„Przeprawa”, Cormac McCarthy
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuCormac McCarthy jest prawdopodobnie najwybitniejszym żyjącym pisarzem. Jak na mnie ma wszystkich pod sobą i mam nadzieję, że dożyje Nobla. Stary dobry Cormac jest mistrzem świata. Niestety,jego Przeprawa jest pomyłką, ale wielką i wspaniałą. Tak błądzi tylko geniusz.
Cormac McCarthy jest prawdopodobnie najwybitniejszym żyjącym pisarzem. Jak na mnie ma wszystkich pod sobą i mam nadzieję, że dożyje Nobla. Jego Droga jest przejmującym opisem straceńczej wędrówki ojca i syna przez zrujnowany świat. W Krwawym południku roztrzaskał amerykański mit westernu, a w Dziecku Bożym udowodnił, jak niewiele trzeba, żeby człowiek zmienił się w zwierzę. Do listy majstersztyków dorzucam jeszcze W ciemność, gotycką opowieść o rodzeństwie, poszukującym dziecka z kazirodczego związku. Nie wolno też zapomnieć o Sunset Limited, sztuce teatralnej znakomicie zrealizowanej przez Tommy’ego Lee Jonesa. Jeden pokój, dwóch facetów gada o tym, czy lepiej jest żyć, czy nie żyć. Coś wspaniałego. Stary dobry Cormac jest mistrzem świata.
Porażki mistrzów są sukcesami innych i o Przeprawie powinniśmy myśleć w tych kategoriach. Szesnastoletni Billy mieszka z rodzicami i bratem na niewielkiej farmie, na południu Stanów Zjednoczonych. Zajmują się wypasaniem bydła. W okolicy pojawia się wilczyca i Billy postanawia ją schwytać. Zwierzę jest silne i sprytne, długo wymyka się z pułapek, a kiedy wreszcie w nią wpada, Billy nie potrafi jej zastrzelić. Nie może też jej wypuścić. Coś niewytłumaczalnego połączyło człowieka i zwierzę. Billy decyduje się na szaleńczy krok – siodła konia i z wilczycą u boku wyrusza na południe. Wypuści ją daleko od swojego domu. Niech meksykanie się martwią.
Nie zdradzę zbyt wiele, jeśli napiszę, że ten plan (jak i inne plany) się nie powiedzie. W końcu to książka Cormaca McCarthy. Przepełniony poczuciem klęski Billy wraca do domu, by odkryć straszną prawdę – jego rodzice zostali zamordowani, pośrednio z jego winy. Wyrusza więc na kolejną wyprawę. Tym razem po zemstę.
Przeprawa skupia wątki i rozwiązania znane z innych książek pisarza. Billy jest dalekim krewnym bezimiennego dzieciaka z Krwawego południka i tak jak on staje się mężczyzną, wędrówka skazana na klęskę stanowi oś niemal wszystkich jego powieści. Są bandyci i oficerowie od bandytów gorsi, meksykanie żujący tytoń i ogniska rozpalane nocą, kiedy gwiazdy są blisko i wydają się młode. Świat jest dziki, jakby Bóg stworzył go wczoraj, a miłość jest jedynym ratunkiem przed jego potwornością.
Przeprawa jest lżejsza, jakby bardziej spokojna w porównaniu z innymi książkami McCarthy’ego. Obsesje pisarza nie uległy zmianie. Pierwszą jest banalność śmierci. Ludzie w Przeprawie gasną bezgłośnie niczym płomień świecy, a pamięć o nich przemija, jakby nigdy nie istnieli. Można pomyśleć, że istniejemy tylko dlatego, żeby zabijać się nawzajem. A jeśli nie śmierć, to przynajmniej umieranie. Droga dzieje się w świecie, który niedługo zamarznie na kość. Łowcy skalpów z Krwawego południka nie doczekają się następców. Pogranicze, po którym włóczy się Billy, niedługo straci swoją dziką postać. Pojawią się autostrady, sieci moteli, w każdym domu stanie telewizor, a w każdym mieście centrum handlowe. Znikną wilki, dzikie konie i groby rozrzucone po prerii.
Są tu wspaniałe fragmenty, jak opowieść o księdzu zmagającym się z szalonym starcem w ruinach kościoła, pierwsze pięćdziesiąt stron zwiastuje arcydzieło. Niestety, im dalej tym gorzej, McCarthy miesza wątki, ciska nieszczęsnym Billym we wszystkich możliwych kierunkach i sam przypomina kowboja, który nie wie, dokąd jedzie. Przeprawa jest pomyłką, ale wielką i wspaniałą. Tak błądzi tylko geniusz.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze