W cieniu teściowej
JAROSŁAW URBANIUK • dawno temuTeściowa – przedmiot żartów, obiekt nienawiści, powód do płaczu. Opowieści o teściowych starających się odpowiednio ułożyć świeżo powstałe małżeństwo to jeden z istotniejszych tematów podczas męskiej wódki czy babskich pogaduch. Na teściową się narzeka, teściowej człowiek się obawia, teściowa może być miernikiem tego, co za kilkadziesiąt lat stanie się z naszą narzeczoną.
Teściowa – przedmiot żartów, obiekt nienawiści, powód do płaczu. Opowieści o teściowych starających się odpowiednio ułożyć świeżo powstałe małżeństwo to jeden z istotniejszych tematów podczas męskiej wódki czy babskich pogaduch. Na teściową się narzeka, teściowej człowiek się obawia, teściowa może być idealnym miernikiem tego, co za kilkadziesiąt lat stanie się z naszą narzeczoną lub młodą żoną, i to zarówno w sensie fizycznym jak i psychicznym.
Wiem, że takie myślenie to raczej mądrość ludowa, nieznajdująca potwierdzeń we współczesnej psychologii, ale cóż poradzić na to, że przeważnie to działa i obserwacje te są najczęściej trafne. I to niestety w sposób dla przyszłego lub aktualnego zięcia raczej tragiczny.
Sam żonaty jeszcze nie jestem, ale zmysł obserwacji małżeństwa mych kolegów i koleżanek umożliwiają wysnucie niewesołych wniosków. Przykładowo, jeden z moich znajomych ożenił się z przepiękną i pełną wdzięku niebieskooką dziewczyną. Pierś jej była dorodna, urok olbrzymi, a pewna milkliwość wysoko ceniona. Iluż problemów zaoszczędziłby sobie mój kolega (od pewnego czasu szczęśliwie rozwiedziony), gdyby mocniej rozmyślał nad swą teściową – tępą, raczej bezduszną i klocowatą pod każdym względem babą! Z drugiej strony mężczyzna mądry (choć który młody i jeszcze dodatkowo zakochany mężczyzna potrafi z siebie tę mądrość wykrzesać?) potrafi naprawdę dobrze trafić. Znam szczęśliwego małżonka, który zdecydował się na ślub właśnie pod wpływem swojej przyszłej teściowej obnoszącej na rękach po mieszkaniu królika, troskliwej i bez względu na okoliczności dbającej o swego męża, niezłego drania. Przyszły małżonek stwierdził, że potencjał dobra w tej kobiecie jest tak duży, że chciałby widzieć go u swej przyszłej żony. Dokonał koniecznych obserwacji przyszłej narzeczonej i wiedział już, że to jest to. Nie pomylił się, są małżeństwem bardzo udanym, a że w przeciwieństwie do teścia draniem nie jest, to i jego żona może dbać o niego i uwielbiać go bez problemów, co też i robi, a on wywdzięcza się jej miłością i troską, a więc małżeństwo kwitnie w najlepsze.
Przyszłe teściowe jako kobiety przeważnie mądrzejsze od swych przyszłych zięciów wiedzą oczywiście, że mogą być obserwowane i po wstępnej akceptacji „wzdychalca” niejednokrotnie udają słodkie i dobre, by już w dzień po ślubie (czy nawet jeszcze przed ślubem) przeistoczyć się w żądne zemsty walkirie. Bywa i tak, przed czym ostrzegam, ale cóż powiedzieć – małżeństwo to spore ryzyko dla obu stron.
Panie powinny oczywiście dokonywać podobnych obserwacji, choć przyszły teść dużo częściej jest „produktem” wynikającym z wieloletniego pożycia z przyszłą teściową. Mimo to odpowiedzialni faceci są przeważnie synami innych odpowiedzialnych facetów, o czym warto pamiętać przy romantycznych, nie do końca przemyślanych wyborach.
Dla drogich pań mam w zanadrzu inną obserwację, nie nowatorską ale z pewnością kluczową. Otóż nie liczcie na to, że jeśli wasz wybranek posiada jakieś negatywne cechy przed ślubem, to małżeństwo zmieni go na lepsze. Nie zmieni. Jeśli lubi inne dziewczyny niż wy – będzie lubił je również po ślubie, jeśli zagląda do kieliszka to istnieje duże prawdopodobieństwo, że z czasem zacznie zaglądać do szklanki, a jeśli nie ma problemu z lekkim „pacnięciem” was tu i ówdzie, to po ślubie będziecie mienić się wszystkimi kolorami tęczy. Jeśli mi nie wierzycie, to warto zapytać kogoś starszego i bardziej zgorzkniałego – na przykład mamy.
Skąd bierze się ten trend? Genetyka, wyuczenie? Nie wiadomo. Ale obserwować warto. Bo z bólem serca trzeba powiedzieć, że przysłowie jaki ojciec, taki syn to prawda i to najczęściej smutna. Ale nie upadajmy na duchu. Cywilizacja też się zmienia tak jak stosunki międzyludzkie, zmienia się i rodzina, choćby dlatego, że dorastają pierwsze pokolenia Polaków, dla których mieszkanie z rodzicami nie jest koniecznością. I mimo że ma to swoje złe strony, to możliwość samodzielnego układania sobie życia, garnków, mebli i menu to rzecz wspaniała. W końcu, drogie panie – nawet najbardziej oporny mąż to coś lepszego niż mąż i stojąca za nim murem dama, która z racji swego wieku, doświadczenia i głębokiego przekonania o własnej racji (a jest to immanentna cecha teściowych) potrafi zakwestionować każdą z waszych (choćby i podjętych wspólnie) decyzji. Czasem dochodzi do sytuacji radykalnych, kiedy to teściowa mieszkająca kilkaset kilometrów od nowo urządzanego gniazdka z rozrysowanym ręcznie planem i przy użyciu telefonu na odległość steruje tym, gdzie ma stać pralka, gdzie lodówka, a co bardziej rozwinięte technicznie mamy próbują przy pomocy wymaganych od zięcia zdjęć i MMS-ów kontrolować również kolor ścian i fason mebli.
Przyszłego męża należy więc obserwować przed ślubem w wielu wymiarach jego zachowań i zapewniam, jeśli będzie synusiem mamusi, to nie ma się z czego cieszyć. Prawdopodobieństwo że wskoczycie na jej miejsce co prawda istnieje, ale niestety nie jest duże. Już raczej wasz związek będzie przeżywał kolejne kryzysy, w których intensywnie będzie uczestniczyć mamusia. A kiedy przeniesie się na łono Abrahama, ku radości waszej i rozpaczy waszego męża, to wieloletnie przekomarzania i problemy raczej rozłożą wasze małżeństwo. Nie wspominając już o tym, że osierocony synek mamusi będzie was porównywał do niej do końca życia.
A tak poza wszystkim, to bywają też i fajne teściowe i takiego „zjawiska” życzę z całego serca.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze