Władza kobiet
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuSporo ostatnio mówi się o władzy kobiet, głównie ze względu na powstałą niedawno Partię Kobiet. Czy kobiety potrafią rządzić? Czy dziś kobiety mają władzę, a może władza jest zawsze w garniturze i pod krawatem? Kobiety w polityce wciąż należą do rzadkości i w większości przypadków traktuje się je jak wybryki natury (vide Jacek Kurski i jego wypowiedź, że zajmujące się polityką kobiety to „kobietony”).
Sporo ostatnio mówi się o władzy kobiet, głównie ze względu na powstałą niedawno Partię Kobiet. Czy kobiety potrafią rządzić?
W wydanej w tym roku w polskim tłumaczeniu książce J.J. Bachofena „Matriarchat. Studium na temat ginajkokracji świata starożytnego podług natury religijnej i prawnej” (napisanej w 1881 roku) możemy przeczytać, że epokę patriarchatu poprzedzała epoka matriarchatu. Mówiąc inaczej – w czasach prehistorycznych (i częściowo starożytnych) światem rządziły kobiety. Najważniejsza była matka, ponieważ z całą pewnością można było stwierdzić, iż dziecko należy do niej – ojcostwa można było jedynie domniemywać. Matka jako najważniejsza osoba rodziny była źródłem religii, moralności, często czczono ją jako boginię. Swoje rewolucyjne poglądy Bachofen wspierał odkryciami archeologicznymi: przedstawienia Bogini Matki znaleziono na Krecie, w Grecji kontynentalnej, centralnej Azji, Afryce Północnej i Hiszpanii. Bachofen uważał również, że kontynuację czci oddawanej Bogini odnaleźć można w chrześcijaństwie, a uosabia ją Matka Boska. Kiedy według Bachofena społeczeństwo zmieniło się z matriarchalnego w patriarchalne? Wraz z rozwojem nauki dysponującej coraz lepszymi metodami ustalania ojcostwa.
Książka Bachofena wzbudziła wiele kontrowersji. Do dziś większość naukowców jest zdania, że matriarchat nigdy nie istniał, bo na jego istnienie nie mamy żadnych dowodów. Fakt, że w pewnych epokach znajdowano więcej przedstawień kobiet niż mężczyzn, może dowodzić jedynie, iż mężczyźni od zawsze zachwycali się pięknem kobiet (!). Nic więcej.
Wróćmy jednak z prehistorii do współczesności. Czy dziś kobiety mają władzę? Jak w „Czarnej księdze kobiet” pisze Christine Ockrent: Władza jest zawsze w garniturze i pod krawatem. Kobiety w polityce wciąż należą do rzadkości i w większości przypadków traktuje się je jak wybryki natury (vide Jacek Kurski i jego wypowiedź, że zajmujące się polityką kobiety to „kobietony”). Angeli Merkel czy Hillary Clinton uważnie patrzy się na ręce. Najsłynniejsza chyba europejska kobieta polityk — Margaret Thatcher — zdawała się starannie ukrywać fakt, że jest kobietą – nosiła garsonki podobne do munduru, z broszkami przypominającymi ordery. Hanna Suchocka powielała jej styl. Zupełnie jakby kobiecość w polityce była czymś, czego należy się wstydzić i co należy ukrywać.
Wracając do wypowiedzi Jacka Kurskiego i jego słynnych już kobietonów. Oto jak wobec kobiet polityczek zachowują się angielscy rzekomo dżentelmeni: Barbara Follet z Partii Pracy skarżyła się, iż ilekroć wychodzi na mównicę, konserwatyści łapią się za wyimaginowane biusty i potrząsają nimi…
Jednak bez względu na to, czy jeden z drugim będzie łapał się za biust, czy inną część ciała, czy wymyślał określenia po stokroć bardziej ordynarne od kobietonów, sytuacja wciąż zmienia się na naszą korzyść – w polityce na całym świecie kobiety obejmują coraz więcej wysokich stanowisk. Ostatnim wielkim sukcesem był wybór na prezydenta ultrakatolickiego Chile Michelle Bachelet.
Jak wynika z danych Organizacji Narodów Zjednoczonych, kobiety zajmują 16% miejsc w organach władzy ustawodawczej na świecie – 30 lat temu było ich o 5% mniej. Rekordzistką pod względem odsetka kobiet sprawujących władzę ustawodawczą jest Rwanda (48%), dalej są kraje skandynawskie (37–45%) i Holandia (37%). Jeden z dokumentów opracowanych przez ONZ określa przyczyny niewielkiej obecności kobiet w polityce – patriarchat, będący systemem opartym na władzy mężczyzn, ma ogromny wpływ na liczbę kobiet w polityce. (Teoria patriarchatu według Adrienne Rich: System rodzinno-społeczny, ideologiczny, polityczny, w którym mężczyźni siłą, bezpośrednim naciskiem lub za pomocą rytuałów, tradycji, prawa, języka, edukacji i podziału pracy wpływają na życie kobiet; w patriarchacie kobieta jest przypisana i podporządkowana mężczyźnie). Nie trzeba chyba przypominać, że polski patriarchalizm umiejscawia kobietę w domu, pośród dzieci i garnków – kobiety mają być przede wszystkim żonami i matkami. Władza publiczna należy do mężczyzn.
Na szczęście ów ideologiczny podział ma coraz mniejsze odzwierciedlenie w życiu. Z roku na rok bardziej świadome swoich praw kobiety częściej walczą o swoje miejsce w przestrzeni publicznej. Jest im znacznie trudniej niż mężczyznom, ponieważ najczęściej zmuszone są pogodzić dwie role naraz: raport ONZ nazywa je produkcyjną i reprodukcyjną.
W zeszłym roku na jednej z konferencji prasowych Ted Turner, amerykański magnat medialny, powiedział, że za sto lat mężczyźni w ogóle znikną z polityki: Gdybyśmy mieli u władzy tylko kobiety, wydatki na zbrojenie zostałyby natychmiast wstrzymane – przeznaczono by je na opiekę zdrowotną i edukację. Nie brakowałoby funduszy na zasiłki rodzinne czy kontrolę urodzin. Rządy kobiet byłyby łagodniejsze, bardziej inteligentne. Mężczyźni mieli na rządzenie światem miliony lat – spartoliliśmy wszystko beznadziejnie. Oddajmy rządy kobietom.
Zdaje się, że i Ted Turner nie wierzy w matriarchat, skoro mówi o „milionach lat” męskich rządów. Trudno jednak odmówić jego słowom logiki. Czyżby czekał nas matriarchat oświecony?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze