"Nim diabeł dowie się, że nie żyjesz", Sidney Lumet
DOROTA SMELA • dawno temuTrzymający w napięciu mroczny kryminał z oscarową obsadą i inteligentnie prowadzoną fabułą, obraz, którego kadry na długo zapadają w pamięć. Na taki film czeka się latami. Harmonijnie łączy w sobie cechy gatunkowe z przejmującym studium współczesności. Zło sięga tu głęboko korzeniami, nie tylko do narodzin chorego pomysłu, nie tylko do błędów, które skłoniły bohaterów do zbrodni, ale do błędów poprzednich pokoleń. Łańcuszek wypaczeń może przerwać tylko wygaśnięcie rodu.
Na taki film czeka się latami — oto trzymający w napięciu mroczny kryminał z oscarową obsadą i inteligentnie prowadzoną fabułą, obraz, którego kadry na długo zapadają w pamięć. Nowy film Sidneya Lumeta, reżysera aktywnego zawodowo od ponad półwiecza, harmonijnie łączy w sobie cechy gatunkowe z przejmującym studium współczesności.
Około 40-letni zmęczony życiem Andy, księgowy w dużym amerykańskim biurze nieruchomości, ma na swoim koncie szereg malwersacji, które lada chwila wyjdą na jaw. Chyba że po cichu zwróci pieniądze do kasy. Księgowy od dawna za firmowe pieniądze oddaje się heroinowemu nałogowi w luksusowej melinie na Manhattanie. W dodatku jego młoda i atrakcyjna żona wymyśliła sobie przeprowadzkę do Rio. Andy namawia młodszego brata Hanka, prostego mechanika, któremu z powodu długów grozi wymówienie najmu, na napad. Nie ma to być jednak anonimowy bank, tylko sklep jubilerski ich rodziców. Andy wykoncypował sobie, że jeśli napad będzie miał miejsce w sobotę, to żadnego z rodzicieli nie będzie w pracy, a starszawa ekspedientka da się sterroryzować straszakiem. Dzięki skradzionej biżuterii obaj będą mogli wydobyć się z problemów finansowych, a ubezpieczenie sklepu pokryje straty i nikt nie ucierpi.
Jak łatwo się domyślić, nic nie idzie zgodnie z planem. Najpierw obserwujemy, jak bracia wiją się w konwulsjach własnych matactw i kłamstw. Jedyną szansą ma być dla nich zbrodnia, w dodatku wymierzona w najbliższą rodzinę. Obaj są w tym wszystkim przejmująco samotni. Nie ma tu mowy o braterskiej miłości, bo młodszy brat sypia z żoną starszego. Oto obraz matni, w jaką wpada człowiek, który żyje bezmyślnie i chciwie. Ani to jednak Zbrodnia i kara, ani kino moralnego niepokoju. Lumet twierdzi, że zrobił melodramat, ale w tym nieco przestarzałym gatunku bohaterowie bywają raczej ofiarami losu oraz innych czarnych charakterów. Tu sami są czarnymi charakterami, choć jednocześnie trudno im odmówić statusu ofiar trudnego życia. Nałóg Andy'ego jest przecież wynikiem niedowartościowania, które sięga dzieciństwa.
Dla mnie Nim diabeł… to kryminał psychologiczny, w którym z różnych perspektyw nielinearnie prowadzonej narracji przed widzem rozwija się spirala zła. Zło sięga tu głęboko korzeniami, nie tylko do narodzin chorego pomysłu, nie tylko do błędów, które skłoniły bohaterów do zbrodni, ale do błędów poprzednich pokoleń. Doskonale grany przez Alberta Finleya ojciec to człowiek, któremu także zabrakło moralnych drogowskazów. Łańcuszek wypaczeń może przerwać tylko wygaśnięcie rodu.
Błyskotliwy scenariusz ma nie tylko doskonałych wykonawców (nic dziwnego, Lumet to przecież reżyser aktorów), ale także perfekcyjną strukturę, która po mistrzowsku dozuje informacje, odsłaniając za każdym razem po fragmencie z dwóch stron czasowego kontinuum. W tym samym momencie przyswajamy genezę zbrodni i jej konsekwencje. Odkrywamy, jak narodził się monstrualny plan napadu, dlaczego zawiódł i pogrążył bohaterów. Temu procesowi poznawczemu towarzyszy czysta, estetyczna rozkosz i przejmujący niepokój zarazem. Z kina wychodzimy odświeżeni i wstrząśnięci. Aż trudno uwierzyć, że zawdzięczamy to reżyserowi w wieku papieskim, czyli bardzo podeszłym. Obdarowany honorowym Oscarem w 2005 r. Lumet przez środowisko został już wówczas zaklasyfikowany jako emeryt i nikt się nie spodziewał, że nakręci film, który z powodzeniem można będzie ustawić w jednym rzędzie z jego najwybitniejszymi dokonaniami - Dwunastoma gniewnymi ludźmi, Serpico, Pieskim popołudniem czy Siecią. Szczerze polecam!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze