Obsesja zdrowego odżywiania
ANETA RZYSKO • dawno temuZaczyna się najczęściej od zrzucenia paru kilogramów. Pod opieką dietetyka lub na własną rękę zaczynamy zmieniać swoje nawyki żywieniowe. Nic w tym złego, jeśli zachowamy nad tym kontrolę. Czasem jednak wiedza na temat zdrowego odżywiania i wprowadzony zdrowy styl życia przeradzają się w obsesję. Zobacz, czym jest ortoreksja i jak trudno z nią żyć.
Niewinny początek może zmienić się w poważny psychologiczny problem. To przecież nic złego jeśli chcemy zrzucić parę kilogramów, dodać kilka witamin do spożywanych posiłków, poprawić stan cery i po prostu lepiej się czuć. Dobrze, jeśli zrobimy to pod okiem fachowca. Gorzej jeśli działamy na własną rękę i eliminujemy wszystko co jest niezdrowe. Obsesja na punkcie zdrowego odżywiania może spowodować, że wpadniemy w niebezpieczną pułapkę, z której trudno samodzielnie wyjść.
Magda ma 26 lat. Od zawsze miała problem z wagą. Była po prostu większa niż jej rówieśniczki. W podstawówce, jako najwyższa z klasy, musiała ustawiać się na samym końcu szeregu. Nie była tak zwinna jak jej koleżanki na lekcji w-fu, miała problem z wykonywaniem wszystkich ćwiczeń, ale za to najmocniej rzucała piłką lekarską. Nie była wyśmiewana tylko dlatego, że była bardzo sympatyczna i pomocna.
Kiedy poszła do liceum, sytuacja trochę się polepszyła. Ciągle jednak unikała zajęć sportowych w szkole (wolała chodzić na aerobik do jakiegoś klubu), a nowe koleżanki z klasy wydawały się jej szczuplejsze, choć w rzeczywistości miały większą nadwagę niż ona. Dopiero na studiach zaczęła interesować się zdrowym odżywianiem i zrozumiała, że to, co i w jaki sposób je, ma niezwykle ścisły związek z jej wyglądem, samopoczuciem i oczywiście kilogramami. Stopniowo zaczęła wprowadzać elementy fit do swojego menu. Ponieważ jej studia miały ścisły związek z medycyną, korzystała z fachowej literatury i wiedzy opartej na badaniach. Po studiach poszła o krok dalej i udała się do dietetyka, aby raz na zawsze skończyć z nadwagą i żyć normalnie.
— Pierwsza terapia odchudzająca to było niesamowite przeżycie. Nauczyłam się gotować, prawidłowo przygotowywać posiłki. Pamiętam, że cieszyłam się jak dziecko, kiedy co tydzień moja waga pokazywała mniejszą liczbę. Zdrowie i zdrowy wygląd stał się dla mnie nadrzędnym celem. Diecie podporządkowałam całe swoje życie. Spotkania ze znajomymi, treningi, hobby, praca a nawet seks. Wszystko ściśle było podporządkowane godzinom posiłków. Nie było dnia wolnego, nie było weekendów. Trzeba było wstać dokładnie o tej samej godzinie co w tygodniu. Nie znosiłam tygodnia, kiedy miałam miesiączkę, bo rozwalał mi cały system treningowy. Nie mogłam wtedy chodzić na basem i musiałam zastąpić to ćwiczeniami o takiej samej wartości spalonych kalorii. Wpadałam w furię, kiedy wchodziłam na zajęcia, a tam było zastępstwo. Inny trener nie zrobi takiego samego wydolnościowego treningu co mój wybrany, ulubiony. Jechałam do domu i wiedziałam, że nie spaliłam tylu kalorii, ile powinnam. Dla komfortu psychicznego kilka przystanków pokonywałam pieszo.
Największą obsesję miałam jednak z jedzeniem. Posiłek musiał być spożywany z dokładnością co do minuty. Pamiętam jak raz zapomniałam jedzenia na podwieczorek i wpadłam w panikę w sklepie, bo nie wiedziałam co sobie kupić. Zapomniałam co w dany dzień miałam zjeść. Chodziłam 20 minut po supermarkecie i płakałam nie mogąc się zdecydować czy zjeść jabłko, banana czy jogurt. O dziwno nie zauważyłam wówczas, że mam problem.
Magda z problemu zdała sobie sprawę dopiero wtedy, kiedy poznała nową koleżankę specjalizującą się w dietetyce. Przy kawie opowiedziała jej o swoich nawykach.
— Kiedy usłyszałam głośno, jak się zachowuję, dotarło do mnie, że mam problem. Zdrowe jedzenie stało się dla mnie obsesją. Jem zawsze w samotności, bo denerwują mnie pytania innych o moją dietę i ich zainteresowanie, że potrafiłam sobie przyrządzić posiłek w domu i przynieść go do pracy. Denerwują mnie ludzie, którzy objadają się fast foodami a jednocześnie patrząc na nich mam poczucie wyższości. Oni są tacy słabi, codziennie zamawiają pizzę, a ja potrafię sama sobie przygotować jedzenie i to takie zdrowe.
Kpię w duchu z osób, które nagle deklarują, ze chcą się zdrowo odżywiać, a po południu w pracy zjadają batoniki, bo mieli dziś tyle na głowie i potrzebują cukru. Są słabi. Sama nie wiem, dlaczego mnie to tak bulwersuje. Oni po prostu nie wiedzą, ile trzeba w odchudzanie włożyć pracy i wysiłku.
Nie znoszę, kiedy ktoś ze mną rozmawia o jedzeniu. Nie znoszę tych ich teorii, że każdy od czegoś musi umrzeć, więc dlaczego nie od słodyczy czy papierosów. Sami nie wiedzą, jakie śmieci wrzucają do swojego organizmu. Ja posiłki przygotowuję tylko i wyłącznie sama, oczywiście ze zdrowej żywności. Nie kupuję w marketach.
Wiem, że mam problem. Rozpoczęłam już leczenie u specjalisty. Pozbyłam się już negatywnych myśli na temat tego, co robią inni. Nie potrafię się jednak wyzbyć przekonania, że jedzenie jest jedyną rzeczą, nad którą mam kontrolę w swoim życiu. Jeśli tego się pozbędę, to co mi zostanie?
Szacuje się, że ortoreksja, zaraz obok anoreksji i bulimii, wkrótce będzie jednym z głównych schorzeń związanych z zaburzeniami odżywiania. Choroba ta przejawia się w obsesji na punkcie zdrowego ożywiania i przesadnej koncentracji na wysokiej jakości spożywanych produktów. Najbardziej narażone na ortoreksję są osoby dążące do perfekcji w codziennym życiu, podążające za nowymi trendami i modą. W pierwszym etapie będą to nieszkodliwe zmiany życiowe prowadzące do polepszenia zdrowia. Stopniowo jednak przeradza się to w obsesję, a ilość spożywanych produktów powoli zaczyna się zmniejszać.
Osoby cierpiące na ortoreksję każdą wolną chwilę poświęcają na planowanie i przygotowywanie posiłków, analizę składu poszczególnych produktów, planowanie zakupów. Są także znawcami oznaczeń na etykietach produktów i nie wyjdą ze sklepu bez dokładnego sprawdzenia wszystkich wartości odżywczych swoich zakupów. Bardzo często nie ufają produktom znajdującym się w sklepach, więc sami zaczynają piec chleb, zdrowe słodycze, zdrowe wersje fast foodów. Mają w głowie całą tabelę kaloryczności. Ich dom jest wypełniony sadzonkami z ziołami, przyprawami oraz własnymi uprawami. Przestaje się dla nich liczyć smak potraw, ale wartości i jego jakość. Ciągle pogłębiają wiedzę na temat odżywiania, a ich ulubioną literaturą są pamiętniki osób zmagających się z zaburzeniami odżywiania.
Zjedzenie produktu z listy zakazanych powoduje ogromne wyrzuty sumienia i szereg negatywnych emocji: smutku, gniewu, co prowadzi do chęci ukarania samego siebie. W konsekwencji osoby te obniżają poczucie własnej wartości, unikają kontaktu ze znajomymi, stają się nieznośnie i wulgarne w stosunku do otoczenia. To jednak skutek uboczny takiego stylu życia. Największą konsekwencją ortoreksji jest niedostarczenie organizmowi niezbędnych składników odżywczych. Wprowadzenie zdrowych nawyków doprowadzić może do obsesji a ta – paradoksalnie – do obniżenia poziomu zdrowia i jakości życia.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze