Sprzedana narzeczona
CEGŁA • dawno temuCzy ja mam może paranoję, czy też nadszedł czas kopnąć mojego chłopaka wiesz w co. On uważa, że go pętam, przyduszam i mam na celowniku tylko ślub, że wysługuję się nim jak służącym, każę sprzątać, myć okna, że tylko jest mi potrzebny do „zadań specjalnych”, a jego takie traktowanie upokarza. Do tego na ostatnim spotkaniu zachował się jak prostak i zwykły świr. Co o tym sądzisz?
Droga Cegło!
Chcę opisać ostatnie zachowanie mojego chłopaka, z zapytaniem, czy ja mam może paranoję, czy też nadszedł czas kopnąć go wiesz w co. Byliśmy ostatnio w knajpie „na smutno”, faktem jest, że narosło pomiędzy nami kilka niedomówień i miałam nadzieję – jak to baby – na tzw. szczerą rozmowę. Rozwinęło się to niestety w złym kierunku, zaczęliśmy walić z tzw. grubej rury, chociaż sprawy do omówienia nie były moim zdaniem aż tak poważne. No i od słowa do słowa, poszło! A to że ja go pętam i przyduszam, i mam na celowniku tylko ślub (bzdura), że wysługuję się jak służącym, każę sprzątać, myć okna, że tylko jest mi potrzebny do „zadań specjalnych”, co oznacza, że bym umarła bez niego, jakbym musiała sama sobie wkręcić żarówkę, a jego takie traktowanie upokarza.
Nie chcę się rozpisywać, końcówka niestety była straszna (on pił czystą wódkę „ze zdenerwowania” oczywiście, ja nic). Wyzwał mnie od durnych, trywialnych bab – a miał nadzieję, że jestem wyjątkowa, potem zrobił rzecz – no, po prostu straszną. Wstał od stolika (mówiąc, że musi do toalety), ale zarzucił na ramię plecak, potem podszedł do ludzi siedzących obok – było to kilku chłopaków w naszym wieku, przy piwie, oglądali jakiś sport na plazmie – powiedział do nich: Panowie, mam prośbę, ja już muszę opuścić to urocze miejsce. Czy mogą się panowie zająć tą panią? Przy odrobinie cierpliwości jest całkiem fajna, przysięgam. Mogę jeszcze dorzucić kolejkę za przysługę. I naprawdę poszedł sobie, chociaż nie wierzyłam, że to zrobi, myślałam, że chce mnie tylko wkurzyć na maksa!
Ja tam zostałam, Cegło, z tymi kolesiami gapiącymi się – nie wiem, może z drwiną, może ze współczuciem… Było po 23:00 wieczorem, miałam ciężki plecak (wracaliśmy z weekendu), zero biletu, zero kasy na taksówkę… Poczułam się… nie wiem… jak pies, wywalony z auta na początku lata, bo stał się niewygodny?Przypominam sobie słowo po słowie tę rozmowę, szukam punktu zaczepienia. Próbuję zrozumieć, czemu się tak zachował, i podjąć decyzję, czy mam do niego dzwonić, a jeśli tak, to z czym… Opieprzyć? To mnie najbardziej kusi. Zaprosić do zgody? Ja nie szłam na tę wojnę. Tęsknię za nim, ale uważam, że zachował się jak prostak i zwykły świr, a powtórki takiego numeru już na pewno bym nie zniosła.
Miła
***
Droga Miła!
Twój (nie wiem, od jak dawna) chłopak zachował się wyjątkowo brutalnie – to nie ulega kwestii. Nie bronię go, nie przesądzam o tym, czy miał prawo – w swoim odczuciu zapewne miał.
Zaciekawiło mnie jednak co innego: opisana historia pokazuje, że Ty jeszcze nie ustaliłaś swoich priorytetów w tym związku. A on owszem. Pomyślałaś o tym kiedyś pod tym kątem?
Eskalacja konfliktu Waszych interesów to dość typowe zwieńczenie istniejącego stanu rzeczy: każde z Was ma inny pomysł na bycie we dwoje, a dodatkowo Ty bardziej stawiasz na „we dwoje”, on – raczej na „właśnie z Tobą”. Zauważ, że Twoja opowieść o plecaku, późnej godzinie, taksówce to, nie gniewaj się, ciąg skarg wynikających z urażonej ambicji – nie uczucia. Czy naprawdę w tej kłótni najważniejsze było to, że musiałaś sama taszczyć bagaż po nocy? Czy najważniejsze jest dla Ciebie iluzoryczne, schematyczne „bycie kobietą” - czy bez względu na to, co czuje bliski Ci facet, powinien kurtuazyjnie odprowadzić Cię do domu? Dlaczego dbasz o miałkie ambicyjki, powierzchowne gesty — w momencie, gdy wali się cała Wasza relacja? Może należałoby się raczej zastanowić, CZEMU on aż tak głęboko chciał Cię zranić (i trafił celnie!), czemu zachował się aż tak wulgarnie, poniżej wszelkiej krytyki?
Niewiele wiedząc o Was, mam wrażenie, że powinnaś ponownie, bardzo starannie „przeczytać” jego zarzuty z tamtego wieczora. Żaden człowiek nie lubi być wykorzystywany w formie szablonu – bo to miał chyba na myśli Twój chłopak. Że nie widzisz w nim osoby, charakteru, indywidualności, niepowtarzalności, lecz „pana młotkowego”, na którym chcesz przybić pieczątkę MÓJ i skierować go do skręcania nowo zakupionych mebli. Twoje pragnienia i marzenia mają sens, są czymś naturalnym, wcale nie złym. Musisz jednak zaakceptować fakt, że w każdym, nawet zgodnym związku jedna ze stron może dłużej dojrzewać do pewnych decyzji (lub nie dojrzeć do nich nigdy – bo na przykład występuje nie obgadana wcześniej, zasadnicza różnica światopoglądu czy hierarchii wartości). Obawiam się, że za mało wiecie o sobie nawzajem – wyjąwszy to, że on prawdopodobnie zaczął się zniechęcać Twoim praktycyzmem, Ty zaś nie do końca rozumiesz jego ciągoty romantyczno-idealistyczne.
Zanim zadzwonisz, przypominam: związek uczuciowy (mało napisałaś o uczuciach, prawda? Z wyjątkiem tych negatywnych…) opiera się na bezwarunkowej akceptacji, na dobre i na złe. Nawet jeśli nie jest to i nie będzie nigdy związek małżeński. Jeżeli się z tym nie zgadzasz, poślij go na drzewo, bo przecież przez niego najadłaś się wstydu przy obcych ludziach. Powód dobry jak każdy inny.
Życzę Ci dużo prawdziwej miłości!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze