Pigułka 72 h po i Doktor No
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuTaka sytuacja może spotkać każdą z nas: lekarz odmawia wypisania leku, bo tak i już. Ponad dwa lata temu Katarzyna S. z W. złożyła skargę na ginekologa, który odmówił jej przepisania recepty na antykoncepcję postkoitalną, czyli popularną pigułkę 72 h po.
Taka sytuacja może spotkać każdą z nas: lekarz odmawia wypisania leku, bo tak i już. Ponad dwa lata temu Katarzyna S. z W. złożyła skargę na ginekologa, który odmówił jej przepisania recepty na antykoncepcję postkoitalną, czyli popularną pigułkę 72 h po.
Skarga
Katarzyna opowiada spokojnie:
— W maju 2010 roku poszłam do lekarza ginekologa, do państwowej przychodni. Poprosiłam, żeby wypisał mi lek na antykoncepcję postkoitalną. Ze względów zdrowotnych nie mogę brać pigułek, a wiadomo – prezerwatywa może zawieść. Czułabym się bezpieczniej, gdybym miała taki lek w domu. Lekarz powiedział: ja tego nie wypisuję. I nie wypisał. Upierałam się. Odesłał mnie: niech pani idzie do kolegi. Kiedy się dalej upierałam, powiedział w końcu, żebym przyszła, jak mi już ta prezerwatywa pęknie.
Katarzyna robi wielkie oczy: - Jakby neurolog, który przepisuje leki na moje migreny, powiedział: niech pani przyjdzie, jak panią zacznie boleć głowa.
Napisałam skargę.
(…)jeśli w ten sposób zinterpretujemy tę ustawę, to lekarz mógłby również odmówić mi wykonania samego badania ginekologicznego, bo być może jego sumienie zabrania mu dotykania kobiety, która nie jest jego żoną.
Skargę wysłała do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej (OROZ), który umorzył sprawę.
Rzecznik napisał: (…) Gabinet lekarza nie powinien służyć żadnym dyskusjom światopoglądowym.
Dyskusje światopoglądowe
Katarzyna niestrudzenie słała pisma, więc akta sprawy przekazano do Okręgowego Sądu Lekarskiego.
Tam w końcu ktoś potraktował ją poważnie.
Pani docent napisała:
(…) W pełni zgadzam się z opinią, że gabinet lekarza (żadnego lekarza, nie tylko ginekologa) nie jest miejscem do prowadzenia dyskusji światopoglądowych. Zastanowiło mnie jednak, o jakim światopoglądzie lekarskim należy myśleć, jeśli pacjentka stwierdziła w swojej skardze, że lekarz najpierw odmówił przepisania leku, a potem powiedział — że jak mi już pęknie prezerwatywa, to wtedy mi przepisze?
Pani docent podała przykład przeciwgrypowych szczepionek: szczepić się też nie trzeba, do tego wielu lekarzy jest temu przeciwnych.
Ale czy zdarza się, że lekarz powie: ja tego nie wypisuję?
Katarzyna: - Pani docent odczarowała lek Escapelle. Zaproponowała postępowanie wyjaśniające.
Badanie poglądów
Od tamtej pory Katarzyna zawsze gdzieś z tyłu głowy boi się poglądów swojego ginekologa. Niby jest taki miły, ale co by było, gdyby poprosiła o receptę na Escapelle?
Przy następnej wizycie u innego lekarza Katarzyna weszła do gabinetu i od progu zaczęła się tłumaczyć: wie pan, ja biorę leki na migreny, nie mogę brać pigułek antykoncepcyjnych, do tego te leki na trądzik… czy ja je powinnam odstawić wcześniej, gdybym chciała zajść w ciążę?
Lekarz na to: tak, kilka miesięcy wcześniej. Ona dalej: Bo ja właśnie używam prezerwatyw, a co, jak któraś pęknie? Powiedział: wtedy musi pani wziąć Escapelle.
Katarzyna: - Bardzo grzecznie sama go naprowadziłam. Bo ten pierwszy mnie złamał. Na tego drugiego lekarza napisałam pochwałę. Wysłałam nazajutrz po wizycie. Nie opisywałam szczegółów wizyty, po prostu napisałam, że odnosi się do kobiet z szacunkiem.
Ale to była prywatna przychodnia. Choć wiem od koleżanek, że nawet jak były prywatnie, lekarz powiedział im, że tych pigułek nie wypisuje.
Zaufanie
Katarzynie drży głos: - Moja mama zmarła na raka piersi. Od tego czasu sama pilnuję wszystkich terminów badań, bo wiem, jakie to bardzo ważne. Na jesieni robię USG, wiosną cytologię. Z następną wizytą zwlekałam, bo założyłam sobie cel: znów zapytam o receptę na Escapelle.
Katarzyna myśli, że wiele kobiet mogłoby się zrazić po takiej wizycie, jak ta jej u doktora M. Bo podstawą relacji lekarz-pacjent jest zaufanie. Nie powinno być tak, że lekarz kogoś okłamuje. A doktor M. powiedział jej przecież, że Escapelle to lek wczesnoporonny. To kłamstwo.
Katarzyna: - Mam teraz sprawdzać wszystkie leki, podejrzewać wszystkich lekarzy, że kłamią?
Przesłuchanie
W listopadzie 2011 roku, czyli półtora roku po złożeniu skargi, Katarzyna S. została wezwana na przesłuchanie do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej.
Katarzyna: - Przesłuchanie było żenujące. Zapytałam rzeczniczkę, czy przesłuchiwano już lekarza? Odpowiedziała, że najpierw przesłuchuje się osobę wnoszącą skargę, a potem dopiero zapadnie decyzja, czy w ogóle wzywać lekarza. Zapytałam, czy lekarz został poinformowany o skardze.
Nie został.
Umorzenie
Dwa miesiące po przesłuchaniu, pod koniec stycznia 2012 Katarzyna S. dostała odpowiedź od Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej.
Katarzyna: - Kiedy przeczytałam ją pierwszy raz, aż się trzęsłam ze złości. Postanowili umorzyć postępowanie. Napisali, że receptę przecież wydał mi inny ginekolog pracujący w tym czasie w przychodni. A przecież to nieprawda, taka sytuacja wcale nie miała miejsca!
Ostatecznie, po kilku jeszcze interwencjach Katarzyny S., sprawę umorzono ostatecznie i nieodwołalnie.
Idź, babo
Katarzyna: - Jeden cel osiągnęłam. Przesłuchali lekarza, musiał się tam stawić. Przynajmniej spotkały go jakieś niedogodności. Chciałabym, żeby każda kobieta w takiej sytuacji pisała skargę. Niech zaleje ich morze skarg. I cieszę się, że coś zrobiłam. Czułam, że nie wolno mi odpuścić. Chociaż mam przekonanie, że od początku byłam na straconej pozycji, zlekceważona. Jakby wszyscy mówili: Idź, babo, nie zawracaj głowy. Siły dodaje mi myśl, że robię to dla innych kobiet.
Jakiej Katarzyna chciałaby dla doktora M. kary?
Katarzyna: - Nawet jeśli trochę mu będzie nieprzyjemnie, naganę jakby dostał, pouczenie jakieś, byłoby fajnie. Być może komuś pomogę? Jakaś kobieta do niego przyjdzie i zostanie poważnie potraktowana? Nawet, jeśli doktor M. odmówi, wskaże jej innego doktora, u którego można dostać taką receptę? Niech na drugi raz się zastanowi.
Epilog
Kilka tygodni temu inna pacjentka, Jolanta B., odwiedziła w przychodni gabinet doktora M. Chciała sprawdzić, czy doktor wciąż odmawia wypisania Escapelle.
Doktor M. nadal mówi: Ja tego nie przepisuję, niech pani idzie do koleżanki.
I wciąż nie wskazuje z imienia i nazwiska lekarza, który taką receptę wypisze na pewno.
***
Ustawa o zawodzie lekarza z dnia 1 grudnia 1996 mówi m.in.:
art. 39
Lekarz może powstrzymać się od wykonania świadczeń zdrowotnych niezgodnych z jego sumieniem, z zastrzeżeniem art. 30, z tym że ma obowiązek wskazać realne możliwości uzyskania tego świadczenia u innego lekarza lub w podmiocie leczniczym oraz uzasadnić i odnotować ten fakt w dokumentacji medycznej. Lekarz wykonujący swój zawód na podstawie stosunku pracy lub w ramach służby ma ponadto obowiązek uprzedniego powiadomienia na piśmie przełożonego.
art. 30
Lekarz ma obowiązek udzielać pomocy lekarskiej w każdym przypadku, gdy zwłokaw jej udzieleniu mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiegouszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia, oraz w innych przypadkach niecierpiącychzwłoki.
***
— W tej sprawie sporo jest nieporozumień. Pierwsze mają charakter czysto medyczny. Jest to błędne traktowanie leków antykoncepcji doraźnej jako środków wczesnoporonnych, co jest poważnym przekłamaniem. Leki „po stosunku” zażywa się po to, aby do ciąży nie doszło. Leki poronne to takie, które na wczesnym etapie ciąży powodują poronienie. Kolejny przykład to zawarte w jednym z pism stwierdzenie, że przedmiotem wizyty nie było podejrzenie niechcianej ciąży. Gdyby było, pacjentka nie przyszłaby po antykoncepcję postkoitalną, bo na tę byłoby zbyt późno. Trudno powiedzieć, czy to brak dobrej woli, czy też zupełny brak elementarnej wiedzy lekarzy w tym zakresie (a może oba te czynniki) - faktem jest, że prowadzą do naruszeń praw pacjenta.
Nieporozumienia mają też charakter prawny. Niezrozumiałe jest dla mnie tłumaczenie, że jeśli pacjentce w tamtym momencie środek nie był niezbędny, to lekarz nie miał obowiązku go wypisywać. Nie znajduje to odzwierciedlenia w żadnych przepisach. Co więcej – powody odmowy wykonania świadczenia, jakiekolwiek by nie były, i sam fakt tej odmowy powinny być odnotowane w dokumentacji medycznej pacjentki.
Sytuacja wygląda na swoiste quasi-skorzystanie z klauzuli sumienia. Z jednej strony odmawiam, bo ja nie wypisuję i odsyłam do kolegi, z drugiej zapewniam, że wypiszę, gdy będzie konieczność, przy czym nie ma żadnej gwarancji, że faktycznie by to miało miejsce. To wszystko skutkuje brakiem realizacji świadczenia. Jednak – jak wynika z przytoczonych pism – nie stanowi naruszenia art. 39 ustawy. Jak się okazuje – nie o sumienie lekarza chodziło a o to, że nie ma obowiązku poddawać się żądaniom pacjentki. Jest to zupełne pomieszanie przepisów, gwarancji i zobowiązań. Jeśli uznać, że w tej sytuacji lekarz nie próbował skorzystać z klauzuli sumienia, to oczywiście nie przekroczył jej granic. Ale – bez względu na to, jaki był tego powód – faktem jest, że nie wykonał świadczenia należnego pacjentce. Zatem najprawdopodobniej złamał przepisy ustawy i naruszył prawa pacjentki. Z dokumentacji tej sprawy nie wynika, aby zostało to potraktowane wystarczająco poważnie.
Niestety – z informacji wpływających do Telefonu Zaufania Federacji wynika, że nie jest to sytuacja odosobniona.
Karolina Więckiewicz
Prawniczka
Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze