Żywność Frankensteina?
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuŚwiat dzieli się na gorących zwolenników i zagorzałych przeciwników roślin i zwierząt modyfikowanych genetycznie (GMO). Źródła informacji dotyczących organizmów transgenicznych podają sprzeczne dane. Czy jest się czego bać?
Ostatnio trafiłam na opublikowane w tym roku materiały szkoleniowe opracowane przez Polskie Zrzeszenie Inżynierów i Techników Sanitarnych, zatwierdzone przez Ministerstwo Środowiska, a współfinansowane przez Unię Europejską. Można zatem uznać, że to rzetelne opracowanie tematu.
We wstępie profesor Barbara Głowacka pisze, że olbrzymi ostatnio postęp w biotechnologii umożliwił zmianę materiału genetycznego dowolnego organizmu. Dzięki niemu mamy już rośliny odporne na herbicydy (chemiczne środki służące do selektywnego niszczenia chwastów w uprawach) i szkodniki. W zeszłym roku na świecie uprawa modyfikowanych genetycznie roślin objęła ponad 100 milionów hektarów w 22 krajach świata. Dzięki uprawie transgenicznej mikroorganizmów możemy produkować na skalę przemysłową leki: insulinę, hormon wzrostu, interferon, szczepionki przeciwwirusowe, czynniki krzepliwości krwi. Gruczoły transgenicznych krów i kóz są źródłem ludzkich białek o działaniu terapeutycznym. Na szeroką skalę prowadzone są badania nad ksenotransplantacją (przeszczepianie narządów między osobnikami należącymi do różnych gatunków) i innowacyjnymi metodami leczenia nowotworów i chorób szpiku kostnego.
Brzmi wspaniale. Można odnieść wrażenie, że ludzkość upora się wreszcie z głodem na świecie i wszelkimi chorobami. Nie trzeba będzie czekać w długiej kolejce po narządy – będzie można wszczepić sobie serce czy inny narząd świni. Okazuje się jednak, że problem jest o wiele bardziej złożony. Specjaliści twierdzą, iż niekontrolowana uprawa GMO może bardzo poważnie zaburzyć ekosystem, a co za tym idzie, doprowadzić do ekologicznej katastrofy.Pozostaje pytanie, dlaczego nikt nam o tym nie mówi, a GMO przedstawia się najczęściej jako wybawiciela ludzkości od wszelkiej niedoli? I tu naukowcy znajdują odpowiedź – lobby zainteresowanych zarabianiem na GMO wielkich pieniędzy jest ogromne. Nikt nie zastanawia się nad tym, co będzie później.A zdaje się, że później może nie być już nic.
Brzmi profetycznie i defetystycznie? Naukowa, kontrolowana uprawa roślin transgenicznych skumulowana jest w rękach kilku największych na świecie koncernów biotechnologicznych i farmaceutycznych. Tu można założyć, że naukowcy czuwają nad uprawą i nie ma szans, że rośliny przedostaną się do środowiska naturalnego w sposób niekontrolowany. (Choć może zastanawiać fakt, jak to się stało, że w 2004 roku pojawiły się doniesienia o kolumbijskich uprawach krzewów koki GMO, zawierających ośmiokrotnie większą koncentrację kokainy, rosnących dwukrotnie większych od niemodyfikowanych i odpornych na herbicydy, stosowane do niszczenia nielegalnych upraw?).
Uprawiane poza naukowymi laboratoriami GM rośliny, wprowadzone do środowiska naturalnego, rozprzestrzeniają się w sposób niekontrolowany – rozmnażają się szybko i łatwo (choć w przypadku niektórych roślin GM to niemożliwe, ponieważ są słabe, jałowe lub mają problemy z adaptacją w środowisku naturalnym). Nawet jeśli uprawy GM są oddzielane od upraw naturalnych, nasiona i organizmy mogą być przenoszone przez wiatr, ptaki, owady i maszyny rolnicze – w czasie transportu i przechowywania. Jeśli uwolnione do środowiska GM rośliny czy mikroorganizmy zaczną mutować i migrować, będzie to proces nieodwracalny. Inżynieria genetyczna pozwala człowiekowi ingerować w świat, którego ład kształtował się przez miliony lat.
Profesor Stanisław Wiąckowski, autor rozdziału zatytułowanego „Zagrożenia wynikające z użytkowania GMO” pisze, że prowadzona przez wielkie koncerny kampania, mająca przekonać społeczeństwo do GMO, obiecuje dzięki uprawie roślin transgenicznych uzyskanie większych plonów, głosi, że uprawa taka zapewnia mniejsze zużycie środków chemicznych do ochrony roślin, rozwiązuje problemy głodu na świecie, zachowuje czystość naturalną roślin. W rzeczywistości chodzi jedynie o zyski. Patentowanie nasion, które trzeba kupować każdego roku, uzależnia rolników od producentów (specjalna technologia kontrolowania produkcji nasion — Terminator Technology — polega na manipulacji genetycznej sprawiającej, że ziarno drugiego pokolenia staje się jałowe). Rośliny GM są mniej odporne na suszę, co wiąże się z koniecznością użycia większej ilości pestycydów. A plony z upraw GMO są o 5–10% niższe od tradycyjnych. Profesor Wiąckowski pisze, że w południowo-wschodnich stanach USA, gdzie rolnicy niemal całkowicie przeszli na uprawę GM soi i bawełny, rolnictwo stoi na granicy załamania.
Naukowcy w licznych publikacjach na całym świecie donoszą o szkodliwym wpływie modyfikowanych genetycznie roślin na życie człowieka. Najczęściej spotykanym są liczne alergie (kukurydza Star Link, soja transgeniczna), ale zdarzały się również przypadki poważniejsze. Pomidory Flovr Savr wywołują wrzody w przewodzie pokarmowym szczurów. Dłuższy kontakt z transgeniczną bawełną powoduje lekki stan zapalny i zaczerwienienie skóry, pieczenie oczu i zaburzenia oddychania.
Prof. Jan Narkiewicz-Jodko w rozdziale „GMO – na razie dziękujemy” opisuje wypadek, który wydarzył się w laboratorium biotechnologicznym w Australii. Podczas manipulacji genetycznej nieszkodliwych mikroorganizmów powstał zabójczy wirus, który w bardzo krótkim czasie zabił wszystkie doświadczalne gryzonie. Aż strach myśleć, co by się stało, gdyby wydostał się na zewnątrz. Na szczęście naukowcom udało się powstrzymać katastrofę. W 1990 roku w USA wyhodowano i dopuszczono do sprzedaży odmianę transgenicznych ziemniaków Newleaf, odpornych na stonkę. Wycofano je ze sprzedaży z powodu niewyjaśnionego wpływu na zdrowie ludzi endotoksyn Bt. Okazuje się, że czynione są starania o zarejestrowanie ziemniaków Newleaf „w którymś z krajów Europy Środkowo-Wschodniej”.
Z jednej strony mamy silnie lobbujące wielkie koncerny, zainteresowane szybkim pomnażaniem zysków, z drugiej zaś informacyjny zamęt, sprzyjający niekontrolowanym uprawom, poważnie zagrażającym środowisku naturalnemu. Nie można przekreślać osiągnięć biotechnologii w dziedzinie farmacji, ale należy zachować bardzo dalece idącą ostrożność w dopuszczaniu upraw organizmów i roślin GM do środowiska naturalnego, ponieważ skutki zbyt pochopnego wprowadzenia transgenów mogą być nieobliczalne i niemożliwe do powstrzymania. Unia Europejska, w tym Polska, jest na razie przeciwna komercyjnym uprawom i hodowlom GMO. By nie stracić kontroli nad wynikami postępu biotechnologii, niezbędne jest zgodne współdziałanie naukowców, rządów, przemysłu, rolnictwa, etyków, lekarzy… Pozostaje tylko pytanie, czy takie współdziałanie jest w ogóle możliwe?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze