Ciemnoskóry kochanek
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuCoraz więcej kobiet decyduje się na wakacje w towarzystwie przyjaciółki, a najbardziej odważne wybierają się na wakacje samotnie. Dlaczego? Przyczyna wcale nie leży w słońcu Kostaryki ani cieniu egipskich piramid. Ale w ramionach spalonego słońcem, uroczego nieznajomego. Dla niektórych kobiet seks z ciemnoskórym mężczyzną to wymóg udanego urlopu poza granicami kraju.
Coraz więcej kobiet decyduje się na wakacje w towarzystwie przyjaciółki, a najbardziej odważne z nas wybierają się na wakacje samotnie. Dlaczego? Być może przyczyna wcale nie leży w słońcu Kostaryki ani cieniu egipskich piramid?
Iwona (36 lat, broker z Warszawy):
— Studiowałam w USA i mieszkałam tam ponad dwadzieścia lat, przez co miałam przyjaciół na całym świecie. Kiedyś jeden z nich zaprosił mnie na swój ślub na Kostarykę. Wahałam się, czy jechać, bo nie miałam nikogo, a głupio tak samej jechać na wesele. W końcu powiedziałam sobie, że do odważnych świat należy i pojechałam.
Zachwyciła mnie przyroda. Ocean był błękitny, znajdująca się tuż przy plaży dżungla tętniła życiem. Zwłaszcza w nocy miejsce, w którym byłam, sprawiało, że traciłam oddech, że kręciło mi się w głowie. W oceanie rozwijały się glony w kolorze fluorescencyjnej zieleni. Kiedy pływałam, czułam się jak w raju. Nocą dżungla ożywała, dochodziły z niej przedziwne dźwięki świadczące o tym, że pełno w niej żyjących istot, zajętych swoimi sprawami. Mówię o tym wszystkim, bo wtedy jakoś po raz pierwszy w życiu poczułam, że jestem częścią natury, wszechświata. Nie osobnikiem oderwanym od świata, ale częścią rzeczywistości, która mnie otacza.
Jego poznałam na weselu. Mówię „jego”, bo nie wiem nawet, jak miał na imię. Serio. W sumie to śmieszne, ale nie wiem, jak miał na imię mój najlepszy kochanek… Ale do rzeczy. I on był na przyjęciu sam: bosko przystojny, smagły, piękny mężczyzna. Popatrzyłam na niego, on na mnie i ugięły się pode mną nogi. Pierwszy raz w życiu poczułam tak silny pociąg seksualny. Potem wszystko potoczyło się jak w filmie. Nawet ze sobą nie rozmawialiśmy. Wylądowaliśmy na plaży, gdzie z dala od weselnych gości zerwaliśmy z siebie ubrania i zaczęliśmy się kochać. Kochaliśmy się jak para szaleńców, jakby od tego miały zależeć losy wszechświata. Nie mam pojęcia, ile to trwało. Godzinę, dwie, całą noc? Całkowicie zatraciłam się w tamtym człowieku.
Spotykaliśmy się na plaży każdej nocy przez trzy noce pod rząd. Kochaliśmy się do utraty tchu, a potem każdy z nas wracał do siebie – ja do hotelu, on nawet nie wiem gdzie. To być może dziwne, ale nie interesowało mnie to, kim, on jest, co robi, nawet – ile ma lat. Nie, nie byłam w nim zakochana. Po prostu podniecał mnie do szaleństwa. Ja jego też, czułam to. Oboje dobrze wiedzieliśmy, że chodzi nam tylko o seks i że nie ma mowy o żadnym dalszym ciągu.
Tylko wtedy, jedyny raz w moim bujnym życiu czułam się tak, jak przez tych kilka dni na Kostaryce. Całkowicie spokojna i pewna siebie w bliskim kontakcie z mężczyzną. Absolutnie spełniona jako kobieta. Do dziś, kiedy pomyślę o jego ramionach i szumie fal, czuję silne podniecenie.
Każdego roku wyjeżdżam na wakacje do ciepłych krajów. Chyba nie muszę mówić, dlaczego. Szukam tamtych przeżyć. Myślę, że żaden biały mężczyzna nie da mi tego, czego pragnę. Próbowałam i wiem, co mówię.
W maju wybieram się na Kretę.
Kasia (24 lata, studentka psychologii z Poznania):
— Bardzo nie chciałam jechać z rodzicami na tamte wakacje. Nie dość, że z rodzicami, to jeszcze gdzie? Do Egiptu! Już widziałam oczami wyobraźni, jak z tłumem spoconych turystów będziemy szturmować piramidy i inne atrakcje… Poza tym byłam już dorosła, studiowałam i wiedziałam, że nie będę mogła w towarzystwie mamy i taty w pełni korzystać ze swobód, jakie miałabym, gdybym pojechała na wakacje sama. Tak to ujmę eufemistycznie.
Ale rodzice się uparli i pojechałam. Jeszcze tego samego dnia, kiedy przyjechaliśmy, poznałam najpiękniejszego mężczyznę, jakiego kiedykolwiek widziałam. Był barmanem w hotelu, w którym mieszkaliśmy. Przysięgłam sobie, że będzie mój. Nie musiałam się długo starać. Wystarczył jeden wieczór spędzony przy barze i Nassan zaprosił mnie na dyskotekę. O dziwo, rodzice nie mieli nic przeciwko temu. W ogóle dali mi dużo swobody. Sami sprawiali wrażenie osób, które właśnie przeżywają drugi miesiąc miodowy.
Trzeciego wieczora poszłam z Nassanem do hotelowego pokoju, w którym mieszkał. Wiedziałam, po co idę. Chciałam tego. Czułam się przy nim jak prawdziwa kobieta. Potrafił uwodzić, był szarmancki i patrzył w oczy tak, że miękłam w jednej chwili. Wcześniej miałam tak zwane zasady i nie sypiałam z facetami, których dopiero co poznałam. Z Nassanem było inaczej. Żadne zasady nie obowiązywały. Poza zasadą przyjemności, oczywiście.
Było cudownie. Wspaniale. Właściwie nie umiem tego nawet opisać. Kochał się całym sobą, a w łóżku to ja byłam najważniejsza. Pieścił mnie z oddaniem, z czułością. Czułam się jak królowa. Byłam przekonana, że właśnie spotkałam mężczyznę życia, że będę mu rodziła ciemnoskóre dzieci i – oczywiście – będziemy żyli długo i szczęśliwie.
Spędzałam z nim każdą noc, trwało to cały turnus. Kiedy odjeżdżałam, płakałam. Umówiliśmy się z Nassanem, że on przyjedzie do mnie, do Polski, kiedy tylko będzie mógł, w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Wymieniliśmy się telefonami, adresem mailowym i pogrążona w rozpaczy wróciłam do domu.
Cieszę się dziś, że w swojej naiwności nie wyznałam rodzicom, że zamierzam poślubić Nassana, kiedy tylko skończę studia. Bo Nassan, jak można się było spodziewać, nigdy się do mnie nie odezwał. Nie napisał, nie zadzwonił. Kilka tygodni zajęło mi zrozumienie, że byłam dla niego kolejną naiwną białą kobietą, łatwym łupem. Ale nie mam do niego pretensji, tylko do siebie. Byłam zbyt łatwowierna, licząc na coś więcej, niż tylko przelotny, wakacyjny romans.
Czytałam w Internecie, że wiele kobiet z Europy jeździ do ciepłych krajów w poszukiwaniu kochanka. Podobno biali mężczyźni nie potrafią dać kobiecie tego, co dają mieszkańcy tak zwanych ciepłych krajów. Nie wiem, czy to prawda, miałam nie tylko Nassana, ale muszę przyznać, że był najlepszy. Nie wykluczam, że jeszcze pojadę do Egiptu albo Turcji i tam znów przeżyję taką piękną, wakacyjną przygodę. W końcu mam tylko jedno życie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze