"Opowieśc o 47 roninach", John Allyn
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuOpowieść o 47 roninach posiada mocne rozpoczęcie, ciekawych bohaterów, wartką akcję, napięcie. Szybko się ją czyta. Poznajemy źródło współczesnych japońskich opowieści o zemście. Oto jest gdzieś kraj, gdzie człowiek musi odprawić najbliższych, przejść przez upokorzenie, dokonać rzezi, pomścić pana, a w nagrodę dostaje nakaz seppuku. W czasach globalizacji tej historii nie znać po prostu nie wypada.
Historia 47 roninów (samurajów pozbawionych pana) widziana z perspektywy Europy wydaje się banalna. Podczas ceremonialnego przyjęcia u szoguna, pan Asano zranił szambelana Kirę, który zażyczył sobie wdzięków żony Asano w ramach łapówki. Prawo zakazywało dobywania broni w domu szoguna, znało też karę za taki występek, obowiązującą niezależnie od okoliczności. Krewki możnowładca popełnił seppuku, jego dobra skonfiskowano, a samurajowie stracili pana, któremu mogli służyć, wyposażeni w odprawę, z którą mieli zacząć nowe, niewesołe życie.
Zemsta wydawała się czymś oczywistym, Kira umknął, rozesłał szpiegów i się obwarował w oczekiwaniu na atak odwetowy. Roninowie, w pełni świadomi, że nie dadzą rady otwartej konfrontacji, postanowili się rozproszyć, uśpić czujność szpiegów. Ich przywódca odprawił żonę, chwycił za butelkę, nurzał się w rozpuście, wywoływał burdy i sypiał po kątach. Wreszcie szpiedzy odpuścili i Kira poczuł się bezpieczny. Odsłonił miękki brzuch. Tę klasyczną, wielokrotnie filmowaną już opowieść John Allyn podaje w suchym stylu legendy, prawdziwie po japońsku, z rozwagą stawia każde kolejne słowo.
Niby nic – skrzywdzeni decydują się przeczekać i się mszczą – ale w osiemnastowiecznej Japonii życie przebiegało wedle innych zasad niż równolegle, w Europie. Samuraj wiązał się na życie i śmierć ze swoim panem, miał obowiązek zemsty, a kiedy ją dopełni, wcale nie idzie na sake, ale rozpruwa sobie brzuch. Ich los był zresztą nie do pozazdroszczenia, w większości ich bogactwem był honor, ten zaś nie pozwalał chwycić się za handel czy rzemiosło. Walczyli najczęściej za ryż od swojego pana, a gdy pana zabrakło, sytuacja stawała się nie do pozazdroszczenia – właściwie, poza wymachiwaniem mieczem nic zrobić nie mogli.
Dlatego Oishi jest postacią głęboko tragiczną – dając pozór rezygnacji z zemsty puszcza w świat sygnał, że honor się nie liczy. A jeśli ktoś miał jakieś wątpliwości, to i im odpuści na widok dumnego samuraja krążącego od gejszy do gejszy, utytłanego w błocku, urżniętego w pestkę i kompletnie nieprzytomnego. Dla Europejczyka byłoby to poświęcenie i owszem, ale być może znalazłby w tym stanie jakąś przyjemność, w końcu miło jest się poszlajać raz na jakiś czas. Samuraj myśli inaczej, w jego oczach jest to nieustanne upokorzenie, dla nas niepojęte, bo nigdy nie mieliśmy tak sztywnego rozumienia honoru.
Opowieść o 47 roninach posiada większość cech, jakich pożąda dziś czytelnik – mocne rozpoczęcie, ciekawych bohaterów, wartką akcję, napięcie, wreszcie szybko się czyta (to wiadomość dla tych, którzy nie lubią czytać wolno). Allyn nawet nie próbuje tworzyć wielkiej literatury, reinterpretować legendy, dopisywać nowe wątki. Bierze opowieść i wykłada ją raz jeszcze, pokornie przyjmując rolę popularyzatora. To też zasługa, choć większość czytelników może zapamiętać samą legendę, a nie książkę czy nawet nazwisko autora. A skoro mamy czasy globalizacji, to tej historii nie znać po prostu nie wypada.
No i co? Poznajemy źródło współczesnych japońskich opowieści o zemście, do których przynależą nawet współczesne horrory o upiorach szukających sprawiedliwości (kłania się czarnowłose dziewczę z Kręgu), czy filmy w rodzaju pamiętnego Oldboya. Jest też inny wniosek. Oto jest gdzieś kraj, gdzie człowiek musi odprawić najbliższych, przejść przez upokorzenie, dokonać rzezi, pomścić pana tylko po to, by kodeks zostawił mu w nagrodę nakaz seppuku (jako łaskę) i to jeszcze prawie z pięćdziesięcioma kolegami. Trochę to przerażające, bo jeśli tak naprawdę jest, nigdy Japończyków nie zrozumiemy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze