Polskie muzułmanki
JOANNA SZWECHŁOWICZ • dawno temuMa dwadzieścia osiem lat, jasne włosy i wesołe spojrzenie. Skończyła studia, pracuje w swoim zawodzie. Lubi piec ciasta, jeździć na rowerowe wycieczki i chodzić po sklepach. Nie wyróżnia się niczym specjalnym. Zwykła Polka, jakich wiele na naszych ulicach. Basia jest muzułmanką, żoną Turka mieszkającego w Berlinie. Dziwne? Coraz częstsze.
Ma dwadzieścia osiem lat, jasne włosy i wesołe spojrzenie. W liceum była harcerką. Skończyła studia, pracuje w swoim zawodzie. Lubi piec ciasta, jeździć na rowerowe wycieczki i chodzić po sklepach. Nie wyróżnia się niczym specjalnym. Zwykła Polka, jakich wiele na naszych ulicach. Ale Basia jest muzułmanką, żoną Turka mieszkającego w Berlinie. Dziwne? Coraz częstsze.
Ci straszni muzułmanie
Stereotyp wyznawcy islamu jest w naszym kraju bardzo negatywny. Brudny terrorysta opleciony wianuszkiem granatów, palący amerykańską flagę. Religia każe mu dręczyć żonę, a najlepiej – żony, mieć dziesięcioro dzieci i wydawać dziesięcioletnią córkę za mąż. Dlatego, gdy słyszymy, że nasze znajome ze szkoły czy studiów przechodzą na islam, żeby wyjść za mąż za Turka czy Tunezyjczyka, jesteśmy w szoku. Myślimy: biedna albo zwariowała. Dlaczego te dziewczyny wyrzekają się swojego dotychczasowego życia, zakładają czador i podporządkowują się mężczyźnie? Czy na pewno tak stereotypowo to wygląda?
Basia mówi:
— Nie jestem biedną zahukaną idiotką. Skończyłam w Polsce licencjat i wyjechałam do Niemiec na studia magisterskie. Ahmeda poznałam na zajęciach – przystojny, uśmiechnięty, wszystkie najładniejsze dziewczyny za nim szalały. Myślałam, że nie mam szans.
Kiedyś zaczęliśmy rozmawiać na korytarzu uniwersyteckim. Olśnienie. Okazało się, że mamy takie same poglądy na życie – oboje chcieliśmy mieć dużą rodzinę i spokojny, ciepły dom. To był mężczyzna, którego nie mogłam znaleźć w Polsce – odpowiedzialny, spokojny. Nie wstydził się przyznać, że szuka żony. Znasz polskich dwudziestoparolatków, którzy się tego nie boją? Zaiskrzyło.
Muzułmanką zostałam, bo Ahmed nie mógł zmienić wyznania. W jego kulturze żona i dzieci muszą przejąć religię ojca. Pogodziłam się z tym.
Ojciec Basi mieszka w małym miasteczku. Wszyscy się tu znają i wiedzą, że „córka poszła za Araba”. Nie ma ochoty rozmawiać i prostować, że za Turka. Do zięcia nic nie ma. Spokojny, niepijący, nawet sympatyczny. Ale gdyby ktoś mu powiedział pięć lat temu, że będzie miał w rodzinie Ahmeda z Berlina, to by się tylko przeżegnał. Trochę mu głupio chodzić do kościoła, bo ksiądz powiedział, że źle córkę wychował.
Polki przechodzą na islam
Marcin wyjechał do Londynu razem ze swoją dziewczyną Małgosią. Mieli tam zarabiać na mieszkanie w Białymstoku, huczne wesele i samochód. Plan był taki: ciężka harówka, po pięciu latach powrót, a potem dwójka dzieci. Małgosia poznała Pakistańczyka, kucharza w restauracji, w której była kelnerką.
Marcin mówi:
— Zaimponowało jej, że facet miał brytyjskie obywatelstwo. Myślała, że to taki prawie Anglik. No, bo miejscowi to raczej się z naszymi dziewczynami nie żenią, traktują je jednorazowo. Teraz Gośka chodzi w jakiejś szacie na głowie. Sorry, nie naśmiewam się, ale mam żal. Byliśmy razem od drugiej klasy liceum, a zostawiła mnie w tydzień dla muzułmanina. I już siedzi w domu z dwójką dzieci. Jak utrzymają takie tempo, to za dziesięć lat będą mieli przynajmniej siódemkę.
Aha, zanim się wyprowadziła, powiedziała mi, że odkryła islam jako swoją religię. Jakoś nie wydaje mi się to zbyt wiarygodne – jaka kobieta chce się dobrowolnie zamknąć w domu? Tylko taka, co leci na kasę. Swoją drogą, nie jestem sam – dużo par tu się rozpadło z powodu muzułmanina. Epidemia jakaś czy co? W każdym razie – ja wracam do Polski. U nas na razie jest jeszcze normalnie.
Rodzina Małgosi, skromni ludzie mieszkający na białostockim osiedlu, zastanawiają się, gdzie popełnili błąd. Dziewczynka sypała kwiatki, była u komunii. Miała medalik, chodziła na religię. Buntowała się trochę w liceum, jak każde dziecko. Teraz nie odzywa się do rodziców, a w jednym serwisie społecznościowym ma zdjęcie, na którym widać tylko oczy. Wnuków nie znają.
Jak jest naprawdę
Basia pracuje na pół etatu jako księgowa – nie jest wcale uwięziona w domu, jak sądzą jej koleżanki z Polski. Zaprosiła nawet jedną z nich do siebie, ale jakoś nie chciała przyjechać. Godzi pracę z obowiązkami rodzinnymi, bo zatrudniła pomoc domową. Jest zadowolona:
— Tak naprawdę wartości muzułmańskie są bardzo podobne do katolickich. Tyle, że muzułmanie żyją zwykle zgodnie ze swoimi deklaracjami – a katolicy… wiadomo. Zresztą, wszystko zależy od człowieka, a nie od wyznania. Podpisałam dobry kontrakt przedślubny. Mogę pracować, ale nie muszę. Utrzymanie domu to zadanie męża, moje pieniądze należą do mnie. Myślę, że mam o wiele lepiej niż przeciętna Polka.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze