Dzieci sensem życia
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuRodzice świata poza nimi nie widzą. Wszystko podporządkowują dzieciom, każdą wolną chwilę, każdą decyzję. Zapominają, że równie ważny jest partner, że kiedyś mieli pasje i przyjaciół. A dzieci wcale nie potrzebują być całym światem dla swoich rodziców, wręcz przeciwnie, to dla nich duże obciążenie. Dlatego warto znaleźć równowagę.
Magda (31 lat, mama 7-letniej Zuzki i 4-letniego Kamila, Białystok):
— Moi znajomi ze studiów ciągle mieli jakieś niańki, babcie i ciocie. Wyciągali nas na wspólne wakacje, z zastrzeżeniem, że bez „młodych”. Uważają się za nowoczesnych rodziców, ale moim zdaniem tracą coś bardzo ważnego – czas ze swoimi dziećmi. One są najważniejsze na świecie. I nikt mnie nie przekonana, że wakacje tylko we dwoje są fajne. Gdybym nawet gdzieś bez nich pojechała, to nie umiałabym się cieszyć wolnym czasem i oglądaniem nawet najpiękniejszych miejsc. Podróże dzieci rozwijają, dlaczego miałyby tego nie zobaczyć.
Znajomi zimą namówili nas, żebyśmy we czwórkę pojechali na narty. Zgodziłam się, choć zrobiłam to wbrew sobie. To był najgorszy urlop w życiu. Dzieciaki zostały z babcią. Nudziły się, narzekały, że nie gotuje tego, co one lubią, że krzyczy na nie. Jak miałam dobrze się bawić wiedząc, że one wcale w tej sytuacji nie są szczęśliwe. Chodziłam rozdrażniona, codziennie dzwoniłam do domu. W końcu ci znajomi zaczęli nas unikać, a mąż miał do mnie pretensje, że mam muchy w nosie. A ja mu wypominałam, że nie interesuje się dziećmi. Kłóciliśmy się, jak nigdy dotąd. Po powrocie znajomi już się do nas więcej nie odezwali. No cóż, dla nich rozrywki są ważniejsze od dzieci.
W sierpniu jedziemy do Turcji, we czwórkę. Skoro zdecydowałam się na dzieci, to chyba nie po to, żeby wychowywały je nianie i babcie. Mąż mówi, że poza nimi nie widzę świata. Kocham je i przebywanie z nimi nie jest dla mnie karą, ale przyjemnością.
Maria (42 lata, mama 9-letniej Ani, Wrocław):
— Ania jest późnym dzieckiem, wyczekanym. Uważam, że w życiu miałam czas na wszystko: na karierę, podróże, zabawy. Długo nie mogłam zajść w ciążę, a kiedy ona się urodziła, oszaleliśmy ze szczęścia. Jest naszym oczkiem w głowie, całym światem.
Zrezygnowałam z pracy, bo mała chorowała. Kiedyś do głowy by mi nawet nie przyszło, że mogę poświęcić karierę. Praca była bardzo ważna, zostałam menadżerem, dobrze zarabiałam. Ale kiedy rodzi się dziecko, wszystko staje na głowie. To, co kiedyś było priorytetem, wydaje się czymś zupełnie drugorzędnym. Teraz mogłabym już wrócić do pracy, Ania chodzi do szkoły, ale sytuacja się zmieniła. Musiałabym zaczynać od niższego szczebla, a na to nie mam ochoty. Zastanawiam się nad założeniem własnej firmy.
Nie żałuję, że wtedy zrezygnowałam z kariery. Córka jest wcześniakiem, wymagała rehabilitacji. Dziś jest wesołą, sprawną dziewczynką, dobrze się uczy i to jest powód do dumy, a nie słupki sprzedaży. Mamy z czego żyć, mąż dobrze zarabia, a ja jestem szczęśliwa w roli kury domowej. Mam tyle czasu dla dziecka, ile ono potrzebuje.
Urszula (36 lat, mama 13-letniego Kamila, Warszawa):
— Byłam na trzecim roku studiów, kiedy urodziłam synka. Miałam dopiero 21 lat. Moi rówieśnicy bawili się, marzyli o wielkich karierach prawniczych, a ja myślałam, co zrobić, żeby moje dziecko nie miało kolek, nie płakało, nie chorowało. Pomyślałam, że to nic, że jego ojciec nie interesuje się nim, bo ja będę dla niego najlepszą matką na świecie. Dopiero dziś wiem, że nie da się dziecku zastąpić ojca, że mogę być tylko i aż matką.
Moja mama sama mnie namawiała, żebym wyszła wieczorem ze znajomymi, ale ja jeszcze zamykając drzwi mieszkania myślałam, że jestem wyrodną matką. Miałam wyrzuty sumienia, że zostawiam synka, a przecież miałam być najlepsza na świecie. Zawsze, kiedy robiłam coś tylko dla siebie, czułam wyrzuty sumienia. Może byłoby inaczej, gdyby ojciec Kamila zajmował się nim, moglibyśmy się wymieniać. A tak ma on tylko mnie.
Minęło dużo czasu, zanim zrozumiałam, że dziecku wcale nie jest potrzebna mama, która wciąż wisi na nim, że ono potrzebuje też rodziny i kontaktu z innymi dziećmi. Mój syn sam dał mi to do zrozumienia: mówił, że chce iść pobawić się na podwórko, żebym nie przychodziła po niego do szkoły, bo ma blisko i sam wróci, że chce jechać do dziadka. Coraz częściej wolny czas chciał spędzać z kolegami. A ja zobaczyłam, że za chwilę zostanę całkiem sama i rozżalona na świat, że moje dziecko dorasta i jest zupełnie odrębną osobą.
Dbanie o dziecko, a jednocześnie nie zaniedbywanie własnych potrzeb to nie lada wyzwanie. Radzimy, jak to pogodzić:
Miej swój świat
Jesteś matką i to bez wątpienia ważna życiowa rola, ale też kobietą, żoną, przyjaciółką, pracownikiem. Człowiek potrzebuje do szczęścia spełnienia na kilku płaszczyznach. Dlatego znajdź czas dla męża, wyjście z koleżanką, rozmowę z własną matką. Przysłużysz się tym nie tylko sobie, ale też i dziecku. Jeśli ono widzi, że mama jest zawsze, na każde zawołanie, dorasta w przekonaniu, że tak wygląda świat i zawsze wszystko będzie kręciło się wokół niego. Chłopiec może w przyszłości taki model realizować we własnym związku i wymagać od partnerki, żeby była na każde jego skinienie. A dziewczynka będzie, jak mama, służyła rodzinie nie dbając o swoje potrzeby.
Realizuj swoje pasje
Zastanów się, co sprawia ci radość? Może lubisz wyjść z koleżanką na pogaduchy, albo lubisz malować czy grać w szachy. Staraj się kilka razy w miesiącu znaleźć na to chwilę. Dziecko w tym czasie może zostać z nianią, babcią czy tatą. Ono też potrzebuje kontaktu z innymi ludźmi, nie tylko z mamą.
Podziel obowiązki
Niektórym kobietom wydaje się, że nikt tak dobrze jak one nie zajmie się dzieckiem. To błąd. Bowiem ojciec ma prawo i obowiązek również nim się zajmować. Kiedy je myje, bawi się z nim, karmi, zawiązują się między nimi bliskie relacje. Nie odbieraj im tego.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze