„Jak zostać arktycznym ninja?”, Richard Hammond
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuSą tacy, dla których życie bez adrenaliny nie ma sensu. Poszukują więc ekstremalnych, niecodziennych wyzwań, przełamujących szarą rzeczywistość: skaczą na bungee, wspinają się na wierzchołki gór, uprawiają survival i jeżdżą na ultraszybkich motocyklach. Do nich przede wszystkim adresowana jest ta książka. Wszystko sprawnie napisane i okraszone sporą dawką humoru.
Są tacy, dla których życie bez adrenaliny nie ma sensu. Poszukują więc ekstremalnych, niecodziennych wyzwań, przełamujących szarą rzeczywistość: skaczą na bungee, wspinają się na wierzchołki gór, uprawiają survival i jeżdżą na ultraszybkich motocyklach. Do nich przede wszystkim adresowana jest najnowsza książka Richarda Hammonda Jak zostać arktycznym ninja?
Hammond to popularny dziennikarz motoryzacyjny, który od 2002 roku razem z Jeremym Clarksonem i Jamesem Mayem prowadzi w BBC kultowy program Top Gear (u nas transmitowany w TVN Turbo). Tym razem poznajemy go jako autora książki podróżniczej, w której motoryzacja pojawia się oczywiście na każdym kroku, ale nie gra najważniejszej roli. Bo Hammond nie prezentuje się tu jako gwiazda programów telewizyjnych, ale człowiek, który musi zmierzyć się z żywiołem przyrody (a dla niej zawód, wykształcenie i poziom zamożności jest najmniej istotny). Odwiedza więc miejsca, w których może zmierzyć się ze swoimi słabościami oraz odpowiedzieć na fundamentalne pytanie: czy człowiek jest w stanie zrezygnować ze zdobyczy technologii i korzystać wyłącznie z instynktu i siły swych mięśni? Efektem tych wędrówek jest przezabawna, napisana błyskotliwym językiem opowieść – co ważne: nie tylko dla wielbicieli survivalu, ale i dla tych czytelników, którzy chcą dowiedzieć się czegoś o świecie. Bo autor ma wiele do powiedzenia, chociażby o Arktyce, Botswanie i Kanale Angielskim.
Swoją książkę rozpoczyna od relacji z wyprawy na Arktykę. Jej celem było sprawdzenie, czy dobry terenowy samochód w podróży po śniegu okaże się lepszy niż psi transport. Hammondowi przypadło podróżowanie z pieskami, a za kierownicą terenówki zasiadł jego kolega z programu Jeremy Clarkson. Zanim panowie z Top Gear znaleźli się na niegościnnej Arktyce, uczestniczyli w surowym obozie treningowym w narciarskim ośrodku w Austrii. Tam przede wszystkim we właściwy sposób przygotowali swoje organizmy do wysiłku oraz nauczyli się (przynajmniej Hammond) efektywnego poruszania się na śniegu.
Mimo wszystko wyprawa na Arktykę przyniosła wiele niespodzianek, bo trening w „cieplarnianych” warunkach nie zawsze przypominał podróż przez śnieżną pustynię. Autor przyznaje: Przez tydzień mieliśmy ćwiczyć jazdę na nartach – co Jeremy’emu i Jamesowi było zupełnie niepotrzebne, zwłaszcza w samochodzie; rozbijanie namiotów – zupełnie innych niż te, których mieliśmy używać podczas prawdziwej wyprawy; znajdowanie pokarmu w warunkach polowych – niewykonalne, bo jak okiem sięgnąć, nie ma nic do jedzenia oprócz niedźwiedzi polarnych, z tą różnicą, że to one mają apetyt na nas; ogólnie, jak się opieprzać na zimnie. Richard Hammond, skazany na wieczną zmarzlinę oraz towarzystwo przesympatycznych psów, przetrwał najgorsze. I chociaż dotarł na metę później niż Jeremy Clarkson, wyprawa pokazała, że jest prawdziwym facetem, którego niełatwo złamać.
Opowieść o Arktyce to tylko część książki. Znajdziemy w niej bowiem fascynujące rozdziały o wyprawie do Botswany w poszukiwaniu wymarzonego range-rovera, szczegółową relację z akcji ratowniczej na rzece Severn oraz wciągającą historię życia Roberta Craiga Knievela – amerykańskiego kaskadera-motocyklisty, który próbował m.in. przeskoczyć kanion rzeki Snake o długości 1,5 kilometra. Wszystko sprawnie napisane i na dodatek okraszone sporą dawką (czasami przyciężkiego) humoru. Całość czyta się w ciągu jednego wieczora. A co najgorsze, ma się ochotę powtórzyć niektóre wyczyny brytyjskiego gwiazdora. Rada dla mężczyzn: nie pokazujcie swoim partnerkom tej książki, bo będą się o was poważnie niepokoić. A i panie muszą przemyśleć jej zakup, np. na gwiazdkę. Bo taka lektura prędzej czy później może grozić poważnym złamaniem.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze