Złe matki!
SYLWIA BEŁŻECKA • dawno temuNie wyparzają butelek. Nie prasują ubranek. Nie gotują wody na kąpiel. Bywa, że nie słuchają gaworzenia bobasa, bo siedzą przed komputerem i czytają plotki. Czasem mają ochotę udusić swoje dziecko i w dodatku przyznają się do tego! Z przekąsem mówią o sobie „wyrodne matki”. Aktywny ruch nazwany Bad Mothers głosi prawdę o macierzyństwie, przeciwstawiając się dyktatowi kolorowych magazynów, promujących idealną wizję macierzyństwa usłanego różami.
Nie wyparzają butelek. Nie prasują ubranek. Nie gotują wody na kąpiel. Bywa, że nie słuchają gaworzenia bobasa, bo siedzą przed komputerem i czytają plotki. Czasem mają ochotę udusić swoje dziecko i w dodatku przyznają się do tego! Z przekąsem mówią o sobie „wyrodne matki”. Aktywny ruch nazwany Bad Mothers głosi prawdę o macierzyństwie, przeciwstawiając się dyktatowi kolorowych magazynów, promujących idealną wizję macierzyństwa usłanego różami.
Poradniki i czasopisma od pierwszych dni ciąży wydają przyszłym mamom polecenia. Jedz to, siadaj tak, czytaj to i to, tyle i tyle czasu przebywaj na dworze. Przecież nie chcesz zrobić krzywdy swojemu dziecku, prawda? Potem jest jeszcze gorzej. Jak wychowywać maleństwo, jak o nie dbać – wszyscy mają tysiące dobrych rad. A my czujemy presję, by stać się mamą doskonałą – przecież chcemy jak najlepiej dla naszego maleństwa – żeby było zdrowe, mądre i szczęśliwe. Czy to oznacza całkowite podporządkowanie się dyktatowi tych, którzy wiedzą lepiej od nas jak wychować nasze dziecko? Czy jeśli nie będziemy postępować ściśle według wskazówek, a część cennego czasu poświęcimy sobie, staniemy się złymi matkami?
Choć macierzyństwo długo było (i często wciąż jest) tematem, na który wolno wypowiadać się z entuzjazmem lub wcale, coraz częściej pojawiają się alternatywne głosy. W Polskich mediach zawrzało, gdy Agnieszka Chylińska pierwsze doświadczenia z macierzyństwem opisała w serii felietonów, jako autentyczny koszmar. Macierzyństwo to ściema! Wiem to na pewno! Poradniki, gazetki, reklamy pieluch nawet: wszyscy kłamią! (…) Dlaczego mamiono mnie opisami fantastycznych przeżyć, wręcz erotycznych, podczas karmienia piersią, gdy tymczasem okazało się, że bezzębny dziamdziak może zmasakrować suty w try miga i domagać się co godzinę dalszej masakry, więcej krwi… (…) Nigdzie nie przeczytałam o tym, że dziecko drze gębę. Znalazłam wzmianki o tym, że kwili, płacze, marudzi, gaworzy, ale nie ma nic o tym, że ma syndrom "Blaszanego bębenka", znaczy się, że szyby pękają, gdy zaczyna ryczeć od 16.00 do 23.30, by usnąć z uśmiechem i pozwolić mi zrobić siku, umyć się, zjeść coś szybko. Koleżanki mi mówiły: Och, wiesz przy dziecku szybko się chudnie. Teraz wiem dlaczego. Bo nie ma się czasu zjeść – pisała w Machinie niedługo po porodzie. Był skandal, ale i refleksja – może o macierzyństwie można mówić inaczej niż zdrabniając wyrazy?
Ruch matek nazywających siebie z przymróżeniem oka Bad Mothers narodził się z frustracji. – Złe matki, to tak naprawdę matki normalne – komentuje psycholog Anna Chmielewska – Dawniej ważne było, żeby dziecko było umyte i nakarmione. Dzisiaj wykreowano tyle potrzeb i zagrożeń, że żadna normalna kobieta nie jest w stanie im sprostać. To budzi frustrację. Matki w natłoku macierzyńskich obowiązków zapominają o zdrowym rozsądku, a te które mówią o sobie „wyrodne,” są po prostu realistkami – wiedzą, że nie da się zrobić wszystkiego idealnie, bo macierzyństwo to ciężki kawałek chleba.
– Na początku miałam straszne wyrzuty sumienia – opowiada Hanka, mama dwuletniej Zosi. – Myślałam – jestem złą matką, bo czasami mam serdecznie dosyć szczebiotu mojej córeczki, która po raz miliardowy pytała „mamusiu, czy to kot?”, wskazując każdy przedmiot w zasięgu wzroku. Ukrywałam przed koleżankami, że nie prasuję ubranek mojej córki, razem z mamami przy piaskownicy ubolewałam nad tym, ile czasu muszę poświecić na wyparzanie naczynek dla dziecka i prasowanie spodenek, które po trzech minutach i tak będą pomięte. Bałam się przyznać, że zamiast prasować wolę poczytać książkę, jeśli tylko znajdę wolną chwilę – opowiada. Pewnego dnia, przy osiedlowej piaskownicy, w okolicach której bywała Hanka, pojawiła się Agata. Bez zażenowania mówiła o tym, że nie chce jej się codziennie wychodzić z dzieckiem, że przestała karmić, bo mały gryzł ją po piersiach i nie mogła tego wytrzymać (rozległo się zbiorowe „och” niedowierzania ze strony idealnych matek, które poświęciły swój biust, by wykarmić maleństwo) i w dodatku pracuje, zostawiając bobasa pod opieką niani. – I nagle większość pań zmieniła front – opowiada Hanka – Okazało się, że większość z nas źle wspomina okres karmienia, które nie miało nic wspólnego z sielskim obrazkiem mamy leżącej na hamaku z różowym, spokojnym bobaskiem przy piersi, a noce z wyjącym bobasem to prawdziwy koszmar. Okazało się, że szczera rozmowa pomogła nam rozładować stres, a wspólne żarty z codziennego życia poprawiły humor.
Grupa wsparcia wszędzie się przydaje. Ponieważ nie zawsze trafimy na pokrewne dusze, można ich szukać w internecie. To tu właśnie od ponad czterech lat działa Klub Matek Wyrodnych – forum internetowe skupiające mamy, które nie dają się terroryzować poradnikom. Znaleźć tam można praktyczne porady (nie zmuszać do jedzenia, myć wieczorem a nie co chwila, nie przebierać jak się tylko pobrudzi, buzię można myć kranówką a nie wodą przegotowaną), dyskusje na życiowe tematy, ale i recenzję nowego filmu. Panie dzielą się doświadczeniami. Na forum można znaleźć przeróżne wypowiedzi: NIGDY w życiu nie uprasowałam ani jednej rzeczy małego i dziecko żyje! – pisze Jotemka. Ssabaudia dodaje: Matka Wyrodna, kiedy dziecko budzi się co 20 minut z głodu przechodzi na flachę, a nie cierpi jak przysłowiowa Matka Polka. Bergosia: Dokarmiałam Jasia bez wyrzutów sumienia. Tak też można, to nie grzech wbrew niektórym opiniom. Jotemka jej wtóruje: Nie mieć wyrzutów sumienia jak trzeba dokarmiać lub w ogóle karmić butelką!!! Karmienie jest dla dziecka i jemu ma służyć, to nie ma być realizacja szczytnej idei, katorga dla obojga lub zaspokajanie potrzeb psychicznych matki.
Ruch buntowniczych mamusiek nie jest jednak wynalazkiem polskim. W USA działa na przykład internetowy Bad Moms Club założony przez Catherine Connors, pierwszą internetową bad mother, która sama mówi o sobie, że jest osobą, która potrafi cytując Platona przewinąć dziecko nie brudząc sobie ani jednego palca w kupce oraz jej koleżankę z sieci Katie York. Na stronie klubu www.thebadmomsclub.com panie deklarują: Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie cię oceniał negatywnie jako rodzica. Nie ważne, czy karmisz na żądanie czy co dwie godziny, posyłasz dziecko do szkoły państwowej czy prywatnej. Zawsze ktoś cię skrytykuje. Dlatego nie zamierzamy się przejmować.
– Używam jednorazowych pieluch. Pozwalam dzieciom oglądać telewizję. Daję im ciastka na śniadanie. Pozwalam im nie kłaść się zbyt wcześnie. Nie przestrzegam rozkładu dnia, przestałam karmić piersią, bo miałam tego dosyć. Śpię w łóżku ze swoim synkiem. Leczyłam się na depresję – wyznaje długą listę „grzechów” „złej matki” w manifeście na swoim blogu (http://herbadmother.com) Catherine Connors – Codziennie jednak mówię moim dzieciom, że je kocham, dbam o ich wychowanie i tylko one mogą ocenić, czy byłam dobrą czy złą matką – dodaje.
– Najważniejsze to poczuć, że nie jesteśmy same przeciw idealnym – podkreśla Hanka — Lubię pogadać, zaglądać na fora i pośmiać się czytając, jak inne mamy radzą sobie z codziennymi uciążliwościami. Choć często mówi się tu o dzieciach „bachor”, a o jego płaczu „ryk”, czuć wielką miłość, jaką mamuśki darzą swoje pociechy. Bo deklarowana „wyrodność” to nic więcej jak tylko normalność z dozą przekory wobec „jedynie słusznych” metod lansowanych przez podręczniki.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze