Dla niego Adele jest obleśna. Gardzi tłuścioszkami?
CEGŁA • dawno temuMam 24 lata, od niedawna pracuję jako sekretarka w dużej firmie prawniczej. Wkrótce po podjęciu pracy zainteresował się mną Lutek. Jest typowym wielkomiejskim „rekinkiem” – mieszka w lofcie, ma samochód i motocykl, spędza urlopy w egzotycznych miejscach, uprawia ekstremalne sporty i bardzo o siebie dba. Zaczynałam się już w to poważnie zanurzać, Lutek podobał mi się coraz bardziej… Dopóki nie usłyszałam jego poglądów na temat tuszy!
Droga Cegło!
Mam 24 lata, od niedawna pracuję jako sekretarka w dużej firmie prawniczej. Było trudno dostać tę pracę, była wielostopniowa rekrutacja. Udało się! Wyprzedziłam 200 „konkurentek”, bardzo fajnych i miłych dziewczyn, nawet nie wiem, jaką konkretnie miałam nad nimi przewagę. Wszystkie byłyśmy wykształcone odpowiednio do wymagań, znałyśmy wymagane języki, przyszłyśmy elegancko ubrane, z zadbanymi zębami i włosami. Miałam szczęście… A teraz jestem rozczarowana tym podbojem lepszego świata.
Wkrótce po podjęciu pracy zainteresował się mną Lutek, chłopak starszy o kilka lat, prawnik (poznaliśmy się w naszym biurowcu, w bufecie sushi – brrr, co za obrzydlistwo tak przy okazji, więcej nie dam się namówić koleżankom:.) Lutek, w przeciwieństwie do mnie, jest typowym wielkomiejskim „rekinkiem” – mieszka w lofcie, ma samochód i motocykl, spędza urlopy w egzotycznych miejscach, uprawia ekstremalne sporty i bardzo o siebie dba. Pochodzi z zamożnej prawniczej rodziny, jest ambitny, ale nie przekracza jeszcze granicy manii.
Obcowanie z takim człowiekiem wcale nie jest takie nieprzyjemne, jak myślałam, drwiąc przedtem wielokrotnie z japiszonów. Facet zadbany, inteligentny, wysportowany, który lubi ładne miejsca i ładne przedmioty, a także pięknie pachnie, nie wywołuje we mnie, jak się okazało, odruchów wymiotnych:). Poza tym, przyjemniej jest spędzić sobotnią randkę przy kieliszku dobrego wina niż przy szklance wystygłej herbaty saga, bez względu na siłę uczuć i wzajemne przyciąganie.
Zaczynałam się już w to poważnie zanurzać, Lutek podobał mi się coraz bardziej… Kiedyś wylądowaliśmy w pubie pełnym zdjęć dawnych i nowych gwiazd filmowych, tzw. seksbomb. Nad naszym stolikiem wisiały Marilyn Monroe i Monica Bellucci – w zasadzie dwa przeciwieństwa, jednak obie o bardzo apetycznych kształtach. Lutek spojrzał na te fotografie i powiedział: Czy wiesz, że Marilyn i Monica to jedyne gwiazdy, którym wybacza się łatwo noszenie rozmiaru 42? Ja zawsze uważałem, że rozmiar powyżej 40 powinien być zakazany, a kobiety większe nie powinny pokazywać się publicznie i straszyć innych swoim wyglądem. Są chyba jakieś granice dobrego smaku i samokrytyki?
Najpierw się zdziwiłam, bo sama noszę 42 i nie czuję się „duża”, pewnie dlatego, że mam ponad 170 cm wzrostu. Ale kiedy przypomniało mi się, że nie zawsze byłam taka – zrobiło mi się bardzo, ale to bardzo przykro. O czym on w ogóle mówi, jak śmie?
Podczas liceum i studiów nosiłam rozmiar 44, nawet 46. Miałam wiele koleżanek, które nosiły 50 i więcej, a były szalenie atrakcyjne, uprawiały sport i w ogóle. Ja niestety, po przekroczeniu wagi 75 kg zaczęłam odczuwać problemy ze stawami kolanowymi i kręgosłupem. Lekarz zalecił schudnąć ok. 10 kg. Zajęło mi to ponad rok, lubię tradycyjną polską kuchnię i nie wierzę w pastylki, które wszędzie reklamują. Ważę dziś 64 kg, uważam się za osobę o szczupłej sylwetce, taką w sam raz.
Na pewno szczuplejszym łatwiej się podobać, znaleźć reprezentacyjną pracę i partnera. Żyjemy w takich czasach. Są to jednak schematy wymagające zwalczania i nie potrafię zaakceptować takich „faszystowskich” poglądów, jakie ujawnił Lutek. Czy dwa lata temu byłam gorszym człowiekiem, gorszym partnerem do miłości?
Wtedy w pubie chciałam jakoś zareagować, nawet ostro. Albo obrócić w żart. Nie zrobiłam niczego, zacięłam się. I bardzo słusznie, bo kilka minut później Lutek „wsiadł” na Adele i powiedział, że jej widok na rozdaniu Oscarów był „odrażający”, a ten, kto jej uszył obcisłą sukienkę, to chyba jakiś projektant-kamikadze albo niewidomy…
Nie mam już ochoty widywać się z Lutkiem. Dotknął mnie osobiście, mimo że nie jestem „gruba”. Koleżanka zrobiła mi jednak uwagę, że moje nagłe ochłodzenie uczuć świadczy o… nietolerancji wobec niego! Czy dobrze usłyszałam?
Kira
***
Droga Kiro!
Koleżanka wyraziła płytką i naiwną opinię, wedle której jedni nie lubią sushi, a inni – ludzi z nadwagą, i wszystko ok, każdy ma prawo do własnych upodobań.
Każdy ma prawo, ale nie wszystko jest ok. Tolerancja nie polega na akceptowaniu wszystkiego jak leci, także zjawisk szkodliwych czy np. niezgodnych z prawem. Czym innym bowiem jest rezygnowanie z nielubianych potraw, kolorów czy fasonów ubrań na rzecz takich, które nam odpowiadają, a czym innym – jawna krytyka i dyskryminacja innych ludzi, zwłaszcza ze względu na wygląd, który na dodatek nie zawsze od nich zależy. To zachowanie wyjątkowo brzydkie i niekulturalne.
Przykład Lutka dowodzi, że akceptacja odmienności i różnorodności nie zależy od edukacji, wyglądu, zasobności portfela ani pochodzenia. Życzliwość wobec innych rodzi się w sercu, w charakterze, w procesie wychowania. Lutek jest niewolnikiem popkultury, lansu, kultu szczupłości jako jedynego wzorca urody. Należy niestety do licznego grona wywyższających się, którzy głoszą, że otyłość (i kilka innych rzeczy) jest odrażająca i wynika z lenistwa. Ten typ myślenia znacznie ogranicza jego horyzonty i… atrakcyjność. Co mu po gadżetach, ubraniach i innych atrybutach, jeśli będzie wartościowe jednostki odstraszał swoim szowinizmem, tak jak odstraszył Ciebie?
Szkoda jednak, że mu nie wygarnęłaś! Belferskie zagrania miewają sens. Czasami asertywność może delikwentowi otworzyć oczy, a przynajmniej dać do myślenia. W przeciwnym razie ktoś taki jak Lutek prawdopodobnie nie ma pojęcia, czemu go unikasz, i uważa to za jakąś niepojętą fanaberię. Żal mi go trochę. To on jest ślepy i strzela sobie „samobóje” w kontaktach z myślącymi, wrażliwymi dziewczynami. Strach pomyśleć, jak potraktowałby np. wieloletnią partnerkę, która utyłaby z powodu choroby lub stresu. Czy potrafiłby ją kochać, próbował pomóc? Kiepsko to widzę, jeśli nikt go nie wychowa. Ale z pewnością Ty nie musisz podejmować się tej trudnej misji, skoro zainteresowanie wyparowało. Inwestuj w to, w co wierzysz.
Nie chciałabym tylko, żebyś z kolei Ty wpadła w pułapkę schematycznego myślenia, że wszystkie „japiszony” są takie jak Lutek. Znam wiele osób, które cenią luksus i ciężko na niego pracują, a jednocześnie są otwarte na innych, pomocne i uczuciowe. Nie warto wprowadzać sztucznych podziałów – te, które już istnieją, i tak sprawiają, że nie umiemy porozumieć się nad przepaściami.
Życzę Ci wiele szczęścia i spotkania swojej drugiej połówki – z nadwagą lub bez:).
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze