„Nic do stracenia”, Lee Child
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuKolejna odsłona przygód Jacka Reachera. Interesujący zapis nowej wojennej traumy, katalog amerykańskich marzeń i fobii. Porządna książka, z gatunku tych, które czytają się same, pełna zwrotów akcji rozmieszczonych dokładnie tam, gdzie powinny się znaleźć i z dialogami skonstruowanymi na podobieństwo wymiany ciosów. Coś dla fanów sensacyjnej serii.
Jak wygodnie! Nic do stracenia jest kolejną odsłoną przygód Jacka Reachera i bałem się, że będę musiał sięgnąć po poprzednie tomy, by dowiedzieć się co to za facet. Tymczasem, CV zamieszczone na początku książki nie pozostawia wątpliwości. Pan Reacher ma prawie dwa metry wzrostu, w klacie tyle co Arnold z czasów Conana, pół życia spędził w wojsku, służąc w Wietnamie i Korei, a lista jego odznaczeń wygląda na równie długą co spis trupów we wszystkich częściach Bonda. Dziś Reacher odwiesił mundur na kołku i zwyczajnie się włóczy, od miasta do miasta. Szczęściem, w Ameryce przetworzonej przez Lee Childa cały czas dzieje się coś ciekawego.
Tym razem nasz siłacz zatrzymuje się w mieście o wdzięcznej nazwie Rozpacz, gdzie natychmiast zostaje sprowokowany do bójki, zapuszkowany, następnie wydalony z informacją, by nie ważył się wracać. Gdyby posłuchał, nie byłby sobą – wkrótce odkrywa, że Rozpacz w całości należy do lokalnego biznesmena, zatrudniającego wszystkich mieszkańców w pobliskim zakładzie recyklingu złomu. Ów bogacz, niejaki Thruman ma dziwny zwyczaj fruwania co noc prywatnym samolotem w niewiadomym celu. Reacher zaczyna podejrzewać, że loty mogą mieć związek ze słabą kondycją zdrowotną mieszkańców miasteczka, sektą radykalnych chrześcijan, pragnących przyspieszyć koniec świata, oraz liczbą niewyjaśnionych zgonów rosnącą szybciej niż kolejne części bestsellerowych cykli powieściowych. Reacher nie byłby sobą, gdyby natychmiast nie przygruchał sobie ślicznej policjantki. We dwoje, pomiędzy orgazmami i gawędzeniem o Zenonie z Elei, rozwiążą wszystkie zagadki i dopilnują, by sprawiedliwości stało się zadość. A jak!
Wyzłośliwiam się trochę, ale Nic do stracenia jest zupełnie porządną książką, z gatunku tych, które czytają się same, pełną zwrotów akcji rozmieszczonych dokładnie tam, gdzie powinny się znaleźć i z dialogami skonstruowanymi na podobieństwo wymiany ciosów. Fan autora, w ogóle, wielbiciel sensacyjnej serii wydawanej przez Albatrosa winien mieć świadomość, że Lee Child napisał coś specjalnie dla niego.
Ale Nic do stracenia to także interesujący zapis nowej wojennej traumy, co już w tym momencie świadczy o dodatkowej wartości książki. Wartość tę uzupełnia katalog amerykańskich marzeń i fobii. Mamy więc przekonanie, że w wojnie prowadzonej na Bliskim Wschodnie tkwi coś nieładnego. Nie mamy do czynienia z jawnym protestem, raczej z próbą oddania wrażenia, że coś lekko tam, w Iraku i Afganistanie – śmierdzi. Na zasadzie „nie mogliśmy zachować się ładnie, ale ładniej na pewno”.
Sekta, do której należy Thruman przywołuje z kolei strach przed religijnym fanatyzmem. Poruszając temat wojny trudno nie przywołać wydarzeń na Manhattanie i kluczowej roli muzułmańskich radykałów. Jednak, w Ameryce pełno jest sekt i kościółków prowadzonych przez obłąkanych apostołów, telewizyjni kaznodzieje gromadzą ludzi opętanych wiarą; co jeśli taka banda wpadnie na zbrodniczy plan, co, jeśli wraz z planem znajdą się pieniądze, z pieniędzmi okazja, potem bum! I gotowe. Powieść Lee Childa jest w tym sensie nie tyle wyrazem lęku samego autora, co czytelnika, dla którego ten rzemieślnik pisze.
Wreszcie, archetyp Rambo, najsilniejszy chyba prócz archetypu Barmana. Reacher przypomina postać graną przez Stallone, z tą różnicą, że równie skutecznie używa mózgu jak i pięści. Przeciwników rozkłada na tuziny, umie wkraść się na najlepiej strzeżony teren, porozmawiać o właściwościach rzadkich pierwiastków, a nawet o greckich myślicielach. Nie przejmuje się policją ani bandytami, zwyczajnie dążąc do prawdy. I to chyba Amerykanów trochę trzyma w kupie, ta wiara, że gdy zawiodą wszyscy – służby porządkowe, wojsko, duchowni, sędziowie i biznesmeni – zjawi się jedyny sprawiedliwy i zaprowadzi porządek.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze