„Etnolog w Mieście Grzechu”, Mariusz Czubaj
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuOpracowanie popularnonaukowe, do tego napisane z biglem, znawstwem i entuzjazmem. Czubaj bawi się w pozycjonowanie kryminału na literackiej mapie, wskazując jego źródła i rozdrapując na kawałki, celem skatalogowania. Rozpisuje się o roli świata przedstawionego, bawi się z postacią detektywa, wykazując jego przemiany, od Holmesa do teraz.
Lubimy czytać kryminały – więcej, kryminał stał się jedynym gatunkiem popularnym, który „wypada” czytać każdemu – a Mariusz Czubaj zdecydował się wyjaśnić dlaczego. Oprawa graficzna Etnologa w Mieście Grzechu sugeruje kolejną opowieść o mordowaniu, w którą celuje moja ulubiona ostatnio Oficynka, a tu proszę: rasowe opracowanie popularnonaukowe, do tego napisane z biglem, znawstwem i entuzjazmem.
I tak. Czubaj najpierw bawi się w pozycjonowanie kryminału na literackiej mapie, wskazując jego źródła i rozdrapując na kawałki, celem skatalogowania. Cytuje cudze koncepcje, by podać własną. Rozpisuje się o roli świata przedstawionego, które to fragmenty są szczególnie ważne dla wymowy książki, bawi się z postacią detektywa, wykazując jego przemiany, od Holmesa do teraz, zbierając u mnie dodatkowe punkty za miłość do Rossa Macdonalda, niesłusznie marginalizowanego. Koniec to próba syntezy własnej, wyłuszczenie prywatnych poglądów i patrząc na całą strukturę tej książki, podejrzewam, że u jej źródła znajduje się kawałek doktoratu. Cóż z tego, skoro walor poczytności został zachowany z naddatkiem. Dopowiedzmy tylko, że do lektury należy przystąpić ze znajomością przynajmniej kilkunastu najbardziej sztandarowych książek kryminalnych. W innym wypadku, wysiłek Czubaja pójdzie na marne.
Z Etnologa w Mieście Grzechu przebija szereg jasnych intuicji na temat popularności kryminałów. Wskazałbym dwie najważniejsze przyczyny, pozbawione naukowego warsztatu określone jako techniczna i psychologiczna. Pierwsza zasadza się na zdumiewającej eklektyczności tego gatunku, wyróżniającej się jako zdolność inkorporowania najróżniejszych, pozornie obcych elementów. Można w kryminał wrzucić elementy fabuły sensacyjnej, thrillera, romansu, czy nawet horroru i dalej będzie dobrze. Warunek zanurzenia w konkretnej realności, znanej uprzednio czytelnikowi (PRL w kryminale milicyjnym, przedwojenny Breslau Krajewskiego) da się sprzątnąć bez wyraźnej szkody. Istnieją przecież kryminały rozgrywające się w bliskiej przyszłości, w światach alternatywnych a nawet w rzeczywistości żywo przypominającej tę z filmu Gwiezdnej wojny (rzeczona książka, Nocny pociąg do Rigel jest w rzeczywistości Chandlerowskim pastiszem). Każdy dostanie to, co lubi, bez zburzenia tożsamości gatunkowej.
Kryminał ze względu na swoje skonwencjonalizowanie oferuje, wbrew całej krwawości, dość optymistyczny obraz świata. Zbrodnia musi zostać ujawniona, morderca – najczęściej – ukarany. W odmianie „czarnej” reprezentowanej przez Chandlera i następców pośrednim sprawcą zbrodni jest jednak świat, wadliwe struktury społeczne. Tu nadzieje daje nam postać detektywa, cynicznego, ale i upartego w poszukiwaniu prawdy. Istnieją wyjątki od tych reguł, ale ta spójność okazuje się krzepiąca. W życiu zbrodnia pozostaje bez kary, łajdak cieszy się dobrym zdrowiem, a policjant, detektyw dostaje w mordę i musi siedzieć cicho. Mariusz Czubaj dał też w Etnologu… rzadki dowód samokontroli. Entuzjasta w autorze powstrzymuje naukowca i na odwrót, gryzą się i szarpią z zyskiem dla klarowności tej książki. Proszę więc o jeszcze: metodologię zaprezentowaną w książce da się z powodzeniem zastosować do innych gatunków literatury popularnej.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze