ten wywrotowiec i radykał będzie burzyć samozadowoleniegnuśnej mieszczańskiej rodziny. Co gorsza na dworze, który do tej pory znał jednegokróla — mnie, pojawi się osoba uzurpująca sobie prawo do atencji, pochwałi względów mojej partnerki (a jego matki). Nie mylił się sławny wiedeńczyk, dostrzegająctu konflikt, który towarzyszy i towarzyszyć będzie ludziom od zarania do zmierzchu ludzkiegogatunku.
15 chudych lat trwa formacja młodego człowieka, po których nadchodzi 10 lat chudszych.Ten wyrostek, nieletni "dziedzic" dochodzi do wniosku, że ma prawo się namsprzeciwiać i gwałtownie wyrażać niezadowolenie, kiedy nie może współdecydować.Konflikt ojciec-dziecko przybiera wtedy na sile. Iluzji partnerskich stosunków, którejna własną zgubę jesteśmy architektami, nic już nie ocali. Osiągnięcie przez potomkapewnego poziomu intelektualnego pozwoli mu obrócić przeciw nam samym ostrze własnychszumnych teorii o partnerskiej koegzystencji w familii, które krótkowzroczniegłosiliśmy, siląc się na nowoczesne ojcostwo. To będzie długa godzina próby.
Na chwilę obecną jestem niepogodzony z myślą o poświęceniu ledwie nabytegowzględnego komfortu. Moje przerażenie wzbudza żywe wspomnienie ostrych konfliktówi niepokoju, jakie ja swoim zaciekłym sprzeciwem i buntem wywoływałem w domu rodzinnym.Uznać, że posiadam pewien typ osobowości (poniekąd niezmiernie popularny ostatnio) i niezdolnyjestem zdecydować się na ojcostwo? A może zwyczajnie przyjdzie jeszcze trochępoczekać, aż wycieknie ze mnie resztka stawiających opór sił witalnych i poddam sięspołecznej presji…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze