Strach wysłać dziecko do szkoły?
EWA ORACZ • dawno temuTrwają zapisy do pierwszych klas szkół podstawowych. Powraca temat sześciolatków i ich edukacji szkolnej. Protesty rodziców trwają, a pedagodzy uspokajają. Czy szkoły zdążyły przygotować się na przyjęcie maluchów? Atmosfery nie poprawiają sprawy z zaklejaniem dzieciom buzi i musztrowaniem przed wejściem do klasy. Jaka jest kondycja polskiej szkoły?
Trwają zapisy do pierwszych klas szkół podstawowych. Powraca temat sześciolatków i ich edukacji szkolnej. Protesty rodziców trwają, a pedagodzy uspokajają. Czy szkoły zdążyły przygotować się na przyjęcie maluchów? Atmosfery nie poprawiają sprawy z zaklejaniem dzieciom buzi i musztrowaniem przed wejściem do klasy. Jaka jest kondycja polskiej szkoły?
Rodzicu, posyłasz do szkoły dziecko z pełnym zaufaniem, że miejsce to jest świątynią wiedzy, zapewnia właściwy rozwój i wspiera twoje codzienne zmagania z wychowaniem potomstwa na dobrych obywateli, odpowiedzialnych członków społeczeństwa i przyszłych wyborców, podatników, ojców, matki a przede wszystkim na szczęśliwych ludzi etc. Litania mogłaby być bardzo długa. Wierzysz w znaczącą rolę obowiązkowej edukacji, która zapewnia wykształcenie, które to prostą jest drogą do szczęścia, a przede wszystkim bezpiecznego życia z dostatecznym zapleczem finansowym. Bajdurzyć dalej? To już nawet nie jest śmieszne.
Jak to jest z systemem edukacji? Jaki jest cel obowiązkowej nauki? Wykształcić wybitne jednostki czy standaryzować kolejne pokolenia, co powinno zapewniać stałe wpływy składek zdrowotnych i społecznych utrzymujących rozbudowaną maszynę zajmującą się ubezpieczeniami społecznymi? Jak powinna wyglądać taka obligatoryjna edukacja? Ci, którzy kończyli szkołę podstawową dwadzieścia lat temu, albo jeszcze później, pamiętają, że dawniejsza edukacja była zupełnie inna niż teraz. O dysleksji czy dysgrafii nie było mowy, autorytet nauczycielski był na tyle silny, że często dominował nad rodzicielskim. Szczególnie w małych miasteczkach. Czy zmierzam do tego, że było lepiej? Nie, osobiście pamiętam lanie linijką albo dziennikiem i szarpanie za uszy, wyśmiewanie przy wszystkich dzieciakach. Nie wiem czy w „tamtych” czasach możliwe byłoby zbieranie podpisów i pisanie petycji przez rodziców. To co dzieje się obecnie w związku z pójściem sześciolatków do szkoły jest w pewnym sensie pozytywne. Każda zbiorowa akcja społeczna napawa nadzieją, że nie zmieniliśmy się jeszcze w potulne owieczki, wypełniające wszystkie zalecenia panów i pań w garniturkach. Od września wszystkie sześciolatki urodzone w pierwszej połowie 2008 roku muszą iść do szkoły. Wielu rodziców, za radą ruchu „Ratuj maluchy”, zgłasza się z pociechami do poradni psychologiczno-pedagogicznych. Próbują w ten sposób odroczyć służbę szkolną. W świetle ostatnich szkolnych wydarzeń można mieć poważne obawy co do bezpieczeństwa dzieci. Historie z zaklejaniem buzi taśmą, procedura wejścia do klasy rodem jak z obowiązkowej służby wojskowej. Ustawianie według kolejności alfabetycznej, musztra, odliczanie minuty w ciszy i inne przedziwne techniki, których celem, jak mniemam, ma być zdyscyplinowanie rozbrykanych dzieci.
3. Uczniowie stoją, nie stykają się, mają plecaki położone na ziemi tuż przy prawej nodze, ręce są ułożone wzdłuż tułowia, patrzą prosto, nie wydają dźwięków i nie wykonują ruchów.
Przerażające, prawda? To jeden z punktów regulaminu wchodzenia do klasy w Szkole Podstawowej nr 2 w Legnicy. Procedura nie jest niczym nowym, podobno bardzo dobrze sprawdza się od dwóch lat, podobnie jak inna dotycząca wychodzenia z klasy. Dopiero ostatnio zwróciła uwagę rodziców. Przychodzi mi do głowy pytanie, a nawet kilka. Dlaczego takie zasady są potrzebne, czy to jedyny sposób na zdyscyplinowanie dzieci? Inne zawiodły? A może to jakieś wyjątkowe dzieci?
Źle mi się kojarzą słowa jak: dyscyplina, karność, posłuszeństwo itp… Wolałabym je zastąpić takimi jak autorytet, szacunek i kultura osobista. Czy to dzieci są teraz takie trudne, że nauczyciele zmuszeni są do używania tego rodzaju środków? Procedury wchodzenia do klasy w legnickiej szkole zostały podobno opracowane przez zespół zajmujący się pomocą psychologiczną i pedagogiczną. Zdaniem dyrektor szkoły zastosowane metody bardzo dobrze sprawdzają się na co dzień i służą uporządkowaniu uczniów po przerwie. Należałoby też wspomnieć, że za wejście do klasy zgodne z regulaminem za pierwszym razem, uczeń otrzymuje w nagrodę żeton. Jak wam się podobają takie metody?
Sprawa została nagłośniona chwilę po historii z zaklejaniem dzieciom buzi. Kto nie wie, o co chodzi to przypomnę, że nauczycielka w klasie sześciolatków w jednej ze szkół na Dolnym Śląsku, postanowiła uciszyć dzieci z wykorzystaniem taśmy klejącej. Wszystko wydało się, gdy jedna z mam włożyła do plecaka swojego synka dyktafon, po tym jak maluch bał się iść do szkoły i miał w nocy koszmary. Nagranie dobitnie moim zdaniem wskazuje, że pani nauczycielka, zawieszona od razu po ujawnieniu sprawy, powinna być pod opieką psychiatry, a szkoła nie jest miejscem dla niej, a tym bardziej praca z dziećmi.
Zapewne obie sprawy są marginalne i nie powinniśmy oceniać kondycji polskich szkół na ich podstawie. Jednak w głowie każdego rodzica może się pojawiać obawa, że właśnie jego dziecku trafi się nieodpowiedni nauczyciel, z taśmą klejącą w kieszeni. A już szczególnie, gdy chodzi o najmłodszych, którzy po raz pierwszy pójdą we wrześniu do szkoły.
Czy szkoły są przygotowane na przyjęcie i edukację maluchów? Jak dzieci poradzą sobie ze zderzeniem z systemem edukacji, ze starszymi dziećmi, z dużymi grupami i długim siedzeniem w ławkach? Czy ktoś z was jest spokojny o swojego sześciolatka? Jak to wygląda z punktu widzenia nauczyciela?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze