Odchudzanie? Nic nowego!
MONIKA SZYMANOWSKA • dawno temuPatrząc na stare fotografie – czy to z albumu babci, czy te erotyczne – utwierdzamy się w przekonaniu, że kult szczupłości to wymysł ostatnich 50 lat, od momentu, gdy eksplodowała gwiazda modelki Twiggy. Tymczasem, ludzie dużo wcześniej próbowali oszukać geny i okiełznać metabolizm, choć z punktu widzenia współczesnej wiedzy naukowej, niektóre podpowiedzi dietetyczne sprzed wieku budzą co najmniej uśmiech.
Patrząc na stare fotografie – czy to z albumu babci, czy te erotyczne – utwierdzamy się w przekonaniu, że kult szczupłości to wymysł ostatnich 50 lat, od momentu, gdy eksplodowała gwiazda modelki Twiggy. Tymczasem, ludzie dużo wcześniej próbowali oszukać geny i okiełznać metabolizm, choć z punktu widzenia współczesnej wiedzy naukowej, niektóre podpowiedzi dietetyczne sprzed wieku budzą co najmniej uśmiech.
Pierwotny instynkt
Każe nam jeść, co popadnie i póki jest, bo to przyjemne, daje siłę i podtrzymuje życie. Z upływem wieków na pierwsze miejsce wysunął się argument zmysłowej rozkoszy jedzenia, prowadząc (w wyższych sferach) do wyrafinowania i rozwiązłości kulinarnej.
Nurt snobizmu
Inspirujący poszukiwania coraz rzadszych i droższych pokarmów, utrzymuje się do dziś. Mniej więcej jednak przed stu laty zaczęto się na serio martwić zjawiskiem otyłości – przede wszystkim ze względów estetycznych, nie zdrowotnych. Dostrzeżono związek pomiędzy ilością i jakością pożywienia a wyglądem. Zaowocowało to radosną twórczością w postaci kompendiów właściwego odżywiania.
Część ówczesnych porad nie utraciła sensu, nawet będąc wytworem jedynie intuicji – „jedz mniej, ćwicz więcej” pozostaje aktualne do dziś. Inne podpowiedzi, jak schudnąć, brzmią z lekka humorystycznie, zachowując cały ekscentryczny urok i klimat fin de siecle.
Próba zwierciadełka brzmi znajomo…
W 1918 roku Annette Kellerman, w swojej książce Jak zachować piękno fizyczne, radziła, by rozebrać się do naga, stanąc przed lustrem i obejrzeć się dokładnie ze wszystkich stron, także robiąc skłony pod różnym kątem. Zwisające gdzieniegdzie fałdy luźnego ciała dowodzą zaniedbań. Podobnie, jeśli leżąc na łóżku można uchwycić miejsca, gdzie gruba warstwa skóry zakrywa mięśnie. Zdaniem Kellerman, otyłość ma miejsce również wtedy, gdy biust obwisa, biodra są szerokie, a kolana i kostki – obrzmiałe.
Surowsza w swych ocenach okazała się w 1901 roku anonimowa hrabina w swojej książce Jak być piękną. Kobietę o pulchnych kształtach określiła tam jako „spoconą, zaczerwienioną od najmniejszego wysiłku, pokraczną, nieludzką, wulgarną i dyszącą półbestię”. Ileż w tym prawdy i… poezji!
Sen to samobójstwo
Wymienione wyżej dzieła to niewyczerpane źródło tez i porad. Czytamy m. in., że chcąc zachować urodę i figurę, nie wolno spać dłużej niż 7 godzin na dobę, natomiast krótkie drzemki w ciągu dnia są absolutnie zakazane: nie tylko pogrubiają lecz także… ogłupiają. Do łóżka wolno się kłaść wyłącznie w celu zaśnięcia, pod żadnym innym pozorem.
Podstępny wróg: woda
Tej zdaniem ekspertek należy pić jak najmniej i koniecznie z dodatkiem soku z cytryny, a nigdy z lodem (zwiększa objętość wody i w efekcie nas), by osłabić efekt tuczący. Do picia najlepsze jest wino, zwłaszcza burgund, oraz kawa i herbata z domieszką alkoholu.
Dobrodziejstwo ruchu…
… było doceniane 100 lat temu, szczególnie spacery, jazda konna i pływanie, ale z nieco innych przyczyn naukowych niż dziś. Lina Cavalieri w swoim dziele z roku 1914 Moje sekrety piękności przekonuje, że świeże powietrze zabija tłuszcz w sensie dosłownym – zawarty w nim tlen spala go niczym zapałka przyłożona do papieru. Dzieje się tak dlatego, że tłuszcz to po prostu węgiel.
Innym pomysłem Cavalieri dla pań na odchudzanie jest poranna gimnastyka przy otwartym oknie (na razie brzmi dobrze…), polegająca na – uwaga – energicznym toczeniu się po podłodze w tę i z powrotem (minimum 80 bardzo szybkich obrotów bez przerw). Jest to wedle autorki najprostsza odmiana mechanicznego masażu uciskowego, niwelującego zbędne zwały tłuszczu. Cavalieri podkreśla, by się nie lenić i broń boże nie naśladować w tym względzie powolnych morświnów (mylonych niegdyś z delfinami), gdyż morświn obraca się zbyt wolno i, jak łatwo zauważyć, nie jest stworzeniem szczupłym. Obroty muszą być „energiczne i zwariowane”, takie, jakie wykonuje rozbawiony szczeniak w trawie.
Świat byłby zaprawdę piękny, gdyby te rady wystarczały do utraty wagi!
Źródło: theweek.com
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze