„Księgarenka w Big Stone Gap”, Wendy Welch
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuPodtytuł tej powieści brzmi: „O przyjaźni, wspólnocie i nadzwyczajnej przyjemności z dobrej książki”. Książka, przyjemność, wspólnota? Czy to możliwe? Czy literatura może sprawiać frajdę? Z całą pewnością tak.
Podtytuł tej powieści brzmi: „O przyjaźni, wspólnocie i nadzwyczajnej przyjemności z dobrej książki”. Książka, przyjemność, wspólnota? Czy to możliwe? Czy literatura może sprawiać frajdę? Z całą pewnością tak.
Wystarczy na moment oderwać się od codziennych obowiązków, zaparzyć herbatę, wyłączyć telefon komórkowy, usiąść wygodnie w fotelu i zacząć czytać. A później spotkać się ze znajomymi i opowiedzieć im o fascynującej powieści, którą właśnie „połknęliśmy” w jeden wieczór. Właśnie taki pomysł na życie miała amerykańska pisarka Wendy Welch, która w powieści „Księgarenka w Big Stone Gap" opowiedziała nam o swojej miłości do ludzi i książek.
Wendy i jej mąż Jack wpadli na banalnie prosty, ale i ryzykowny pomysł: w niewielkiej mieścinie w Wirginii kupili stary, nieco zniszczony dom z początków XX wieku i tam założyli antykwariat. Dziwny to pomysł w czasach iPadów, ebooków i smartphonów, odciągających naszą uwagę nie tylko od literatury, ale i słowa pisanego w ogóle. Jeśli dodamy do tego informację, że w Big Stone Gap mieszka nieco ponad 5 tysięcy mieszkańców, pomysł na antykwariat wyda nam się szaleństwem. Mimo wszystko Wendy i Jack postanowili spełnić swoje największe marzenie.
Zanim przenieśli się do Big Stone Gap nasi bohaterowie pracowali w renomowanych firmach. Wendy – doktor etnografii – zajmowała się edukacją i współpracą z organizacjami rządowymi i pozarządowymi, a starszy od niej o dwadzieścia lat Jack pracował m. in. jako dziekan wyższej uczelni. Każde ich zajęcie miało swoje dobre i złe strony, ale ich praca nigdy nie wiązała się ze spełnianiem marzeń. Mimo wszystko Jack i Wendy mieli okazję odłożyć sporą sumę pieniędzy, dlatego kupienie starego domostwa w Wirginii i potężnej ilość książek do antykwariatu nie było dla nich problemem.
Gdyby nie była to autentyczna historia, nigdy bym nie uwierzył, że rozsądni ludzie mogli popełnić taki błąd. Na szczęście Wendy i Jack nigdy nie napisali biznesplanu i nie zastanawiali się nad przyszłością „firmy”. I dzięki temu osiągnęli niemożliwe, bo ich pomysł przypadł do gustu mieszkańcom Big Stone Gap. W ich przypadku sprawdziło się przysłowie:
Jeśli nie wiesz, że coś jest niemożliwe, możesz to zrobić.
Ale zainteresowanie antykwariatem nie jest tak ważne, jak ilość pieniędzy, którą klienci mogą wydać na książki. Czy Welchowie dorobią się fortuny na swoim nietypowym pomyśle? A może będą mieli inne marzenia?
Powieść Wendy Welch to książka dla wielbicieli książek. Znajdziemy w niej przede wszystkim mnóstwo kapitalnych refleksji o bestsellerach światowej literatury. Poza tym każdy rozdział rozpoczyna się od precyzyjnie dobranego cytatu. I tak rozdział: "Podążanie za swoją ignorancją to radość" poprzedzony jest fragmentu listu Marka Twaina do przyjaciółki. Twain napisał do Pani Foote genialne w swojej prostocie słowa:
Potrzebujesz tylko ignorancji i pewności, wtedy sukces jest murowany.
Kapitalne są również dyskusje Wendy i Jacka z klientami antykwariatu. Ich tematem są chociażby powieści Danielle Steel i Ernesta Hemingwaya oraz dziesięcioletnie romanse publikowane przez wydawnictwo Harlequin. Wendy przytacza m. in. następującą anegdotkę:
Pewien duchowny pojawił się z kolekcją tanich wydań powieści młodzieżowych o panienkach w bikini pochodzących z kosmosu. Duchowny nie chciał kredytu. — Po prostu uwolnijcie mnie od tego bolesnego wspomnienia z liceum – powiedział. Książki sprzedały się za astronomiczną cenę w miesiąc po otwarciu. Zadzwoniłam do duchownego, ale upierał się, że kolekcję podarował nam w prezencie na otwarcie, byle tylko nie łączyć z nimi jego nazwiska. Teraz już nie żyje, niech Bóg błogosławi jego nastoletnią duszę.
Jest jeszcze jednak bezcenna wartość książki Wendy Welch. Dzięki „Księgarence…” możemy przekonać się, że w świecie podziałów, konfliktów i facebookowej komunikacji są jeszcze miejsca, w których jest szansa na normalne, spokojne życie, spotkania z sąsiadami, wspólne picie herbaty i rozmowy o rzeczywistości. A wszystko to za sprawą miłości do literatury. Cóż, taka atmosfera panuje właśnie w miasteczku Big Stone Gap, przypominającym słynne Cicely - „bohatera” serialu „Przystanek Alaska” (ja z wielką przyjemnością przeprowadziłbym się to takiego miejsca, aby pogadać sobie z Chrisem o poranku, obejrzeć kilka filmów z Edem Chigliakiem i wpaść na wizytę do doktora Fleischmana).
Dorota Kamińska w recenzji wydawniczej „Księgarenki w Big Stone Gap” zwróciła uwagę na jedno, kapitalne zdanie, napisane przez Wendy Welch:
Czytamy książki i opowiadamy historie, aby odnajdywać siebie nawzajem.
I tego właśnie życzę wszystkim wielbicielom literatury: aby książki były dla nich nie tylko przygodą i sposobem na życie, ale i pretekstem do spotkania z przyjaciółmi. Już teraz w wielu polskich miastach wracają do łask dyskusyjne kluby książki, w których uczestnicy czytają w ciągu tygodnia jedną wybraną powieść, a później wymieniają się wrażeniami (pochłaniając przy tym niewyobrażalne ilości kawy i ciasta). To nie musi być najnowsza książka popularnego pisarza. Można przecież dyskutować o twórczości Dumasa lub Balzaca, ich książki wypożyczając w osiedlowej bibliotece albo kupując za grosze w antykwariacie. Taki pomysł na życie mieli państwo Welch. Jestem przekonany, że warto go podchwycić!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze