Zagraniczny mąż
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuW dzisiejszych czasach małżeństwa z cudzoziemcami są już właściwie na porządku dziennym. Z jednej strony wiele Polaków wyjeżdża za granicę do pracy, a z drugiej Polska staje się atrakcyjnym miejscem do życia dla wschodnich sąsiadów. Jak pokazują badania panie chętnie wybierają mężów zza zachodniej granicy, a panowie żony ze Wschodu.
Rocznie około 3 tys. Polek decyduje się stanąć na ślubnym kobiercu obok cudzoziemca. Najchętniej wychodzą za mąż za Niemców, Brytyjczyków i Włochów. Mężczyźni wybierają na żony Ukrainki, Białorusinki i Rosjanki. Natomiast z roku na rok spada atrakcyjność Amerykanów jako kandydatów na małżonka.
Dziś już co prawda kobiety nie zawierają fikcyjnych małżeństw, żeby mieć możliwość legalnej pracy w krajach zachodnich, ale w Polsce poziom życia przeciętnej rodziny odbiega od tego w Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Francji. I chociaż młode Polki wychodząc za mąż za cudzoziemców, wciąż pragną dostatniego bytu, to jednak coraz częściej kierują się uczuciami, niż chęcią podniesienia stopy życiowej. Z drugiej strony obcokrajowcy żenią się z Polkami, bo uchodzą za nie tylko urodziwe, ale też mają opinię doskonałych żon i gospodyń. Nie należy już do rzadkości, że międzynarodowe małżeństwa na miejsce do życia wybierają Polskę, gdzie tworzy się wiele dobrych miejsc pracy, chociaż głównie dla ludzi wykształconych, menadżerów.
Nasz kraj stał się natomiast atrakcyjnych miejscem dla naszych wschodnich sąsiadów, Ukrainy czy Białorusi, dla których jesteśmy przepustką do lepszego świata, granicą UE. Małżeństwo z Polakiem czy Polką daje możliwości legalnej pracy w UE.
Od kilku lat w polskich Urzędach Stanu Cywilnego coraz częściej pojawiają się też osoby z Nigerii, Malezji, Sierra Leone, Portugalii, a także Chin, Japonii, Boliwii czy Bangladeszu. Decyzja o małżeństwie z cudzoziemcem może jednak okazać się niełatwa. Często wiąże się z opuszczeniem rodzinnego kraju, rodziny i przyjaciół, zamieszkaniem w nowym środowisku z nowymi zwyczajami.
Agata (32 lata, Opole):
— Mam wyższe wykształcenie, miałam pracę na menadżerskim stanowisku, jestem specjalistką od handlu zagranicznego. Wcale nie marzył mi się mąż cudzoziemiec, byłam w długoletnim związku z Polakiem. Wasko poznałam na spotkaniu biznesowym w Sofii. Zabójczo przystojny brunet. Powiedziałam mu, że nie jestem wolna, ale on był uparty. Nie dawał za wygraną. Kiedyś pod pretekstem interesów przyjechał do Polski. Dziś wiem, że żadnych interesów nie załatwiał, tym bardziej, że nasza firma była jedyną z Polski, z którą współpracowali, więc coś bym o tym wiedziała.
Rzuciłam mojego chłopaka. Związałam się z Bułgarem, ale związek na odległość był bardzo trudny. Rozmawialiśmy ze sobą prawie codziennie. Marzyłam jednak, żeby choć na chwilę przytulić się do niego. Po około roku przyszła chwila, która zbliżała się nieuchronnie — trzeba było zadecydować co dalej z nami, czy on zamieszka w Polsce, czy ja w Bułgarii. Kocham Bułgarię, to piękny, ciepły kraj, dobre jedzenie i wino. Idealny na wakacje. Tylko, że w Polsce miałam rodzinę, przyjaciół i dobrą pracę. On nie wyobrażał sobie życia z dala od rodziny. Nie było łatwo, każda rozmowa kończyła się awanturą i moim płaczem. Przez moment myślałam, że to już koniec naszego związku. W końcu zdecydowałam się zamieszkać w Bułgarii. Za to ślub był w Polsce. Pobraliśmy się rok temu. Tęsknię za bliskimi, ale jeszcze bardziej za samodzielnym życiem.
Bułgarzy są niezwykle rodzinni, żyją na kupie całymi pokoleniami. Wasko jest jedynym synem, bo jego matka już więcej nie mogła mieć dzieci. Mieszkamy w domu z jego babcią i rodzicami. Dla nich nie do pomyślenia jest, żebyśmy zamieszkali sami. Oni by tego nie zrozumieli, bo mają duży dom, który budowali z myślą o przyszłości syna. Jego rodzice są cudownymi ludźmi. Mamy do swojej dyspozycji całe piętro domu, nawet nie muszę gotować, bo robi to jego matka. Czeka aż urodzę dziecko, deklaruje, że we wszystkim mi pomoże. I mogłoby się wydawać, że narzekać w tej sytuacji to grzech, ale ja marzę, żebyśmy zamieszkali sami. Marzę o własnej kuchni, w nawet najmniejszym mieszkanku, w którym będziemy tylko we dwoje, nikt nie będzie się do niczego wtrącał, czasami zamówimy pizzę, będziemy mięć swój bałagan, ale będzie to nasz bałagan i nasza sprawa.
Zazdroszczę moim koleżankom, które po ślubie wyprowadziły się od rodziców i mogą prowadzić samodzielne życie. Kocham mojego męża, lubię jego rodzinę, czasami jednak łapię się na myślach, że chciałabym spakować manatki i wyjechać stąd, że nie potrafię jednak żyć na kupie, że potrzebuję własnej przestrzeni. Tak naprawdę dopiero jak zamieszkałam w Bułgarii, zobaczyłam czym są różnice kulturowe.
Anna (28 lat, Warszawa):
— Pracowałam w Holandii, odkąd skończyłam studia na polonistyce. Byłam młoda, chciałam zobaczyć świat, a w Polsce czekał na mnie tylko etat nauczycielki za marne grosze. Nie było nad czym się zastanawiać. Spakowałam manatki i pojechałam najpierw do Niemiec, a potem do Holandii. Zarabiałam tyle, że mogłam się utrzymać i jeszcze raz do roku pojechać na wakacje.
Zjeździłam kawał świata. Będąc we Włoszech poznałam Andre. Jako obywatelka świata, nie zastanawiałam się zbyt długo nad przeprowadzką. Nic mnie nie trzymało w Holandii. Najpierw urodziła się Valeria (6 lat), potem Gulio (3 lata). Kiedy synek miał niespełna roczek, zaczęły się problemy. Maż znikał na noce z domu i z niczego nie zamierzał mi się tłumaczyć. Przed ślubem mówił, żebym się niczym nie martwiła, że stać go na utrzymanie mnie i dzieci, które przyjdą na świat. Teraz stało się to moim przekleństwem. Pieniądze były smyczą, na której mnie trzymał. Po każdej kłótni pokazywał kto tu rządzi, po prostu ucinał mi pieniądze. Zabronił iść do pracy, bo dzieci były małe. I ja silna, samodzielna kobieta nie dałam rady się temu przeciwstawić. W końcu mnie pobił. Ten mój miły i czuły mąż pokazał swoje prawdziwe oblicze.
Kiedyś wrócił z pracy, a ja pakowałam walizki, żeby wrócić do Polski. To tylko pogorszyło sytuację. Powiedział, że jak chcę, to mogę jechać, ale nie pozwoli, żebym wywiozła dzieci do tej polskiej biedoty, dzikusów. Schował moje dokumenty. Kiedy zmarła moja mama, wyprosiłam go, żebyśmy mogli pojechać do Polski, bo moja rodzina zacznie coś podejrzewać. Pozwolił tylko zabrać starszą córkę, mówił że synek jest za mały, ale wiem, że to miało być gwarancją mojego powrotu do Włoch.
Nie wróciłam. Ponad rok nie widziałam już synka. Strasznie tęsknię za nim. Chce zabrać mi też córkę. Nie spuszczam jej z oka nawet na chwilę, boję się, że ją porwie. Staram się odzyskać synka. Polski sąd przyznał mi prawo do opieki nad dziećmi. Ale mąż nic sobie z tego nie robi i nikt nie potrafi tego wyegzekwować. Mówi, że dzieci są Włochami i on nie ustanie, zanim nie znajdą się „tam, gdzie powinny być”. Założył sprawę o przyznanie opieki nad dziećmi we włoskim sądzie. Każdego dnia boję się, że stracę córkę i tęsknię za synkiem.
Kaja (45 lat, Warszawa):
— Moi rodzice powiedzieli, że nigdy nie zgodzą się na ślub z Arabem. Nie chcieli go poznać, tylko bezmyślnie powtarzali, że wywiezie do Maroko, że zamknie w domu, że nie będę miała żadnych praw. Nie przyjmowali do wiadomości, że mój mąż jest wykształconym w Europie, obytym człowiekiem — skończył weterynarię. Ale oni mieli w głowach tylko stereotypy. Uparłam się, bardzo się kochamy. Cztery lata temu pobraliśmy się. Mama szybciej to zaakceptowała, ojciec nie przyszedł na ślub. Dopiero kiedy urodził się nasz synek, przełamał się, chciał zobaczyć swojego jedynego wnuka. Mama widziała przecież, że dobrze nam się żyje, że mój mąż jest bardzo odpowiedzialnym i dobrym człowiekiem, który dla rodziny zrobi wszystko.
Prowadzimy mały bar, jesteśmy szczęśliwą, normalną rodziną. Dla mojego ojca dziś mąż jest ukochanym zięciem. Wiem, że wstydzi się swojego zachowania. Azhar pamięta, ale nie daje po sobie poznać, że ma uraz do teścia. Chce, żeby w naszej rodzinie wszystko było dobrze. Polacy nie są tolerancyjnym narodem. Widzimy źdźbło w oku innych, ale nie chcemy widzieć belki w swoim. W wielu polskich domach kobiety muszą radzić sobie z alkoholizmem i agresją swoich polskich mężów. Miałam dużo szczęścia w życiu poznając Azhara.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze