Ich troje
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuNiektóre pary mają wspólnych przyjaciół. Rodowód takiej znajomości bywa niejasny. Najczęściej, przyjaźnią pary cieszy się frajer, który ich ze sobą poznał. Takiej trójkątnej zażyłości towarzyszą relacje indywidualne, budowane w oparciu o kawę na mieście, pomoc wzajemną oraz nieśmiertelne zawracanie gitary. Dochodzi do sytuacji, w której każda ze stron pozostaje z każdą w osobnej relacji.
Nie, tym razem nie będzie o trójkątach w posuwistym sensie terminu.
Niektóre pary mają wspólnych przyjaciół. Rodowód takiej znajomości bywa niejasny. Najczęściej, przyjaźnią pary cieszy się frajer, który ich ze sobą poznał. Taki nieszczęśnik, zamiast odejść w sromocie w jakiś ciemny zaułek i tam wyć do księżyca, zwyczajowo zostaje przyjacielem domu. Przychodzi z winem i ciastem, udziela dobrych rad i znosi wytwory kultury na dysku przenośnym.
Takiej trójkątnej zażyłości towarzyszą relacje indywidualne, budowane w oparciu o kawę na mieście (we dwóch lub we dwoje), pomoc wzajemną oraz nieśmiertelne zawracanie gitary. Innymi słowy, dochodzi do sytuacji, w której każda ze stron pozostaje z każdą w osobnej, intensywnej relacji, którą ludzie nie znający życia niekiedy zwą przyjaźnią.
Zilustrujmy to przykładem. Kasia i Krzychu mieszkają razem od pięciu lat. Przyjacielem obojga jest mężczyzna noszący zmysłowe imię Stefan, który, oczywiście, poznał ich ze sobą. Stefan znał Krzycha ze szkoły, Kasia jest, powiedzmy, najbliższą przyjaciółką Stefanowej siostry i to z czasów, kiedy całe, przywołane tu towarzystwo turlało w piaskownicy żuczki gnojne. Obecnie Stefan chodzi z Krzychem na piwo, a z Kasią popija kawkę i reinstaluje system w laptopie.
Wesoła wersja tej historii jest taka, że Stefan ucieka z Kasią na bermudy, w ramach pocieszenia pozostawiając osamotnionemu Krzyśkowi okazałe poroże, odchodzące od obu skroni. Jeszcze weselszy wariant wiąże się z radykalną rewizją orientacji płciowej u obu panów, my jednak zajmiemy się najsmutniejszym. Wyobraźmy sobie, że Krzysio i Kasia zaczynają się kłócić, że ich związek przechodzi kryzys, zwany niekiedy rozpierduchą.
Kryzys w związku rzadko kiedy zostaje rozwiązany wyłącznie przy udziale gnębionej nim pary. Tacy bohaterowie wyginęli wraz z Antoniuszem i Kleopatrą. Dobry zwyczaj każe, aby każda strona rekrutowała samodzielnie swoich sojuszników. Kasia powinna popędzić do przyjaciółek, wypłakać się, palnąć gadkę o zmarnowanej urodzie, poprzysiąc zemstę, a na koniec powziąć przeświadczenie, że wszystko jakoś się ułoży. W tym czasie Krzysio winien roztaczać przed kolegami wszystkie aspekty swych pomyłek życiowych, zdradzać niedogodności łóżkowe oraz kulinarne, potem niech wrzaśnie, że prędzej sobie urżnie przyrodzenie, co i tak skończy się płaczliwym wyznaniem w rejonach świtu: „ja i tak ją kocham!”.
No i tak by było. Kasia z Krzysiem byliby razem, albo i nie. Szczęśliwi, lecz niekoniecznie. Świat by się i tak kręcił.
Niestety, jest jeszcze Stefan, przyjaciel domu, którego obowiązkiem jest ruszenie na pomoc, gdy dom ten jest zagrożony. Nie lepiej już, Stefciu drogi, stanąć na drodze rozjuszonego stada słoni? Przyłóż skroń do framugi i wal drzwiami, aż czaszka ci pęknie - lepiej na tym wyjdziesz.
Przyjaciel domu na początku nic nie wie o konflikcie. Najwyżej dostrzeże, że Krzysio i Kasia chodzą jacyś markotni, śmieją się nerwowo i nie potrafią uzgodnić wspólnego stanowiska w żadnej, najbardziej nawet błahej sprawie. Prawda dotrze doń za sprawą frapującego zdarzenia międzyludzkiego, zwanego powszechnie awanturą. Zobaczy nagle, jak Kasia ciska w Krzysia ciężkimi przedmiotami wrzeszcząc, aby się nie uchylał. Ujrzy, że Krzyś próbował połknąć własną pięść i dotarł aż do łokcia. Na Stefanowe nieszczęście, takie prawdy odsłaniają się najczęściej podczas wspólnych wyjazdów, kiedy nie ma dokąd uciec.
Nasz milusiński zaniepokoi się szczerze, wysłucha obojga i udzieli gigantycznej ilości dobrych rad, które, po przetworzeniu nadadzą się na wyjątkowo ozdobny gwóźdź do trumny. Postara się zachować lojalność i obiektywnie ocenić sprawę. Potem pójdzie (bądźmy szczerzy, ucieknie) do siebie z nadzieją, że sprawa dla niego jest zamknięta. Akurat.
Następuje wielkie przeciąganie. Do Stefana dzwoni Krzyś i panowie umawiają się na piwo. Krzyś żali się, nakreśla sytuację ze swojej perspektywy, zapewnia o swoich dobrych intencjach i wyraża nadzieję, że przyjaciel domu będzie lojalny wobec ich obojga. Stefan potwierdza, wraca do siebie tylko po to, aby w drodze powrotnej odsłuchać kilkanaście wiadomości pozostawionych przez Kasię na poczcie głosowej.
Teraz ze Stefanem spotyka się Kasia. Płaczem potwierdza ogrom własnej krzywdy, żałuje, że sprawy akurat tak się poukładały i obiecuje zrobić wszystko, aby to naprostować. Na koniec, cóż, chwyta Stefana za rękę i mówi coś takiego: nie oczekuję, że weźmiesz moją stronę. Bądź obiektywny… i lojalny wobec nas obojga.
Takich spotkań, maili, telefonów i rozmów na komunikatorach będzie bardzo dużo. Stefan osiwieje, rozpije, uzależni się od leków psychotropowych i pobije kwiaciarkę. Oczekiwanie lojalności jest, rzecz jasna fikcyjnie. Kasia chce mieć Stefana po swojej stronie, a Krzysiek po swojej. Dochodzi do subtelnego przeciągania ku sobie potencjalnego sojusznika. W tej manipulacji wszystkie środki są dozwolone, przywołane zostaną dawne zależności, lojalność między mężczyznami i słuszna skądinąd powinność niesienia pomocy kobiecie w kłopotach.
Stefan nie zdoła się z tego wyplątać. Jakakolwiek próba wycofania się (wyjścia z roli przyjaciela domu) skończy się harmidrem: zdrada! Jak możesz nas teraz zostawić! Z pozoru rozsądne rozwiązanie, czyli kierowanie się trzeźwym osądem, poczuciem sprawiedliwości, nie ma żadnego zastosowania, gdyż w konflikcie między dwojgiem żadna prawda nie istnieje. Konia z rzędem temu, kto ją odkrył.
Jeśli Stefan stanie po stronie Kasi, niedawny przyjaciel narobi mu kłopotów w ich wspólnym otoczeniu.
Gdy wybierze Stefana, Kaśka będzie się mścić, gdyż żadna kobieta nie wybaczy braku lojalności.
Najprawdopodobniej utraci ich oboje. Powiedzą mu: Ty nas poznałeś, a więc to twoja wina.
Łączmy ludzi ze sobą. Fajnie, gdy ktoś nie jest sam.
Ale potem uciekajmy jak najdalej.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze