Tu życie jest proste!
JAROSŁAW URBANIUK • dawno temuPodobno Polacy wracają z Wysp Brytyjskich. Słyszałem ostatnio w telewizji podczas wizyty u babci. Ale moim zdaniem Polacy nie wrócą z Wielkiej Brytanii, a mają po temu kilka powodów. Między innymi dlatego, że tu nie stać nas na standard życia dostępny byle angolowi po ichniejszej podstawówce, pracującemu na co dzień przy frytkach albo sprzątaniu. Ale są też inne powody.
Podobno Polacy wracają z Wysp Brytyjskich. Słyszałem ostatnio w telewizji podczas wizyty u babci.
Ci których akurat ja znam, jakoś wracać nie chcą, trzeba ich odwiedzać i człowiek ma cały czas wrażenie, że przybywa jako uboga rodzina, którą raczej stać na niewiele. A nawet jeśli akurat na coś ją stać wśród tych „zamorskich wspaniałości” to cały czas i tak się przelicza z ich na nasze i z naszych na ichnie. I chyba moje pokolenie już się z tego nie wyleczy. No chyba że wyjeżdżający zasłużyli na jakże popularne określenia klasa średnia i klasa wyższa. I to bez dodania przymiotnika „polska”, bo kiedy patrzy się na to, co telewizja i tym samym politycy prezentują nam jako wymarzoną przez wszystkich Polaków klasę średnią to obraz jest nieco inny. Polska klasa średnia to ci, którzy nie chodzą głodni, obdarci i stać ich na samochód oraz wakacje z rodziną. Czyli polska klasa średnia to osoby, które stać na standard życia dostępny byle angolowi po ichniejszej podstawówce, pracującemu na co dzień przy frytkach albo sprzątaniu.
Polacy nie wrócą więc z Wielkiej Brytanii, a mają po temu kilka powodów.
Powód pierwszy – spotkanie z katem. Wielu z nas kiedy musi załatwić coś w urzędzie, dostaje kolki i odruchu wymiotnego. Angielscy znajomi narzekali na konieczność częstego bywania na poczcie i wysyłania listów do urzędów. Nieszczęśni – wielu z nich wyjeżdżało zaraz po studiach, w związku z czym nie zdążyli zaznać rozkoszy rejestracji w urzędach, zmiany nazwiska wraz z dowodem osobistym i wszelkimi zapisami w księgach wieczystych i innych. A wszystko przez kalkę przy udziale „biurwy” i „urzędasa”, których jedno „nie” może uniemożliwić: zamieszkanie w wybudowanym przez nas domu (prawo budowlane), otwarcie budki z piwem (ustawa o wychowaniu w trzeźwości), ścięcie drzewa, które wali się właśnie na nasz dom (ustawa o ochronie środowiska), zajmowanie się własnymi dziećmi (cały pakiet ustaw dziarsko wcielanych w życie przez pracowników opieki społecznej) i właściwie wszystkiego. Regulacje i licencje w ponad 250 dziedzinach, a wszyscy chcą regulować dalej, czas trwania sprawy sądowej – do 10 lat, odpowiedzialność urzędasa – żadna. Radość z mieszkania poza Polską? Bezcenna.
Powód drugi – chlebek i masełko. Tu właściwie nie ma co komentować. Co prawda zmiany kursów walut sprawiły, że praca w Wielkiej Brytanii nie jest już tak opłacalna jak kiedyś, to jednak operator szczotki może się poczuć przy naszym pracowniku naukowym jak krezus, zarabia bowiem więcej zarówno w wielkościach bezwzględnych jak i w porównaniu siły nabywczej ich pensji. Nawet lepiej bo pracujący na etapie czyściciela Polak w Wielkiej Brytanii posprząta „od tej, do tej” i ma święty spokój, podczas gdy jego uzdolniony naukowo kolega z kraju po poprawieniu kartkówek studentów może co najwyżej usiąść i zacząć dumać nad tym, jak dobrze zrobić swoim starszym kolegom, aby dopuścili go w końcu do tej cholernej habilitacji…
Powód trzeci – wszystko się rozpada. Nie jestem wielbicielem teorii spiskowych, ale gdybym był, to potraktowałbym większość towarów w naszych sklepach jako próbę sabotażu przeciwko narodowi polskiemu. Osiemdziesiąt procent produktów znanych firm ma w Polsce jakość dużo niższą niż w krajach tzw. starej Unii. Od sprzętu elektronicznego poczynając a na papierosach kończąc. Po prostu my łykniemy wszystko ciesząc się z samego faktu zakupu, a to że później spodnie rozpadną się nam na tyłku, papieros wiodącej marki będzie smakował jak niezapomniane Radomskie w latach osiemdziesiątych, a sprzęt elektroniczny będzie się psuł średnio dwa razy do roku – na to już kładzie się lachę. Niezależny ekspert stwierdził, że nasze buty były dobre i otrzymamy sklejony egzemplarz. Jeśli ktoś nie wierzy, niech poczyta w sieci i spyta znajomych. A gdyby coś się nie podobało, zawsze można iść z problemem do sądu, czas oczekiwania na wyrok – jak w pierwszym podpunkcie, stawki adwokatów – no cóż…
Powód czwarty – co by tu jeszcze po godzinach… Wszyscy wiedzą, że po godzinach warto odpoczywać, ale są maniacy którzy próbują jeszcze coś zrobić. A to hobby, a to studia podyplomowe, a to sobie zrobią kursy, dzięki którym dostaną lepszą pracę, a to uprawiają jakiś sport. I tu Wielka Brytania daje więcej możliwości, a przede wszystkim przekonanie, że jeśli coś się robi dobrze, to będzie to w końcu przydatne – a ten który ma studia, pasje i potrzebę jej upublicznienia nie zostanie przebity przez tego, który nie umie nic, ale za to jest powiedzmy szwagierką teścia wicedyrektora w państwowym urzędzie. Jeśli ktoś nie wie, jakie standardy obowiązują w tej kwestii w naszym kraju i co jest uznawane za normalne, polecam występy komisji hazardowej. A dodatkowo osoby, które chcą się rozwijać, mogą podjąć pracę w mniejszym wymiarze godzin, rezygnując z rozrywek. U nas oczywiście półetatu jest możliwe, ale bez dodatkowych źródeł dochodu, po opłaceniu rachunków można co najwyżej zrezygnować z jedzenia.
Powód piąty. Tam po prostu jest fajnie. Będąc w Luton i Londynie (a w takich miastach osiadają głównie Polacy) absolutnie nie czułem obcości, która nieustannie towarzyszyła mi we Francji, Holandii, Niemczech czy, ku mojemu zaskoczeniu, również w Czechach lub na Bałkanach. Po prostu wszystko jest jakieś takie właściwe dla Polaków. Setki tysięcy wyjeżdżających może to potwierdzić. Dobre jedzenie za małe pieniądze, rozrywki na najwyższym poziomie i przekonanie, że żyje się spokojnie bez stałego strachu o własny byt zależny od urzędnika czy wszechwładnego szefa.
Swego czasu Andrzej Sapkowski odpowiadając na pytanie Być pisarzem czy nie być pisarzem? stwierdził: Wyjechać do Irlandii. I to póki można. Mistrz miał wielką rację. I właśnie dlatego Polacy nie będą wracać, również ci którzy nie są pisarzami. A dlaczego ja nie wyjadę? Otóż udało mi się opracować pewien sposób życia w Polsce, który ma wiele uroku i działa mi już od kilku lat.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze