Rycerz kontra macho
MAGDALENA LITTERER • dawno temuJedyną korzyścią dla kobiety wynikającą z bycia księżniczką z wieży było to, że jak się uparła, to mogła rycerzowi nie wywiesić liny, po której on by się mógł wspiąć do jej sypialni. Wieża chroniła zatem kobietę przed niechcianym zalotnikiem, ewentulanie gwałtem. Jednak negatywne strony statusu księżniczki przeważały niepomiernie nad tymi dobrymi.
Kolega, po powrocie z rocznej wyprawy w rejon Morza Karaibskiego, gdzie przemierzył Kubę, Dominikanę, Nikaraguę, Haiti, Kostarykę i Panamę, zaprosił mnie i kilku innych znajomych na pokaz slajdów, które stamtąd przywiózł. Oglądaliśmy więc piękne plaże Kuby i zielone góry Dominikany, naprędce sklecone slumsy i zabytki z okresu świetności kolonializmu hiszpańskiego, niestety większość nadająca się do wyburzenia, opasłych policjantów, zdezelowane, przerdzewiałe, bez świateł i drzwi busiki Daihatsu służące za autobusy miejskie, walkę kogutów, europejskich surferów, czarnookie piękności lat sześć i pół, polskich misjonarzy, starych mężczyzn grających całe dnie w domino, świńskie mięso przewożone odkrytą ciężarówką w 40-stopniowym upale, kobiety piorące w rzece bieliznę, podróżujących na osiołku chłopów, obrzydliwie brudne garnki, w których gotują bazarowe bufetowe, dzieci pracujące w manufakturze cygar…
Gdy perypetie związane z życiem i przemieszczaniem się po krajach Ameryki Środkowej zostały przez kolegę-podróżnika zrelacjonowane, historie poznanych i sfotografowanych ludzi opowiedziane, miejsca, w których spał, jadał, wypoczywał bądź je po prostu zwiedzał opisane, zadałam pytanie z mojego punktu widzenia zasadnicze- A co powiesz o tamtejszych kobietach?
Chcąc zaspokoić moją ciekawość straszne rzeczy zaczął kolega opowiadać, że np. kobieta podnosi z ziemi to, co mężczyźnie upadnie, a myśl taka w męskiej głowie wykluć się nie ma prawa, nawet nie przemknie sobie jak meteor impuls nerwowy, by się samemu schylić.
Jestem zwolenniczką reguły, że każdy powinien podnosić sam to, co mu z łap wyleciało. Dawno temu, w teatrze, upadł mi pieniążek, gdy kupowałam bilety w kasie, ale nie zdążyłam go podnieść, bo słynny reżyser, który stał za mną w kolejce, uprzedził mnie w tym posunięciu. Bardzo się zawstydziłam, że tak wielka sława pochyla się, żeby takiej siusiumajtce, jaką byłam wtedy ja, podnosić monetę z podłogi. Kurtuazja to rzecz miła, chociaż może wprawić w zakłopotanie. Jednak stanowczo nie lubię jej wtedy, gdy staje się funkcją, obowiązkiem społecznie narzuconym jednej płci, bezwarunkowo, miast być kwestią uprzejmości i bezinteresownej uczynności. Ja sama jestem pierwsza do podnoszenia mężczyźnie upuszczonego przedmiotu, gdy on akurat się zagapi, z jakiegoś powodu trudno mu się schylić, czy też po prostu ma zajęte ręce.
W Ameryce Łacińskiej, podobno, kobiety "służą" mężczyźnie nie tylko dlatego, że tak je wychowano i tego się od nich wymaga - to jest jedyna droga, by "wyrwać" coś od życia, które na tych rajskich wyspach rzadko kogo rozpieszcza. Kolega dowodził, że tamtejsi machos z niezwykłą solidarnością faworyzują kobiety uległe, usłużne, wiernopoddańcze, co popierał dosadnymi przykładami, że latynoski mężczyzna nigdy się nie pyta żony, czy woli się napić coca-coli, czy kawy, bo sądzi, że żona pragnie dokładnie tego samego co on, a że machos się wydaje, że są także tą płcią piękną, więc regularnie poddają się zabiegom fryzjerskim i manicure, podczas gdy ich żonom musi wystarczyć, że ich paznokcie same się ścierają podczas szorowania garów i podłogi.
- Gdybym ja przepuścił Latynoskę w drzwiach, to by sobie pomyślała, że jestem amantem z amerykańskiego filmu, który w ten sposób pragnie się jej oświadczyć. Powinnyście więc dziewczyny docenić, jacy my (Polacy, Europejczycy) jesteśmy dla was cudowni, szarmanccy i w ogóle i się cieszyć, że zarabiacie tylko te 30% mniej. My dla was mit rycerski, turnieje, serenady pod oknem, a wy jeszcze narzekacie - podsumował swoje wywołujące gęsią skórkę opowieści kolega-podróżnik.
- Taa, ten cały mit rycerski to był kolejny sposób na ubezwłasnowolnienie kobiet - zaprotestowałam żywo, bo my, kobiety, którym mit rycerski przypisał rolę księżniczek z wieży, nadal nie możemy się od niej uwolnić. Jedyną korzyścią dla kobiety wynikającą z bycia księżniczką zamkniętą na wysokiej baszcie było to, że jak się uparła, to mogła rycerzowi nie wywiesić liny ze swojej sypialni. Wieża chroniła ją przed gwałtem, ewentualnie przed kompromitacją, na wypadek gdy, tak jak Konrad Wallenrod, jej rycerz wracał po kilku dekadach — czekająca na niego niewiasta dawno przestała być piękna i młoda, a na dodatek musiała, wobec braku nowoczesnych środków czystości wraz z bieżącą wodą, strasznie śmierdzieć. Negatywne strony statusu księżniczki przeważały niepomiernie nad tymi dobrymi. Z księżniczki, w swej wielkiej wspaniałomyślności, mężczyźni uczynili stronę bierną zarówno w kontaktach męsko-damskich jak i w życiu w ogóle. Rycerz w czasie pokoju jeździł od zamku do zamku na wesołe, suto zakrapiane biesiady, zażywał dużo ruchu na świeżym powietrzu (polowania), uczestniczył w imprezach sportowych, które wówczas zwały się turniejami. Było mu za dobrze, a ponieważ psychika ludzka nie znosi tego stanu, zakochiwał się… bez pamięci w jakiejś 13-latce. Napięcie seksualne, stale burzące krew temu młodemu mężczyźnie, sublimowało się w miłość przez duże M, co nie zmniejszało palącej potrzeby znalezienia dla niego ujścia, najlepiej w godnym rycerskiego stanu czynie. Jechał więc na wojnę, z oczywistych dla współczesnego Polaka powodów upodobał sobie turecką riwierę, gdzie trochę mordował, a poza tym nie wiadomo, na jakie inne sposoby dawał upust wezbranym w nim namiętnościom. Gdy nasz rycerz wracał okryty chwałą, każdy z dwóch wariantów sytuacji, która musiała się wyklarować podczas jego nieobecności, była dla niego korzystna. Pierwsza z nich to taka, że dama jego serca, która jako 17-latka była już mało chodliwym towarem, wyszła za mąż za swojego podstarzałego wuja, mógł zatem rycerz zacząć rozglądać się za kolejną 13-letnią dziewczyną. Druga możliwość była taka, że dama jego serca pozostała panną, teraz w zasadzie była już starą panną; wobec tego odium każdy ojciec bez łaskioddawał rękę córy pierwszemu lepszemu rycerzowi… jeśli ten, po tym jak jej głęboko spojrzał w oczy, nie poczuł przymusu przekonania się, czy w innych wieżach, na innych dworach, nie czeka na niego młodsza. Choć rycerzy już dawno nie ma na tym świecie, nadal wielu mężczyzn (niestety także i kobiet) uważa, że rolą niewiasty jest wybór jednej z ofert matrymonialnych, podczas gdy ona sama nie ma prawa jej składać.
Oczywiście monologu tej treści ani wtedy, ani nigdy wcześniej i potem nie wygłosiłam, pierwsze zdanie zdążyłam jedynie uzupełnić deklaracją, że nie mam zamiaru być nikomu wdzięczna za ten cholerny mit rycerski, a wręcz przeciwnie, gdy przerwał mi bezpardonowo opalony słońcem i wiatrem ciepłych mórz kolega.
- O, właśnie o tym mówiłem — tak im dobrze, a ciągle niezadowolone. Ale, przyznam na swoją zgubę, że tego mi właśnie brakowało u kobiet w Ameryce Łacińskiej…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze