Nienawidzę teściowej!
ZOFIA BOGUCKA • dawno temuMój mąż nie jest człowiekiem łatwym – miał apodyktycznego ojca i nadopiekuńczą matkę, która „trzymała go pod spódnicą”. Teściowa na co dzień nie interesuje się nami – dziećmi też nie, nie utrzymuje z nami kontaktu. Kojarzy mi się z kłótniami i chorą atmosferą w naszym domu. To wiedźma! Powiedzieć jej, co o niej myślę?
Mój mąż nie jest człowiekiem łatwym – miał apodyktycznego ojca (nie żyje) i nadopiekuńczą matkę, która chroniła go przed ojcem, „trzymała pod spódnicą”. Wychowała swoje dzieci na straszne sobki (mąż ma starszego brata) - pępki świata.
Kiedy urodził się nasz pierwszy syn, to dopiero wyszło, jakim mąż był egoistą — ciągle był zdenerwowany, że nie może zająć się sobą, to jest poleżeć na kanapie, tylko ciągle trzeba coś robić. Mieliśmy straszny kryzys, ale wyszliśmy z tego. Teraz, po 8 latach bycia razem, dotarliśmy się — mój mąż zmienił się, jest nam fajnie. Zrozumiał, że zasada, którą wyniósł z domu „każdy robi to, co chce” i „nie muszę od siebie nic wymagać” nie ma zastosowania u nas w domu.
Mąż teraz mi pomaga, nie jest już opryskliwy (oni tak ze sobą dziwnie rozmawiali — jakby się kłócili). To znaczy do momentu, kiedy pojawi się teściowa. Czasem wystarczy, że porozmawia z nią przez telefon, a staje się innym człowiekiem. Zupełnie jakby ona uruchamiała w nim jakiś mechanizm, a on wchodził w jakiś „stary szablon”, puszczają mu hamulce. Zachowuje się jak własny ojciec – źle mnie traktuje. Ja się nie daję, bo nie jestem słaba jak jego matka, która się ojca bała i tylko płakała w kąciku. I kłótnia gotowa.
Broni też jej jak lew — jakby wszyscy chcieli ją atakować. Zaznaczam, że ja jej nawet nie krytykuję, bo wiem, jak to się skończy. Kiedyś, w przypływie szczerości, powiedział, że nie chce tak robić, ale to się dzieje szybciej, niż pomyśli. I że nie robi tak z miłości, jak przypuszczałam, ale z… poczucia winy. Bo ona mieszka sama, no i tak się poświęciła, żeby go wychować, była dla niego taka dobra (zwłaszcza w zestawieniu z ojcem). A tak mało się kontaktują (tak naprawdę nikt tego nie potrzebuje).
Jak ich obserwuję, to myślę, że oni nawet się nie lubią i nie rozumieją/nie znają już. Ta ich relacja jest taka strasznie płytka (opiera się na poczuciu winy właśnie). Teściowa na co dzień nie interesuje się nami – dziećmi też nie, nie utrzymuje właściwie z nami kontaktu. Jej wystarcza, że wie, że jesteśmy zdrowi — nie wnika, co się dzieje, co u nas. Tylko składa wielkie deklaracje (jak to nas kocha), a do męża raz na jakiś czas żali się, że jej źle (pewnie ma poczucie winy, że jej samej tak dobrze, bo ona mega wygodnicka jest). Mam do niej żal, że ma nas w nosie i tak naprawdę samotność jest dla niej wygodna, a gra przed mężem samotną babusię, z kolei dzieciom wkręca, jak to kocha je najbardziej na świecie. Nienawidzę hipokryzji – zwłaszcza w odniesieniu do dzieci.
Co z tym zrobić? Jak oczyścić i uzdrowić atmosferę i te chore relacje? Teściowa kojarzy mi się z kłótniami i chorą atmosferą w naszym domu. To wiedźma! Powiedzieć im, jej – co myślę? Wyłożyć karty na stół? Tylko co to da, oprócz ulgi dla mnie. Czy raczej milczeć, bo przecież ona się nie zmieni, a nie zabronię mężowi rozmawiać z mamą, a dzieciom nie zabiorę tej namiastki babci. Mam dość tej huśtawki.
Agnieszka z Poznania
***
Joanna Borowczak — psychoterapeutka z ponad 15-letnim doświadczeniem. Certyfikowana w ramach terapii systemowej. Specjalizuje się w pomocy rodzicom w problemach z dziećmi i terapii małżeńskiej. Pracuje z osobami dorosłymi, starając się znaleźć w nich maksymalnie dużo zasobów, dzięki którym poradzą sobie w trudnych dla siebie sytuacjach. Prowadzi własną praktykę w założonym przez siebie Ośrodku Psychoterapii i Treningu psychologicznego KONTAKT (joannaborowczak). Prywatnie mama ruchliwego 5-latka i samodzielnej już 25-latki. Uwielbia wiosnę i słońce, namiętnie układa puzzle.
Pani Agnieszko,
pisze Pani o trudnej relacji z teściową, a właściwie o relacji swojego męża z mamą i jej wpływie na Wasz związek. Jesteście już razem 8 lat, wiele wspólnie przeżyliście, znacie się i „dotarliście wzajemnie”. Jak rozumiem macie ustalone własne zasady oraz sposoby komunikacji – i w tym jest Wasza siła.
Zacznijmy od tego, że powinna Pani zrozumieć, że nie zmieni Pani relacji swojego męża z mamą — ona trwa zdecydowanie dłużej niż Pani znajomość z mężem. Dodatkowo proszę pamiętać, że patrzy Pani na nią przez pryzmat swoich doświadczeń, wyobrażeń i oczekiwań, dlatego może ona nie być zgodna z Pani standardami. Trudno! Owa relacja jest wypracowana przez lata, przez dwoje ludzi: matkę i syna. Bardzo smutne tylko jest to, że dwoje ludzi, na pozór bliskich, może nawet się nie lubić.
To, co bez wątpienia warto zrobić, to dbać, by relacja mąż-jego mama nie przekładała się na Wasz związek. Jak sobie z tym radzić? Niestety owa zmiana to proces – wymaga czasu. Za każdym razem, kiedy zdarza się krytyczna sytuacja, czyli Pani mąż „wchodzi w jakiś stary szablon”, trzeba mu o tym głośno powiedzieć. Podkreślić, że nie zgadza się Pani na takie traktowanie, taki sposób mówienia czy agresywne odreagowywanie emocji. Jednocześnie trzeba mężowi mówić o tym, co jest wspólne i ważne dla Was. I przypominać – na spokojnie, bez oceniania czy atakowania — że w Waszym domu i związku panują inne zasady.
Proszę także spróbować popatrzeć na swojego męża z innej perspektywy – nie tylko jak na swojego partnera (bo to tylko jedna z jego życiowych ról), ale także jak na syna i ojca. W takiej, jak pani opisuje, niekomfortowej relacji z matką musi mu być trudno funkcjonować — nie dogadują się, on walczy z poczuciem winy (jak to odczuwa), z — wiążącym się z tą sytuacją — niezrozumieniem. To może budzić dużą frustrację. Dodatkowo – jeśli w jego domu panowały inne zwyczaje i zasady – łatwo mu się w sytuacjach stresowych pogubić – może stąd właśnie automatyczne/mechaniczne “wchodzenie w stary szablon”.
Pisze też Pani o jeszcze innym wymiarze Waszych relacji z matką męża - to jest o teściowej w roli babci. Dziadkowie to bez wątpienia bardzo ważne osoby w życiu dzieci i ich rodziców. Wiele się o tym mówi, wiele oczekuje. Fantastycznie jest, kiedy owa relacja jest źródłem pozytywnych emocji, opiera się na radości wspólnych kontaktów, żywym zainteresowaniu, zaangażowaniu i miłości. Niestety wszyscy mamy różne potrzeby i wyobrażenia, dlatego często nie jest ona satysfakcjonująca dla którejś ze stron. Kiedy przygląda się Pani relacji babcia-wnuki, martwi się Pani o swoje dzieci i o to, czego się uczą w kontakcie z babcią. Bez wątpienia poznają inny sposób funkcjonowania, niż ten obowiązujący w domu. Jeśli Pani i mąż będziecie zgodni w tym, co mówicie i robicie, dla waszych dzieci będzie to najważniejszy wyznacznik dobrej relacji. Mówi Pani „nienawidzę hipokryzji i pustych słów” - dla dzieci, dopóki są małe, to nic nie znaczy. Dla nich ważny jest kontakt, bliskość, zrozumienie i otwartość na ich małe i większe radości i troski. Z czasem zdecydują, czy miłość babci jest dla nich ważna czy nie.
Martwi się Pani przyszłością — że kiedyś Pani po prostu wybuchnie. Proszę się zastanowić, czy warto. Czy warto stawiać na ostrzu noża swoje relacje z mężem? W wykładaniu kart na stół, w tak delikatnych kwestiach trzeba być bardzo ostrożnym. Można niewiele zyskać, a sporo stracić. Nie zmieni Pani teściowej, nie wpłynie Pani na jej relacje z mężem, z dziećmi – prawdopodobnie – też nie, a jeśli tak, to zapewne na krótką metę.
Warto więc skupić się na pielęgnowaniu Waszego domu, a w kontaktach z mamą męża zawsze może Pani stanąć trochę dalej, z boku — nie dyskutować z teściową i nie przekonywać jej do swoich racji. I najważniejsze: proszę pamiętać, że wyszła Pani za mąż za swojego męża, nie teściową, i ta relacja powinna być najważniejszą.
Pozdrawiam.
Joanna Borowczak
kontak do psycholog: joannaborowczak
Masz problem, wyślij do nas list z pytaniem do psychologa zofia.bogucka@kafeteria.pl
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze