Kościół jakiego nie znamy
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuZastanawialiście się kiedykolwiek nad popularnością książki Dana Browna Kod Leonarda da Vinci? Tę popularność daje temat – kontrowersyjny, wstrząsający i bluźnierczy. Obraz Jezusa jako męża i ojca mógł wywołać oburzenie wśród osób wierzących. Warto zapoznać się z innymi, równie interesującymi historiami, dotyczącymi chrześcijaństwa; historiami, które Kościół ignoruje, widząc w nich zagrożenie, bluźnierstwo lub próbę podważenia autorytetu.
Warto zapoznać się z interesującymi historiami, dotyczącymi chrześcijaństwa; historiami, które Kościół ignoruje, widząc w nich zagrożenie, bluźnierstwo lub zwyczajną próbę podważenia autorytetu.
Zastanawialiście się kiedykolwiek nad popularnością książki Dana Browna Kod Leonarda da Vinci? W Kodzie… jest coś, co wyróżnia tę książkę na tle innych awanturniczo – podróżniczych i detektywistycznych historii. To temat – kontrowersyjny, wstrząsający i bluźnierczy. Bo Brown poświęcił swoją opowieść postaciom, które dla ponad 2 miliardów ludzi są święte. Nic więc dziwnego, że obraz Jezusa jako męża i ojca mógł wywołać oburzenie wśród osób wierzących. Kościół kategorycznie zaprotestował przeciwko książce i filmowi, twierdząc, że Watykan przedstawiony został jako centrum wielkiej organizacji spiskowej, która działa wyłącznie po to, by sprawować ekonomiczną i intelektualną władzę nad światem.
Dziś tylko nieliczni, zainteresowani religioznawstwem odbiorcy współczesnej kultury wiedzą, że oprócz tekstów, które weszły do kanonu biblijnego, istnieje mnóstwo tzw. apokryfów, czyli tekstów o niepewnym pochodzeniu i autentyczności, poświęconych wydarzeniom i postaciom ze Starego i Nowego Testamentu. Jeśli mówimy o apokryfach, myślimy o księgach religijnych, m.in. z okresu kształtowania się chrześcijaństwa, niezgodnych z doktryną Kościoła. I tak, by zacytować kilka interesujących tytułów, mamy: Ewangelię Judasza, Tomasza, Filipa, Marii Magdaleny, Ewangelię Egipcjan, Ewangelię Prawdy, Ewangelię Dzieciństwa Jezusa, Dzieje Tomasza oraz Apokalipsę Pawła i Piotra. Teksty te odnaleziono m.in. w Nag Hammadi w 1945 roku. Charakteryzuje je gnostycka, hermetyczna wizja świata, którego poznanie dostępne jest wyłącznie dla ludzi obdarzonych wiedzą, ukrytą przed oczami ignorantów. Kościół, konstruując zręb tekstów kanonicznych, odrzucił pisma, które czyniły z nauk Jezusa wiedzę ezoteryczną, spłycając w ten sposób jego słowa (lub przynajmniej to, co zostało spisane przez jego uczniów, słuchaczy, świadków).
I tak w Ewangelii Jezusa Syn Boży jest istotą, która poprzez gnozę pozwala na poznanie swojego Ojca oraz powrót na jego łono (a w zasadzie na odnalezienie w swoim wnętrzu cząstki boskości). Bo człowiek (mówiąc precyzyjniej: duch, który mieszka w ludzkim ciele) nie został stworzony przez Boga w akcie kreacji, lecz współistniał z nim w tej samej przestrzeni. W ewangelii tej zbawienie człowieka odbywa się nie dzięki ofierze Jezusa, ale dzięki poznaniu i zrozumieniu wiedzy o naszej prawdziwej naturze, która odzwierciedla naturę Absolutu. Tu tkwi prawdopodobne wyjaśnienie kontrowersyjnych słów, jakie padają w Ewangelii św. Jana (10:34). Jezus powiedział: Czyż w zakonie waszym nie jest napisane: Ja rzekłem: Bogami jesteście? Jeśli nazwał bogami tych, których doszło słowo Boże [a Pismo nie może być naruszone], do mnie, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, wy mówicie: Bluźnisz, dlatego, że powiedziałem: Jestem Synem Bożym?
Równie interesująca, co Ewangelia Jezusa, jest Ewangelia Tomasza. Nawiązania do niej pojawiają się w filmie Stygmaty z Patricią Arquette w roli głównej i w Kodzie Leonarda da Vinci. W ewangelii tej znaleźć można następujące słowa Jezusa: Ale królestwo jest tym, co jest w was i tym, co jest poza wami. Skoro poznacie samych siebie, wtedy będziecie poznani i będziecie wiedzieć, że jesteście synami Ojca żywego. Jeśli zaś nie poznacie siebie, wtedy istniejecie w nędzy i sami jesteście nędzą. Fragment ten to w świetle tajemnych nauk hermetycznych dowód na obecną w człowieku boskość – świadectwo ontologicznej równości Boga i człowieka. Jak pokrętnie brzmią w związku z tym wyjaśnienia dogmatyków kościelnych, twierdzących z pełnym przekonaniem, że człowiek to do bólu grzeszna istota, która po śmierci smażyć się będzie w ogniu piekielnym, za to m.in., że nie przestrzegała dziesięciu przykazań albo jadła w piątki mięso.
Znacznie ciekawsza jest doktryna apokatastasis, według której wszyscy ludzie, nawet ci grzeszni, dostąpią zbawienia. Zbawiony będzie i Szatan, bo przecież nikt nie może zostać wykluczony z planu „ponownego włączenia, odnowienia”. Kościół katolicki odrzuca tę teorię, twierdząc, że jest ona sprzeczna z nauczaniem Ewangelii, bo podważa koncepcję wolnej woli człowieka. Przecież wolna wola objawia się w tym, że każdy z nas chce świadomie grzeszyć i zostać potępionym!
Kościołowi nie w smak jest także inne sformułowanie z Ewangelii Tomasza: Ja jestem światłością, która jest ponad wszystkimi. Ja jestem Pełnią, Pełnia wyszła ze mnie, Pełnia doszła do mnie. Rozłupcie drzewo, ja tam jestem. Podnieście kamień, a znajdziecie mnie tam. To mniej lub bardziej precyzyjne nawiązanie do tzw. panteizmu – koncepcji filozoficznej i teologicznej, według której Boga (duchową siłę sprawczą) możemy utożsamiać ze światem materialnym, rozumianym jako przyroda.
W historii chrześcijaństwa znajdziemy wiele tekstów, które nie zostały zaakceptowane przez oficjalnych przedstawicieli religii i którym przypięto łatkę herezji. Zajmuje się nimi m.in. znany polski religioznawca i gnostyk Jerzy Prokopiuk. Autor ten stwierdził w jednym ze swoich artykułów, że synkretystyczna religia zwana chrześcijaństwem i jej cztery Kościoły — judeochrześcijański, greckoortodoksyjny, rzymskokatolicki i protestancki (w jego licznych sektach) - w toku swych dziejów sformułowały podział chrześcijaństwa na "ortodoksyjne" (prawowierne) i "heretyckie" (nieprawowierne) i "zawłaszczyły" sobie Chrystusa Jezusa, Jana i Pawła, ich naukę we własnej interpretacji uważając za prawdziwą, wszelkie zaś inne jej interpretacje uznając za fałszywe (w pierwszej kolejności — interpretację gnostycką) (gnosis.art.pl). Cóż, warto pamiętać, że początki istnienia chrześcijaństwa to czas wyjątkowo krwawy dla wszelkiej maści heretyków. Sekty gnostyckie, których powstanie i rozkwit przypada przede wszystkim na II i III wiek naszej ery, do VI wieku znikły (na skutek nacisków i prześladowań) prawie całkowicie z powierzchni ziemi. Ciekawe są też losy katarów, działających od XI do XIII wieku w południowej Francji i północnych Włoszech. W 1209 roku papież Innocenty II ogłosił przeciwko nim krucjatę, która doprowadziła m.in. do słynnej masakry w Béziers (22 lipca 1209 roku), kiedy w kościele św. Magdaleny krzyżowcy wymordowali 7 tysięcy ludzi – mężczyzn, kobiet i dzieci.
Nic dziwnego, że Kościół katolicki wciąż zmaga się z krytycznymi opiniami historyków, religioznawców lub teologów, chociażby takich jak Uta Ranke-Heinemann, Horst Herrmann lub Karlheinz Deschner, autor Kryminalnej historii chrześcijaństwa. Oczywiście największą siłę rażenia mają filmy i publikacje, trafiające do szerszego kręgu odbiorców. Trudno nie wspomnieć tu o bestsellerowej książce Święty Graal – Święta Krew, autorstwa Michaela Baigenta, Richarda Leigha i Henry'ego Lincolna (autorzy ci przegrali proces wytoczony Danowi Brownowi; według nich Kod Leonarda da Vinci to plagiat). W książce tej pojawiają się informacje o księdzu Sauniere z francuskiej miejscowości Rennes-le-Chateau (ksiądz odkrył prawdopodobnie skarb związany z rodziną Jezusa), a także informacje o katarach, templariuszach i różokrzyżowcach oraz o dynastii Merowingów. Lektura ta, trzeba przyznać, jest znacznie ciekawsza niż Kod Leonarda da Vinci. Swoją drogą Hugh Montefiore, biskup Birmingham, stwierdził, że jest to Amatorszczyzna, ignorancja, absurd. Cóż innego, jako przedstawiciel Kościoła, mógł napisać!
Pamiętajmy jednak, że Kościół to wspólnota ludzi – mniej lub bardziej doskonałych; ludzi, którzy popełniają błędy i chcą się do nich przyznawać. Przykład Jana Pawła II, który przeprosił za błędy Kościoła z czasów Inkwizycji. Niestety stało się to dopiero 400 lat po tym, jak Święte Oficjum spaliło na stosie włoskiego filozofa Giordana Bruna. Wtedy też z ust Papieża padły słowa tłumaczące tę zwłokę: Magisterium Kościoła nie może przecież podjąć decyzji o dokonaniu aktu natury etycznej, jakim jest prośba o przebaczenie, zanim nie zasięgnie dokładnych informacji o sytuacji panującej w tamtym okresie. Czy potrzeba było aż tak dużo czasu? Prawdopodobnie tak. Na szczęście dziś Dan Brown nie musi bać się spalenia na stosie. Znaczny postęp, jak widać, się dokonał.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze