Śpię z dzieckiem
MARTYNA KAMIŃSKA • dawno temuWśród młodych par, które doczekały się już swojego potomstwa, zapanował nowy trend na tzw. co-sleeping (z ang. wspólne spanie). Zjawisko to staje się coraz bardziej popularne i ma zarówno swoich zwolenników jak i przeciwników. Chodzi o spanie z dzieckiem w jednym łóżku. Konfiguracje mogą być różne – cała trójka (mama, tata i dziecko) śpią razem, lub matka śpi wyłącznie z dzieckiem, a ojciec tymczasowo zostaje eksmitowany na kanapę. Wszystko po to, by dziecko czuło bliskość matki i odwrotnie.
Zapytałam kilka świeżo upieczonych mam, co myślą na ten temat i jakie są – ich zdaniem – plusy i minusy zaproszenia malucha do małżeńskiej alkowy.
Anna (26 lat, mama ośmiomiesięcznego Tomka):
— Zdecydowałam się na spanie z dzieckiem, ponieważ tak było mi wygodniej. Mały często budzi się w nocy i ciągłe wstawanie do niego wytrącało mnie z rytmu. Efekt był taki, że ani ja, ani syn nie byliśmy wyspani. Zresztą tak naprawdę, kiedy dziecko nie spało ze mną i budziło się w nocy, to i tak wstawałam głównie po to, aby wziąć je do łóżka. Tak więc za wiele się nie zmieniło. Jedynie to, że odpadły mi nocne spacery między moim łóżkiem, a łóżeczkiem dziecka. Teraz nawet gdy syn chce jeść, mogę to zrobić bez całkowitego wybudzania się, na tzw. „śpiochu”. Wszyscy są zadowoleni, a ja mogę zaryzykować stwierdzenie, że nawet bywam wyspana.
Katarzyna (32 lata, mama 5-letniej Julii i 4-letniej Zuzi):
— Spanie z dzieckiem? Nigdy więcej! Mam dwójkę dzieci. Pierwsze urodziłam w wieku 27 lat. Macierzyństwo na tyle mnie wciągnęło, że nawet wstawanie do dziecka w nocy było swojego rodzaju misterium. Tłumaczyłam sobie, że jako dobra matka muszę wstawać. Tak też robiłam. Z pierwszym dzieckiem wyłącznie. Wstawałam, karmiłam, nosiłam, usypiałam i kładłam z powrotem do łóżeczka. Kiedy zaszłam w drugą ciążę, zdałam sobie sprawę, że nie muszę już być „matką idealną” i w nocy wprowadziłam dziecko do naszej sypialni. Mąż sam zdecydował o przeniesieniu się do drugiego pokoju, bo stwierdził, że troje w łóżku to już tłok. Wszystko było dobrze do momentu, w którym podjęłam decyzję o wyprowadzce dziecka do własnego pokoju. To był dramat. Córka nie mogła zaakceptować nowej sytuacji i co wieczór odbywały się niemal dantejskie sceny i batalie o to, gdzie i z kim kto śpi. Pogodzenie się z nowym miejscem do spania zajęło córce 2 lata. Gdybym miała ponownie wybór, nie zapraszałabym dziecka do swojego łóżka. Oczywiście ucierpiały też na tym moje kontakty z mężem. Ale to już inna historia…
Monika (24 lata, mama półtorarocznej Beatki):
— Podczas ciąży tyle naczytałam się o śmierci łóżeczkowej, że właśnie to mnie najbardziej przerażało. Próbowałam kłaść dziecko do łóżeczka, ale wtedy sama nie mogłam zasnąć, bo cały czas nasłuchiwałam, czy nic złego się nie dzieje, czy prawidłowo oddycha. Wspólnie z mężem podjęliśmy decyzję, że córka zagości w naszym łóżku na jakiś czas. Wszyscy czerpiemy z tego korzyść: ja śpię spokojniej, córka również, ponieważ wsłuchuje się w bicie mojego serca, a i mąż buduje silną emocjonalną relację z dzieckiem. Nasze małżeństwo? Nie mamy z tym problemów. Kochamy się przy dziecku. Przeczytałam w jakimś poradniku, że dziecko do drugiego roku życia nie jest świadome tego, co dzieje się wokół i zwyczajnie nie zapamiętuje. Oczywiście myślimy o przeniesieniu dziecka do własnego pokoju, ale jeszcze chwilę chcemy się pocieszyć wspólnymi chwilami.
***
Naukowcy zgodnie twierdzą, że wspólne spanie z dzieckiem ma swoje plusy i minusy. Oczywiście tworzymy więź z dzieckiem, jest nam wygodniej, czuwamy nad jego spokojnym snem. Jednak potem mogą powstać problemy, kiedy to wyprowadzka dziecka do własnego łóżka staje się nie lada wyzwaniem. W takich przypadkach warto oswajać dziecko z tą myślą wcześniej. Warto też zaangażować dziecko w meblowanie sypialni. Niech samo wybierze łóżko i pościel.
Dodatkowo, psychologowie dziecięcy twierdzą, że jeśli chcemy spać z dzieckiem, powinno to trwać optymalnie rok. Maksymalnie możemy ten czas wydłużyć do dwóch lat, ale to już jest absolutne maksimum. Z każdym przedłużającym się okresem spania z rodzicem, dziecku będzie coraz trudniej zrozumieć i zaakceptować, dlaczego nagle musi się to zmienić.
Pozostaje jeszcze kwestia małżeństwa. Nie każdy musi być od razu tak otwarty na kontakty seksualne jak jedna z bohaterek. Warto jednak uważać by bliskość i więź nawiązywana z dzieckiem nie zastąpiła bliskości męża. Nie możemy dopuścić do tego, aby partner poczuł się odrzucony. Choć to trudna sztuka, musimy spróbować podzielić siebie między dziecko a partnera.
Prawdopodobnie ile kobiet na świecie, tyle powodów za lub przeciw spaniu z naszą pociechą. Każdy musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy więcej na tym zyska, czy straci. Tak naprawdę zależy to od naszego indywidualnego podejścia do sprawy i tego jak bardzo będziemy zdeterminowane do ewentualnego nocnego wstawania do malucha.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze