Umniejszacze
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuKrytykanctwo, czyli krytyka dla samej krytyki i wytykanie innym nieistniejących błędów szerzy się w naszym społeczeństwie niczym dżuma w średniowieczu. Wystarczy zajrzeć do Internetu, poczytać wpisy na forach i komentarze do artykułów, by nabrać przekonania, że świat jest pełen ludzi gotowych skrytykować wszystko i wszystkich. Skąd bierze się taka skłonność? Czy krytykant to po prostu wredny człowiek?
Kilka dni temu byłam świadkiem rozmowy dwóch nastolatek. Widziałaś jakie ma grube nogi? – powiedziała jedna patrząc na zgrabną kobietę przechodzącą obok. Nogi to nic, ale z taką gębą to ja bym się wstydziła z domu wyjść – zakończyła rozmowę druga. Dziewczyny siedziały w centrum handlowym i od dłuższego czasu zajmowały się komentowaniem wyglądu przechodniów. W ciągu kwadransa, potrzebnego na spokojne wypicie kawy, usłyszałam z ich ust tyle złośliwych uwag, ile nie zdołałabym wymyślić w ciągu miesiąca intensywnej pracy umysłowej. Dziewczyny musiały mieć wprawę w krytykanctwie, które sprawiało im wyraźną przyjemność.
Krytykanctwo, czyli krytyka dla samej krytyki i wytykanie innym nieistniejących błędów szerzy się w naszym społeczeństwie niczym dżuma w średniowieczu. Wszyscy znamy typ dyżurnego krytykanta w postaci wścibskiej sąsiadki, która wszystkim źle życzy, czy wujka, widzącego wszędzie mafijne układy i tropiącego w urzędach korupcję. Znamy również wiecznie niezadowolone jednostki, cierpiące na maniakalną potrzebę mówienia ludziom przykrych rzeczy. W realnym życiu są to jednak jednostki! Ale wystarczy zajrzeć do Internetu i poczytać wpisy na forach i komentarze do artykułów, by nabrać przekonania, że świat jest pełen ludzi gotowych skrytykować wszystko i wszystkich. Wśród setek postów, tylko nieliczne stanowią rzetelny komentarz lub odpowiedź na zadawane pytanie. Pozostałe to zjadliwe uwagi, obelgi, przekleństwa i oderwane od tematu wpisy. Nawet niewinny artykuł o pielęgnacji pelargonii lub smażeniu jajecznicy potrafi wywołać w czytelnikach nieodpartą chęć dołożenia autorowi. Wystarczy, że temat się nie podoba. Nałogowy krytykant zamiast wybrać inny artykuł, woli napisać, że autor jest durny, jajecznica jeszcze durniejsza a pelargonia to szczyt durności.
Co zadziwiające, krytykant zawsze ma czas na skomentowanie rzeczywistości. Dzień zaczyna od kąśliwych uwag i na nich dzień kończy. Jakby zjadliwość języka była mu potrzebna do życia. Skąd bierze się taka skłonność? A może krytykant to po prostu wredny człowiek?
Jay Carter, autor książki zatytułowanej Wredni ludzie, krytykantów, którzy przy każdej sposobności dają do zrozumienia innym, że są kimś gorszym, nazywa umniejszaczami. Twierdzi, że takich ludzi w całym społeczeństwie jest tylko 1%, to właśnie owe wredne sąsiadki i wujowie szukający afer. 20% osób miewa bardzo długie okresy, kiedy podświadomie umniejsza wartości innych. Wszystkim pozostałym ludziom krytykanctwo zdarza się sporadycznie. Pytanie tylko dlaczego się zdarza? Co skłania ludzi do pisania komentarzy w stylu: Ty głupia szmato, Obyś zdechł, Durny ch… na blogach znanych osób lub pod zdjęciami gwiazd?
Niewątpliwie łatwiej jest ubliżyć komuś, kiedy nie patrzy się mu w twarz. Dlatego anonimowość Internetu (pozorna) wyzwala w użytkownikach większą odwagę w wyrażaniu opinii. Oczywiście, o ile wulgarne wyzwiska nazwać można komentarzami.
Są osoby wzbudzające większą niechęć, jak na przykład politycy. W ich zawód wpisane jest ryzyko ciągłego spotykania się z krytyką i krytykanctwem. Szczególnie narażone na zjadliwe uwagi są również gwiazdy, głównie te znane z seriali i programów rozrywkowych. Są to najczęściej osoby wydające się podobne do nas, którym z powodu splotu okoliczności i siły przebicia udało się osiągnąć medialny rozgłos. A skoro im się udało a nam nie, to jest już powód to zazdrości i szykan. Krytykant woli nie zastanawiać się nad źródłem swojej frustracji, woli obrzucić gwiazdę wątpliwej jakości epitetami i wytknąć jej źle dobrany stanik. Uf co to za ulga, móc komuś dowalić!
U podłoża krytykanctwa leży niezadowolenie z samego siebie. Krytykant stara się umniejszyć zasługi innych, zniszczyć złym słowem czyjeś zadowolenie z pracy, zburzyć wiarę w siebie lub poczucie szczęścia. Bo skoro krytykant nie czuje się szczęśliwy, ani spełniony w życiu osobistym i zawodowym, to dlaczego ktoś inny ma się czuć. Skoro nastolatki z centrum handlowego nie czują się dobrze we własnych skórach, z upodobaniem znajdują wady w innych. Krytykanctwo działa jak środek odurzający. Kilka zjadliwych uwag i własne kompleksy jakby mniejsze. Łatwo się tylko po tym upojeniu złośliwościami budzić z kacem moralnym. A. M. Weiss powiedział Gdy język potrafi już tylko narzekać i krytykować, to znaczy, że chore jest serce. Trudno się z nim nie zgodzić.
Niewiele osób może cieszyć się łatwym i udanym życiem. Większość z nas dopadają problemy i niepowodzenia. Lubimy wówczas obarczać winą innych i popadać w zwątpienie. Tylko niektórzy z nas opanowali umiejętność godzenia się z przeciwnościami i wędrują słoneczną stroną życia. Dla sporego grona ludzi złe doświadczenia życiowe zmieniają się we wrogość do otoczenia. Wystarczy mała iskierka, by wyrzucali z siebie całą nienawiść do świata. Tą iskierką może być zdjęcie kogoś ładnego lub tekst dziennikarza w serwisie.
Wszystkim sfrustrowanym krytykantom polecam film pt. Happy go lucky, historię przeciętnej urody, ale nieprzeciętnie szczęśliwej Poppy. Dużo przyjemniej patrzy się na jej wesoły uśmiech niż na czerwoną od gniewu twarz, wiecznie narzekającego instruktora jazdy Scotta. Podobnie jak dużo przyjemniej czyta się rzetelne komentarze niż naładowane agresją krytykanckie posty.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze