Edward, który jak większość populacji ziemskiej Anno Domini 2019 jest wampirem, to naukowiec zatrudniony w globalnej korporacji produkującej i sprzedającej przetwory krwi.
[photo position="inside"]20217[/photo]Krew jest jedynym pokarmem dla wampira. Spożywa się ją w filiżance z dodatkiem mleka jak kawę albo sączy z kieliszka jak wino, ewentualnie podaje jako barszczyk. Bo świat wampirów niewiele różni się od naszego. Wciąż modne są garnitury. Godziny szczytu przypadają w nocy, a spoczynek w dzień, przejścia podziemne zastąpiły deptaki, a samochody obowiązkowo wyposażone są w przyciemniane szyby.
[photo position="inside"]20218[/photo]Znacząca różnica polega na tym, że wampir żyje wiecznie i bezstresowo, bo nie używa serca. Ale jego codzienność to nie bajka - musi żerować na ludziach, których powoli zaczyna brakować. Nie każdego stać na drożejącą krew, dlatego wciąż rośnie liczba głodomorów - zmutowanych agresywnych bestii. Korporacja liczy na to, że Edward wynajdzie syntetyczny substytut krwi. Jemu samemu marzy się jednak lekarstwo na wampiryzm. Ale czy wampir może znów stać się człowiekiem? Wkrótce los styka Edwarda z grupką rebeliantów, którzy mają patent na odrodzenie ludzkości.
Bracia Spierig, na wzór braci Grimm, opowiadają nam bajkę z prostym morałem.
[photo position="inside"]20219[/photo]Ich wizja przyszłości operuje przecież przejrzystymi alegoriami: globalne korporacje (najlepiej pasują tu firmy farmaceutyczne), czyli krwiopijcy, zamieniają nas w bezdusznych konsumentów i uzależniają od swoich produktów. Ludzie niczym narkomani podlegają stopniowej degeneracji - od sytego ćpuna, który odwraca oczy od dziejącej się obok niego krzywdy, aż po zredukowaną do instynktu przetrwania kreaturę. Podobnie jak w wielu bajkach bohaterowie są poddawani próbom; wygrywa postawa altruistyczna i ascetyczna. Nie jedz, ratuj innych! Nie trzeba mieć doktoratu, by zgadnąć, że bracia piją tu do izolacjonizmu i globalizacji opartej na wyzysku głodującego Trzeciego Świata.