Zostań sponsorem łóżeczka
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuWiększość z nas wzrusza się losem porzuconych dzieci. Płacze, kiedy media donoszą o kolejnym pobitym przez rodzica maluchu. A potem przełącza kanał telewizyjny na serial i zapomina. Nielicznych stać na poświęcenie i walkę w imię słabszych i skrzywdzonych. Podziwiam takie osoby. Podziwiam pielęgniarki, które od zera stworzyły ośrodek preadopcyjny dla maluchów w kryzysowych sytuacjach.
Większość z nas wzrusza się losem porzuconych dzieci. Płacze, kiedy media donoszą o kolejnym pobitym przez rodzica maluchu. A potem przełącza kanał telewizyjny na serial i zapomina. Przerzuca strony w gazecie, byle nie widzieć apeli fundacji o pomoc dla kolejnego chorego podopiecznego.
Myślimy — tyle biedy i nieszczęść na świecie, wszystkim nie pomożemy. Zapominamy, że chcieliśmy pomóc lub przelewamy parę groszy, nielicznych stać na poświęcenie i walkę w imię słabszych i skrzywdzonych. Podziwiam takie osoby. Podziwiam pielęgniarki ze Stowarzyszenia "Z Ufnością w Trzecie Tysiąclecie", które od zera stworzyły ośrodek preadopcyjny dla maluchów w kryzysowych sytuacjach. Moja praca nie ma tyle sensu.
Dorota adoptowała chłopca. Zobaczyła go w szpitalu. Miał rok. Urodził się jako wcześniak i jego nastoletnia mama postanowiła zostawić go na oddziale. Nie chodził, nie jadł samodzielnie, nie uśmiechał się. Podłączony do pompy, która wtłaczała mu jedzenie wprost do jelita, nie znał smaku jedzenia. Teraz Emil ma 6 lat, biega po ogrodzie ze swoim rodzeństwem, normalnie je i bardzo często się śmieje. Mógłby to wszystko osiągnąć wcześniej, gdyby dwunastu pierwszych miesięcy swojego życia nie spędził w szpitalnym łóżku. Wiele jest dzieci takich jak Emil. Nie wszystkie mają szczęście trafić do rodzin adopcyjnych. W szpitalach pozostawianych jest coraz więcej dzieci. Maluchy często chore, spędzają w szpitalu długie miesiące lub skazane są na pobyt w domu dziecka. Dlaczego? Bo w Polsce brakuje miejsc, w których maluchy mogłyby pod fachową opieką czekać na adopcję. Zdarzają się wyjątki.
Kilkanaście lat temu grupa pielęgniarek pracujących na oddziałach noworodkowych postanowiła w Częstochowie zaradzić tej sytuacji. Ich wrażliwość nie pozwoliła na przyglądanie się dramatowi maluchów. W grudniu 1999 roku założyły Stowarzyszenie Pielęgniarsko – Opiekuńcze „Z Ufnością w Trzecie Tysiąclecie”, a niespełna rok później uruchomiły Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny dla porzuconych noworodków (obecnie zakład pielęgnacyjno-opiekuńczy dla dzieci).
Bez jakiegokolwiek wsparcia i wynagrodzenia pielęgniarki zajęły się początkowo kilkorgiem dzieci, godząc opiekę nad nimi z równoczesną walką o przetrwanie ośrodka. W owym czasie jedynym sposobem na pozyskanie funduszy na działalność była organizacja imprez charytatywnych. Dzięki takim akcjom pieniędzy starczyło na remont przyznanego przez miasto lokum. Dziś to przytulne i w pełni przystosowane do chorych dzieci miejsce.
W częstochowskim ośrodku przebywają dzieci do 3. roku życia, często chore i w trudnej sytuacji rodzinnej. Obecnie spośród dwadzieściorga podopiecznych kilkoro jest w stanie wegetatywnym, karmionych dojelitowo i podłączonych do urządzeń monitorujących funkcje życiowe. Są tu dzieci obciążone Płodowym Zespołem Alkoholowym i maluchy skatowane przez własnych rodziców.
Czy mają szansę na nowe, lepsze życie? Zespół ośrodka niestrudzenie walczy o nowe adopcje. Dzięki jego staraniom już pół tysiąca dzieci zamieszkało w kochających rodzinach.
Kilkoro dzieciaków ze znacznymi obciążeniami zdrowotnymi trafiło do rodzin zagranicznych. Wśród nich jest Patrycja, która jako skrajny wcześniak urodziła się z wadą w postaci zarośnięcia krtani. W Polsce była to wada nieoperacyjna. Dzięki wsparciu setek osób i ich determinacji udało się zorganizować finansowanie i wysłać dziewczynkę na kilkuetapowy zabieg do jednego ze szpitali w Chicago. Pełne łez i nerwów miesiące walki o życie małej dziewczynki zakończyły się adopcją w USA. Pati ma obecnie 9 lat i kochających rodziców.
Aby takich pozytywnych historii było więcej, ośrodek dwoi się i troi, żeby pozyskać fundusze. Organizuje przeróżne akcje charytatywne, działa na Facebooku (facebook.com), ma uruchomioną profesjonalna stronę internetową.
Zajrzyjcie na www.ufnosc.pl i zostańcie sponsorem jednego z łóżeczek. Jeżeli nie stać was na całe, to może na jego część? Dzieciom przydadzą się słoiczki z jedzeniem, pieluszki, pościel a ośrodkowi pomoc w opłaceniu faktur. Jeżeli znajdzie się choć kilka osób, maluchom będzie łatwiej czekać na nowych rodziców.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze