Podsumowane przez najbliższych!
CEGŁA • dawno temuRodzice wymeldowali siostrę z domu i zerwali z nią kontakty. Facet siostry im się nie spodobał, a ponieważ chciała być miła i zapraszała ich w różne miejsca w Krakowie, stwierdzili, że ma za dużo wolnego czasu i zażądali planu zajęć na uczelni… Wyliczyli, że za pieniądze, jakie jej dają, nie da się żyć na takim poziomie. Wniosek? Siostra jest prostytutką, nocami pracuje w barze ze striptizem, puszcza się z cudzoziemcami, a jej narzeczony to alfons!
Droga Cegło!
Moim rodzicom odbiło. Może oglądają za dużo programów interwencyjnych albo czytają szmatławce. Nawet nie wiem, skąd biorą na to czas, interesując się wyłącznie zarabianiem pieniędzy. Tych im nie brakuje. Mieszkamy w mieście na południu Polski, które żyje z turystyki, a rodzice załapali się w odpowiednim momencie, gdzie trzeba. Tylko czy forsa daje im prawo niszczenia i krzywdzenia własnych dzieci?
Starsza siostra wyjechała trzy lata temu na studia do Krakowa. Jesteśmy zżyte, odwiedzam ją często. Zaczynała w zatęchłej kawalerce w bloku, teraz wynajmuje zabytkowe, ślicznie urządzone mieszkanie 300 metrów od rynku. Ma fajnego faceta, ja go lubię, tym bardziej powinien podobać się rodzicom – jest przystojny, ustawiony, bez zobowiązań, opiekuje się swoją dziewczyną i wspiera ją we wszystkim, zdejmując im problem z głowy.
Niestety, rodzice wymeldowali siostrę z domu i zerwali z nią kontakty. Powodem rzekomo było głównie to, że rzuciła studia – mnie powiedziała, że to nieprawda. Byli u niej na „inspekcji”, zrobili śledztwo. Facet siostry im się nie spodobał, a ponieważ chciała być miła i zapraszała ich w różne miejsca w Krakowie, stwierdzili, że ma za dużo wolnego czasu i zażądali planu zajęć na uczelni… Wyliczyli też, że za pieniądze, jakie jej dają, nie da się żyć na takim poziomie. Wniosek? Siostra jest prostytutką, nocami pracuje w barze ze striptizem, puszcza się z cudzoziemcami, a jej narzeczony to zwykły alfons.
Broniłam siostry, przekonywałam, że nie mieszkają tam, nie znają każdej minuty jej dnia a wyciągają durne wnioski z drobiazgów, zamiast się cieszyć, że nie zapycha się najtańszym makaronem z dżemem jak większość studentów. Chyba między biednym kujonem a dziwką jest jeszcze spora przestrzeń do zagospodarowania, prawda? Nie rozumiem, jak można nie ufać swojemu dziecku i zakładać najgorsze.
Ja w każdym razie na myśl o wymarzonych studiach mogę się już tylko oblizać. Za rok robię maturę, miałam z siostrą zamieszkać, o ile do tego czasu nie wyjdzie za mąż. Rodzice pukają się w czoło, zapowiedzieli, że drugiej k…y nie wypuszczą w świat. Dali mi do wyboru: zostać i prowadzić z nimi interes, jechać na drugi koniec Polski na studia, gdzie mieszka babcia, która mnie „przypilnuje”, albo mogę się nawet zaraz wynosić tak, jak stoję, bez jednej walizki.
W domu jest piekło, ojciec krzyczy na mamę, mama płacze, że wychowała dwie (teraz już dwie!) lafiryndy. Podsłuchałam rozmowę, z której wynikało, że „gach” kazał mojej siostrze usunąć ciążę. Nie wierzę w to, rozmawiałam z nią, śmiała się z tego gorzko. Zawsze mówiła, że jest w swoim facecie zakochana, planują wielkie wesele i dzieci, mam tylko niejasne wrażenie, że ta afera z rodzicami coś ostatnio między nimi popsuła, on się jakby zniechęcił… Trudno się zresztą dziwić.
Rodzice w swoim mniemaniu kochają nas i chcą dobrze. Zawsze tego się pragnie dla dzieci. Ale w tym momencie nie wyobrażam sobie życia z nimi, pod ich dyktando. Przeraża mnie ich postawa, nienawiść, podejrzliwość. Miałam jechać na wakacje z ludźmi z klasy, ale boję się, czy nie pojedzie za mną detektyw, żeby zaglądać mi do śpiwora. Jak mam dalej żyć w takim domu i takiej atmosferze?
teri
***
Droga Teri!
Myślę, że największy problem tkwi właśnie w owej zbyt dużej przestrzeni niewiedzy, której Wasi rodzice nie potrafią zagospodarować i czują w związku z tym bezradność. Być może też winę. Walcząc o dobra materialne i Waszą przyszłość, przegapili prawdopodobnie coś, czego nie da się nadrobić podczas jednej wizytacji: głęboką przyjaźń z dziećmi, zaufanie, bliskość. Niestety, czasy są takie, że w swoim odczuciu nie mieli wyjścia i coś musieli poświęcić. Jeśli dodamy do tego surowość ocen i czarno-białe postrzeganie świata, efekty nie każą długo czekać. Bomba zegarowa, na której we czwórkę żyliście – razem, lecz osobno, właśnie eksplodowała.
Nie znam dokładnie sytuacji Twojej siostry i nie umiem ocenić, czy rodzice słusznie czują się oszukani, zawiedzeni… Mogę jedynie zakładać, że jako ciężko pracujący, uczciwi ludzie wymarzyli sobie dla córek podobnie prostą i jasną drogę życiową, bez żadnych niedomówień. Może oczekiwali, że siostra cały czas poświęci nauce, bo ich zdaniem wiedza to właściwy kapitał dla młodego człowieka. Może nie chcieli, by zbyt wcześnie szła do pracy, skoro nie musiała, wchodziła w związek, do tego oparty na pewnej zależności materialnej od mężczyzny, poznawała smak rozrywek i konsumpcji… Postrzegają czas studiów jako czas swoistej ascezy, właściwie przygotowującej do dorosłego życia. Oni w to życie wchodzili w latach, jak sądzę, bardzo trudnych. Studencka beztroska prawdopodobnie ich ominęła, a niezrealizowane ambicje dość klasycznie przelali na Was. Rozczarowanie wykrzyczeli brutalnie. Ale nie warto się obrażać na śmierć i życie.
Niestety, aby dziecko spełniło nasze oczekiwania, musimy je najpierw konsekwentnie ukierunkować, zaszczepić mu określone wartości. Wasi rodzice prawdopodobnie nie mieli na to czasu — liczyli, że upragnione cechy wypracują się w Was automatycznie, ponieważ oni swoją postawą dawali najlepszy przykład. Wy wyciągnęłyście z obserwacji nieco inne wnioski. Owszem, kochacie i szanujecie rodziców, ale marzycie o innym życiu – takim, w którym różne rzeczy można osiągnąć szybciej i równocześnie, a nie mozolnie, po kolei. Tym bardziej, że w pobliżu stoi otworem wspaniałe, inspirujące miasto, stwarzające multum możliwości, a czasy może i nadal mamy trudne, lecz trudne całkiem inaczej, niż ćwierć wieku temu.
Uważam, że nawet jeśli siostra czuje się poniżona, bo nie nadużyła zaufania rodziców w tak drastycznym stopniu, jak podejrzewają, to na jej barkach spoczywa zadanie „odkręcenia” tych narosłych nieporozumień. To już nie komedia, a tragedia omyłek! Trzeba jak najszybciej coś z tym zrobić, by nie dopuścić do rodzinnego rozłamu na całe życie. Być może siostra z jakichś powodów przerwała studia, zasmakowała w rozrywkach Krakowa i bardziej ją „kręci” narzeczeństwo niż nauka. Trudno, jest dorosła, ma prawo do własnych decyzji i do uniezależnienia się od rodziców w sensie ekonomicznym. Ta dorosłość zobowiązuje ją jednak również do spokojnego i logicznego przedstawienia im swoich racji, załagodzenia tej terapii szokowej, z której wyciągnęli błędne i krzywdzące wnioski. Praca za barem nie hańbi, podobnie jak związek z zamożnym partnerem. Może tylko wiedza o aktualnym stanie rzeczy podana została w pigułce nie do przełknięcia. Ostatecznie, bar ze striptizem nie był chyba wytworem chorej wyobraźni rodziców, tylko niefortunnym pomysłem na spędzenie rodzinnego wieczoru?
Mogłabyś naradzić się z siostrą i podjąć się roli mediatora w tej sprawie. Ostatecznie, od dalszego rozwoju wypadków w waszej rodzinie zależy również Twój komfort i możliwość realizowania własnych marzeń. Trzeba doprowadzić do tego, by rodzice wygładzili nastroszone kolce i zechcieli wysłuchać, jak jest naprawdę – ale wtedy już bez żadnych ozdobników i przemilczeń. Niech siostra przyjedzie do domu na kilka dni, opowie szczerze i szczegółowo o wszystkim, czego rodzice nie wiedzą (a niesłusznie się domyślają), uzasadni swoje decyzje i spróbuje ich przekonać, że to jej życie, które zapowiada się ciekawie, w zgodzie z jej pragnieniami.
Jeśli rodzice nadstawią uszu i zechcą starszą córkę zrozumieć, na pewno dotrze do nich również, jak bardzo zranili ją swoimi słowami i zachowaniem. A to będzie optymistycznym punktem wyjścia do twoich negocjacji o przyszłości. W końcu fakt, że planowałaś na początek mieszkać wspólnie z siostrą, nie oznacza wcale, że Wasze marzenia się pokrywają. Powinnaś pójść własną drogą. Łatwiej jednak i przyjemniej będzie to zrobić przy aprobacie rodziców.
Nie liczyłabym na totalną metamorfozę i euforię z ich strony. Będzie wspaniale, jeśli zaakceptują swój błąd i Waszą suwerenność. Niestety, trzeba czasem schować dumę i urazę do kieszeni, zacisnąć zęby i trochę się pogimnastykować, by zasłużyć na szacunek rodziców, a nawet doczekać się przeprosin. Nie ma w tym nic uwłaczającego. Działali w afekcie, ale nie stało się nic nieodwracalnego.
W takich rozmowach kluczem jest otwartość i prawdomówność. Jeśli w coś wierzycie i potraficie to udowodnić, rodzice prędzej czy później uwierzą wam również. Nie ma innej opcji.
Powodzenia w negocjacjach!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze